Po zwycięstwach nad Portugalią 3:1, Serbią 3:2, Grecją 3:1, Belgią 3:0 i Ukrainą 3:0 Polska wygrała grupę A. Z Krakowa nasza drużyna przenosi się do Gdańska. Tam będzie walczyła o awans do najlepszej czwórki turnieju. Rywalami najpierw będą Finowie, a jeśli wygramy, to później, w ćwierćfinale, Rosjanie albo Ukraińcy.
Jakie szanse ma Polska na walkę o medal w Katowicach? Co jeszcze musimy poprawić w swojej grze? O tym rozmawiamy z Krzysztofem Ignaczakiem.
Krzysztof Ignaczak: Z Belgią zagraliśmy bardzo przyzwoity mecz i należy chłopaków pochwalić, bo zdecydowanie stanęli na wysokości zadania. Natomiast Ukraina to żaden przeciwnik, ten mecz nie dał nam żadnego obrazu na następne mecze. No i cały czas martwi postawa drugiego skrzydłowego. Michał Kubiak z Ukrainą nie grał, a wcześniej grał i miał słabsze momenty. Natomiast z Ukrainą grał Kamil Semeniuk i nie potrafił sobie poradzić. Tu jest problem. Gdzie indziej wyglądamy dobrze — Wilfredo Leon gra na swoim poziomie, Bartosz Kurek też, środkowi wyglądają super.
- To prawda, ale najważniejsze, że on blokuje. To jego największa zaleta. I na to zdecydowanie możemy w tym turnieju liczyć. A że Pit jest w formie, to widać, bo nawet broni. Wszystkie elementy mu wychodzą. Z niego mamy pociechę, z Kuby Kochanowskiego i Mateusza Bieńka też. Ale pamiętajmy, że środkowi turniejów nie wygrywają. Wygrywają je skrzydłowi.
- Myślę, że któryś w końcu zaskoczy. I mam nadzieję, że to będzie Michał. Podejrzewam, że trener Heynen go oszczędza na kluczowe mecze. A takie przed nami już za chwilę, bo wygrywając grupę, poszliśmy najtrudniejszą drogą — na prawdopodobne zderzenia z Rosją w ćwierćfinale i Francją w półfinale. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
- Można było się zastanawiać czy nie warto byłoby oddać mecz Ukrainie i ruszyć do strefy medalowej inną ścieżką. Oczywiście trudno byłoby celowo przegrać, narazić się na krytykę, wytrzymywać słabą atmosferę. Z pewnością taka by się zrobiła, bo po nieudanych igrzyskach i kibicom, i dziennikarzom trudno byłoby znieść taką sytuację. Ja uważam, że mimo wszystko powinniśmy iść tą częścią drabinki, gdzie są słabsi rywale. Uważam, że wygrywanie grupy nie było dobrym posunięciem. Wszystko wskazuje na to, że w półfinale będziemy mieli najtrudniejszych Francuzów. Ale w porządku - chłopcy wybrali drogę wygrywania, oni się w spekulacje nie bawili, zostawili to nam.
- Oni po igrzyskach nie są w najlepszej dyspozycji. Turniej pokazuje, że mają problemy, z którymi nie potrafią się uporać.
- Tak, ale oni przyjechali bez żadnego atakującego. Jegor Kliuka gra u nich na ataku. Są osłabieni. Ale my musimy znaleźć swoją jakość. Nie patrzeć na to, co się dzieje w innych drużynach. Mamy Leona, który może grać na kosmicznym poziomie, mamy Kurka, Nowakowskiego - naprawdę brakuje nam jeszcze jednego mocnego ogniwa, żeby zespół był kompletny.
- Mogło tak być. Na pewno mogli usiąść, porozmawiać i wspólnie podjąć decyzję.
- Śledzi się to wszystko, zdecydowanie się śledzi. Patrzysz, co się dzieje, na kogo trafisz, analizujesz to.
- Tak, obok nas. Jeśli odnajdziemy swoją grę, to będziemy takim samym faworytem. A na Francuzów stawiam z kilku powodów. Po pierwsze: mają nowego trenera i to jest impuls. Po drugie: przyjechali w pełnym, bardzo mocnym składzie. I po trzecie: są mistrzami olimpijskimi, to ich niesie. Moim zdaniem w półfinale zobaczymy przedwczesny finał Polska - Francja.
Za każdego asa serwisowego polskich siatkarzy w mistrzostwach Europy, redakcja Sport.pl ufunduje stroje meczowe młodym zawodniczkom i zawodnikom. W pierwszych pięciu meczach zdobyli zagrywką 34 punkty, co oznacza ufundowanie 102 strojów!
Kolejne asy będziemy odliczać w internecie oraz na nośnikach reklamy zewnętrznej na budynku Cepelii w Warszawie i Dworca Głównego w Katowicach — polskiej nieoficjalnej stolicy siatkówki, w której odbędzie się faza finałowa całej imprezy. Szczegóły akcji tutaj, a regulamin konkursu tutaj.