Real Madryt na początku sezonu LaLiga prezentuje kapitalną formę. Piłkarze Carlo Ancelottiego w pierwszych trzech meczach pokonali Athletic Bilbao (2:0), Almerię (3:1) i Celtę Vigo (1:0), dzięki czemu przed czwartą kolejką zajmowali pierwsze miejsce w ligowej tabeli. W sobotę przyszło im zagrać z Getafe, które w tym szonie wyrwało już punkty FC Barcelonie po remisie 0:0.
Przed spotkaniem można było spodziewać się dominacji Realu nad rywalami z 13. miejsca w ligowej tabeli. Spotkanie zaczęło się jednak od prawdziwego trzęsienia ziemi na Santiago Bernabeu. Getafe już w 11. wykorzystało fatalne zachowanie obrony oraz bramkarza. Borja Mayoral przejął piłkę między defensorami, minął Kepę Arrizabalagę i wpakował ją do prawie pustej bramki. Goście prowadzili 1:0.
Piłkarze Carlo Ancelottiego próbowali odrabiać straty, ale byli niezwykle nieskuteczni pod bramką rywali. Dobre sytuacje mieli Luka Modrić i Rodrygo, ale żaden z nich nie był w stanie pokonać świetnie dysponowanego Davida Sorii. Pierwsze 45 minut zakończyło się tylko jednym golem gości.
Od początku drugiej połowy madrytczycy ruszyli na bramkę przeciwników. Już kilkanaście sekund po wznowieniu gry na bramkę uderzał Modrić, a po interwencji bramkarza sędzia wskazał na rzut rożny. Po dośrodkowaniu doszło do sporego zamieszania, a piłka trafiła przed pole karne do Modricia. Chorwat precyzyjnie dograł w pole karne, a kolejne zamieszanie wykorzystał Joselu i wyrównał stan spotkania na 1:1.
Debiutancki gol Hiszpana dla Realu przyniósł sporo kontrowersji. Jeszcze podczas pierwszej wrzutki piłkę ręką zagrywał Antonio Rudiger, a po kolejnej od Modricia Joselu mógł znajdować się na minimalnym spalonym. Jeszcze przed strzałem napastnika piłkę ręką zagrał Djene. Sędziowie VAR długo analizowali sytuację, ale finalnie uznali gola.
W kolejnych minutach gospodarze przeprowadzali prawdziwy napór na bramkę Getafe. David Soria dwoił się i troił, broniąc strzały Joselu, Rodrygo i Toniego Krossa. Getafe nie było w stanie na dłużej opuszczać własnej połowy. Real przyzwyczaił kibiców do walki w ostatnich minutach i w sobotnie popołudnie znów to zrobił. Już w doliczonym czasie gry madrytczycy oddawali strzał za strzałem i dopięli swego w 95. minucie gry.
Lucas Vazquez uderzył a dystansu, a Soria odbił piłkę przed siebie. Dopadł do niej Jude Bellingham i prostym strzałem umieścił w siatce. Dla Anglika był to już piąty gol w tym sezonie i zapewnił Realowi Madryt wygraną 2:1.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Real Madryt rzutem na taśmę dopisał trzy punkty do tabeli LaLiga i ma ich już 12. Tym samym piłkarze Carlo Ancelottiego do następnej kolejki pozostaną liderami ligi hiszpańskiej. Następny mecz rozegrają 16 września przeciwko Realowi Sociedad.
Komentarze (5)
Real znów włączył tryb nieśmiertelności. Oto nowy król Madrytu [WIDEO]