Liga angielska. Szczęsny MU nie zatrzymał

Debiutujący w lidze angielskiej Wojciech Szczęsny bronił pewnie i dojrzale, ale bohaterem Arsenalu nie został, bo Park Ji-Sung strzelił jednego z najbardziej przypadkowych goli w karierze. Manchester United wygrał szlagier 1:0.

Zobacz jak bronił Szczęsny na Zczuba.tv

Informacja z poniedziałkowego poranka brzmiała wręcz szokująco. Oto 20-letni chłopak z Polski miał po raz pierwszy poczuć na własnej skórze, czym jest liga angielska, akurat w boju wagi superciężkiej, między liderem i wiceliderem tabeli. Z gatunku tych, które decydują o tytule.

Niewiarygodne. To miał być przecież wieczór, w którym londyńczycy pokażą, że wreszcie dorośli, stać ich na pobicie MU oraz Chelsea i zdobycie pierwszego od pięciu lat mistrzostwa! A jednak. Chroniącego ostatnio bramki Arsenalu Łukasza Fabiańskiego zepchnął na ławkę rezerwowych drobny uraz. Prawdopodobnie - tak sugerowała brytyjska prasa, klub oficjalnego komunikatu nie wydał.

Szczęsny, któremu trener Arsene Wenger wieści karierę jednego z najlepszych bramkarzy na świecie, egzamin zdał. Tuż po przerwie w sytuacji sam na sam próbował pokonać go Anderson, ale golkiper Arsenalu wyciągnął ręce i odbił piłkę. To była jedna z najlepszych okazji na drugiego gola gospodarzy.

Pięć minut przed końcem Polak nie dał się przelobować Rooneyowi. Wcześniej supergwiazdor rywali wykonywał rzut karny, podyktowany za zagranie ręką najsłabszego na boisku Gaela Clichy'ego. Strzelił ponad bramką. W niedzielę polski bramkarz napisał na Twitterze, że jest "więcej niż gotowy" na Rooneya.

- Wojciech jest pewny siebie i ma umiejętności. Mam nadzieję, że dobrze zagramy w obronie i będzie miał mało pracy, ale wierzę w niego - przekonywał po przyjeździe na Old Trafford Wenger.

Przez 14 lat pracy w Londynie Francuz nie wstawił w lidze między słupki takiego gołowąsa.

W tym sezonie na młodszego golkipera nie postawił żaden trener w Premier League.

Wenger nie miał wyjścia, bo także 33-letni Manuel Almunia się leczy.

Choć Anglicy opisywali, że na rozgrzewce Polak był wyluzowany, mecz zaczął trochę nerwowo. Po jednym z jego pierwszych wybić, piłka wylądowała przy nodze piłkarza MU. Gra nogami wychodziła mu najsłabiej. Ale przy dośrodkowaniach i strzałach interweniował pewnie.

Mecz rozstrzygnął się kilkadziesiąt metrów przed nim. Trener MU Alex Ferguson uznał, że najlepszym sposobem na powstrzymanie kochających wymieniać podania piłkarzy Arsenalu, jest uniemożliwienie im swobodnego rozgrywania. Przed obroną postawił zaporę z trzech specjalistów od odbierania piłki. Kreatywni pomocnicy gości nie mogli się przez nich przepchnąć, więc na własną połowę często wracali się ofensywni Arszawin i Chamakh. Niewiele to pomagało, bo nawet jeśli udało im się wydrzeć piłkę, nie byli w stanie rozpocząć akcji.

Przed przerwą to gospodarze częściej próbowali zaatakować. W drugiej połowie przycisnął Arsenal, ale wystarczyło to tylko do świetnej okazji na bramkę, zmarnowanej przez Chamakha.

Taktyka Manchesteru oznaczała, że mniej jego piłkarzy odpowiadało za rozgrywanie akcji. Gospodarze z trudem przedzierali się pod pole karne, próbowali pokonać Szczęsnego głównie strzałami spoza pola karnego.

Gola strzelili przypadkowo. Po dośrodkowaniu Naniego piłka trafiła w głowę Parka i przelobowała polskiego bramkarza.

Arsenalowi nie pomogło wprowadzenie trzech graczy ofensywnych, słabo wypadł Samir Nasri. Najlepszy w ostatnich tygodniach piłkarz londyńczyków najgłośniej zapowiadał, że jego drużyna udowodni swoją dojrzałość.

W poniedziałek znów pokazała, że stać ją na rywalizowanie jak równy z równym z najlepszymi, ale też znów nie wygrała. A gracze MU powtarzali, że przed meczem, że w futbolu chodzi właśnie o zwycięstwa. Jeśli w niedzielę pokonają innego potentata, broniącą tytułu Chelsea, staną się faworytem rozgrywek.

Więcej o występie Szczęsnego

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.