Dla FC Barcelony dwumecz z Atletico w Pucharze Króla był szansą na zrewanżowanie się drużynie Diego Simeone za ligową porażkę z grudnia 1:2. Tamten mecz podkreślił ówczesny kryzys Katalończyków, z którego jednak w międzyczasie się wydostali. W 2025 roku Barcelona jeszcze nie przegrała meczu, a Atletico na poprzednich sześć meczów ligowych miało tylko dwa zwycięstwa.
Jednak to, co zobaczyliśmy na początku pierwszej połowy wstrząsnęło absolutnie wszystkimi zgromadzonymi na Estadi Olimpic w Barcelonie. Zespół Hansiego Flicka po sześciu minutach przegrywał już 0:2. W 1. minucie Wojciecha Szczęsnego pokonał Julian Alvarez, a pięć minut później tego samego dokonał Antoine Griezmann. Polak mógł się o wiele lepiej zachować przy drugim trafieniu.
Absolutny szok, którego nawet najzagorzalsi fani Atletico nie mogli zakładać z góry, a i w snach zapewne też by czegoś aż takiego nie było. To nie był jednak koniec złych wieści dla Barcelony. W 12. minucie fantastyczną szansę na zmniejszenie strat miał Ferran Torres, który wyszedł w podstawowej jedenastce kosztem Roberta Lewandowskiego.
Hiszpan wyszedł sam na sam z Juanem Musso, jednak zaskakująco szybko oddał strzał i to w dodatku taki, który Słoweniec dość pewnie wybronił. To była znakomita szansa, ale została kompletnie zmarnowana. Gdzie jednak Ferran zawiódł, tam pomogli koledzy. Już w 21. minucie było 2:2, po tym jak do siatki trafiali kolejno Pedri (19. minuta) i Pau Cubarsi (21.). W 32. minucie z kolei mogło być już 3:2 dla Barcelony, ale kolejny raz okazję zmarnował... Ferran. Tym razem w bliźniaczej sytuacji świetnie minął Musso, po czym oddał fatalny strzał na pustą bramkę i piłkę wybili obrońcy. Mecz nadal trwa. Zapraszamy do śledzenia relacji na żywo na Sport.pl.
Ostatecznie Barcelona i Atletico po szalonym meczu zremisowały 4:4.