W poniedziałek rano tuż przed rozpoczęciem zjazdu delegatów, Ryszard Czarnecki, jeden z głównym kandydatów do objęcia tego stanowiska, postanowił wycofać się z wyborów! - - Czasem trzeba skasować własne ambicje. Rezygnuję z kandydowania na prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej - powiedział Ryszard Czarnecki, informując o swojej rezygnacji ze startu w wyborach.
To był jednak dopiero początek. Potem zrezygnował Jacek Kasprzyk. - Nie będę się ubiegał o reelekcję. Tę decyzję podjąłem już sześć tygodni temu - mówił. Zdecydował również, że swoje głosy przekaże dla Sebastian Świderskiego.
Potem w ich ślady poszedł Konrad Piechocki, prezes PGE Skry Bełchatów. To jednak nie koniec. Na to samo zdecydował się bowiem Andrzej Lemek. Czy taką decyzję podejmie też Świderski - zastanawiano się? - Chyba wszyscy oczekują tych słów, ale one nie padną. Ja nadal chcę kandydować - mówił Świderski.
Świderski żałował, że nie wygrał wyborów w sportowej rywalizacji. - Jako sportowiec żałuję, że jestem jedynym kandydatem, bo zawsze lubię wygrywać walką, a nie samym występem - czytał Świderski podczas swojego wystąpienia. Jakby przewidział losy tej rywalizacji.
Z informacji Sport.pl wynika, że w niedzielny wieczór Ryszard Czarnecki zrozumiał, że nie ma żadnych szans na zwycięstwo. Obóz polityka zorientował się, że z 90 delegatów na prezesa chce go wybrać zdecydowania mniejszość. Podobno przewaga Sebastian Świderskiego, którą oceniano jako 60 do 40 proc., jeszcze urosła.
Czarnecki w rozmowach z dziennikarzami przekonuje, że wynik wyborów był nie do przewidzenia. Jego zdaniem szanse w walce ze Świderskim miał takie same jak rywal, czyli 50-procentowe. Ale uznał, że dla dobra polskiej siatkówki nie chce walczyć o stanowiska, natomiast chce pokazać, że są ważniejsze wartości - pisał Łukasz Jachimiak, dziennikarz sport.pl.