To była 3. minuta, kiedy kibice na Camp Nou zaczęli gwizdać. Lewandowski przyklęknął wtedy na murawie i złapał się za kostkę. Obrońca Cadiz Fali szeroko rozłożył ręce, jakby chciał tym gestem usprawiedliwić to, że wcale nie kopnął celowo Polaka. Na szczęście Lewandowski mógł grać dalej - nie potrzebował pomocy. Po chwili wstał o własnych siłach, ale po tym faulu jeszcze przez kilka minut dochodził do siebie.
Lewandowski w niedzielę rzadko angażował się w defensywę. W pierwszej połowie biegał daleko od drugiej linii, a to wcale w jego przypadku nie jest regułą, co zresztą pokazała druga połowa. W pierwszej czekał jednak na piłkę pod polem karnym i często pokazywał pomocnikom, gdzie powinni ją zagrać i jak sami powinni się ustawić. On też próbował rozgrywać. Choć w niedzielę bardziej musiał przeciskać i przepychać się z obrońcami. Jak w 18. minucie, kiedy Ferran Torres wpadł z piłką w pole karne, a Lewandowski próbował dojść do jego podania, ale dobrze powstrzymywał go silny i agresywnie grający Luis Fernandez.
- I kolejna strata. Nie wszedł dobrze w ten mecz, trzeba sobie to powiedzieć uczciwie - przyznał po 20 minutach komentator Eleven Sports. I miał racje, bo to nie był dobry początek meczu w wykonaniu Lewandowskiego.
- Po mundialu Lewandowski już nie jest sobą? Cóż, ja to widzę trochę inaczej. Moim zdaniem wygląda bardzo dobrze. Wcześniej był niesamowity, ale to nie znaczy, że teraz jest w słabej formie. Pracuje dla zespołu, wywiera pressing, naciska na rywali, przyspiesza grę - wie, kiedy ruszyć do dośrodkowania, ostatniego podania, sam też notuje asysty - wyliczał ostatnio Xavi zalety Lewandowskiego.
Trener Barcelony przed meczem z Cadiz znowu został zapytany o Polaka. To zresztą nic nadzywczajnego, bo pytania o niego Xavi dostaje niemal przy każdej okazji. W ostatnich tygodniach szkoleniowiec Barcelony często brał Lewandowskiego w obronę, ale z drugiej strony jego forma - w przeciwieństwie do formy drużyny Xaviego, która nie przegrała od 26 października - zaczęła trochę niepokoić.
Polski napastnik w trzech ostatnich meczach nie strzelił gola. Jeszcze gorzej to wyglądało na Camp Nou, gdzie Lewandowski ostatnią bramkę zdobył w październiku. A później rozegrał tutaj kolejne sześć meczów, w których nie tylko nie strzelał goli, ale też nie asystował.
Wiadomo, że był mundial. Że w styczniu była przymusowa przerwa z powodu zawieszenia za czerwoną kartkę, ale pewien regres był widoczny. Lewandowski sam - na co zwracali uwagę hiszpańscy dziennikarze - nie był sobą i nie wyglądał ostatnio na szczęśliwego. Nawet po wygranych meczach. Jak choćby dwa tygodnie temu, kiedy Barcelona wygrała 3:0 po bramkach Jordiego Alby, Gaviego, i Raphinhy, ale Lewandowski i tak miał opuszczać szatnię w niezbyt dobrym nastroju.
W niedzielę też długo nic nie wskazywało, że w końcu przełamie niemoc. Polak do przerwy więcej miał przepychanek, szarpanin, wymierzonych i przyjętych łokci od obrońców Cadiz - głównie od Hernandeza - niż udanych kopnięć piłki. Tak to wyglądało w zasadzie aż do końcówki pierwszej połowy, kiedy Lewandowski w końcu trafił. W doliczonym czasie wykorzystał podanie Seriego Roberto i pokonał bramkarza Cadiz płaskim strzałem ze skraju pola karnego.
To powinien być jego drugi gol, ale dwie minuty wcześniej Polak uderzył głową, a piłkę z linii wybił Carcelen. Dopiero udana dobitka Sergiego Roberto dała Barcelonie pierwszego gola. A Lewandowski chwilę później strzelił drugiego. Cadiz było na łopatkach, a polski napastnik w końcu się uśmiechnął. Mógł zbić pięści na wysokości klatki piersiowej, spojrzeć w niebo i wysłać całusa w kierunku siedzącej na trybunach rodziny i przyjaciół, co robi od lat po zdobytych bramkach.
W niedzielę zrobił to raz - po przerwie już więcej nie trafił, Xavi zmienił go w 74. minucie. Zmiana była zrozumiała, bo w czwartek Barcelona gra z Manchesterem United. Także dla samego Lewandowskiego, który w końcu wykonał zadanie. W końcu cieszył się na Camp Nou w swoim stylu. Pierwszy raz od 23 października, kiedy zdobył tutaj swoją ostatnią bramkę w wygranym 4:0 meczu z Athletikiem Bilbao.
Barcelona w niedzielę wygrała z Cadiz 2:0. Po 22 kolejkach wciąż ma osiem punktów przewagi nad drugim w tabeli Realem Madryt. W niedzielę zagra na wyjeździe z Almerią (godz. 18.30), ale wcześniej - bo już w czwartek o 21 - czeka ją rewanż z Manchesterem United w 1/16 Ligi Europy. W pierwszym meczu na Camp Nou był remis 2:2.