Kto wyobrażał sobie, że pewnego dnia Jan Bednarek podąży ścieżką wydeptaną przez Virgila van Dijka i z Southampton przejdzie do wielkiego klubu, może być nieco rozczarowany. Polak zamienia ligowego średniaka na średniaka z większym potencjałem. Nie definitywnie, a na wypożyczenie. Nie przy blasku fleszy, a ostatniego dnia okna transferowego, gdy kluby gorączkowo uzupełniają kadrowe braki.
Jeszcze trzy tygodnie do tego transferu by nie doszło. Wszystko zmieniła sobota 13 sierpnia. Tego dnia Diego Carlos, wymarzony stoper Aston Villi, kupiony za 31 mln euro, już w drugim meczu sezonu, zerwał ścięgno Achillesa i wypadł z gry na kilka miesięcy. Trudno nawet oszacować, kiedy wróci, ale na pewno nie w tym roku. W chwili, gdy upadł na murawę, cały plan dotyczący gry w obronie, kreślony przez Stevena Gerrarda długimi tygodniami, mógł trafić do kosza.
Kilkadziesiąt minut później rozpoczął się mecz Southampton z Leeds, w którym goście po godzinie prowadzili 2:0. Ralf Hasenhuttl zdjął wtedy Bednarka z boiska, wprowadził dodatkowego napastnika, a jego zespół odrobił straty i wyszarpał jeden punkt. Polak zszedł z boiska, sfrustrowany rzucił butelką z wodą, usiadł na ławce rezerwowych i skrył głowę w dłoniach. W tak ważnym momencie trener zrezygnował właśnie z niego - do niedawna - swojego ulubieńca. Wtedy kibice widzieli Polaka po raz ostatni. W Southampton nie zagrał już ani minuty.
Drogi Aston Villi i Jana Bednarka zeszły się 31 sierpnia, tuż przed zamknięciem okna transferowego.
Defensywa Southampton to temat na dłuższą rozprawkę - ostatnie czyste konto zachowała w połowie kwietnia, po czym traciła gola w każdym z ostatnich jedenastu ligowych meczów. W całej kadencji Hasenhuttla średnio co cztery mecze traciła przynajmniej trzy gole. Zmieniało się ustawienie - czasami na boisku było trzech środkowych obrońców, czasami dwóch, zmieniali się poszczególni piłkarze, zmieniała się taktyka obronna - czasem Southampton atakował pressingiem, czasem czekał na ruch przeciwnika, zmieniała się też wysokość, na jakiej ustawiali się obrońcy - czasem byli bliżej pola karnego, czasem bliżej linii środkowej. Nie zmieniało się tylko to, że wciąż tracili gole.
Niekiedy wina się rozkładała na kilku piłkarzy, innym razem oczywisty błąd popełniał jeden z obrońców. Hasenhuttl wciąż tego problemu nie rozwiązał, natomiast w ostatnich dwóch meczach (0:1 z Manchesterem United i 2:1 z Chelsea) widać było znaczną poprawę. Groźne sytuacje stworzone przez tych dwóch rywali można było policzyć na palcach jednej ręki. Wcześniej jedna ręka wystarczała co najwyżej, by policzyć błędy z jednej połowy.
Duża w tym zasługa Armela Belli-Kotchapa, 20-letniego reprezentant niemieckiej młodzieżówki, który latem przyszedł z VfL Bochum. De facto to on zastąpił Bednarka. W 2. kolejce sezonu zagrał jeszcze u boku jego i Mohammeda Salisu w ustawieniu z trzema stoperami i wahadłowymi, ale od następnego meczu Hasenhuttl wystawiał już dwóch stoperów - i to Polaka sadzał na ławce rezerwowych. Gdy w końcówkach meczów wprowadzał dodatkowego stopera, sięgał po Lyanco. Bednarek, prawdopodobnie również z racji transferowych plotek i spodziewanego odejścia, spadł dopiero na piąte miejsce w hierarchii stoperów. Gdyby został w Southampton, mógłby mieć spory problem z odpowiednim przygotowaniem się do mundialu.
- To obrońca, który wciąż się uczy - powiedział kilkanaście dni temu Hasenhuttl o 26-letnim Polaku, po którym sam spodziewał się więcej. W grudniu 2018 r., gdy Austriak rozpoczynał pracę w Southampton, Bednarek miał 22 lata i zaledwie pięć rozegranych meczów w debiutanckim sezonie Premier League. Hasenhuttl od razu dostrzegł jego potencjał i wystawił w każdym z pierwszych 19 spotkań. Pasował do jego agresywnej gry znacznie bardziej niż statyczni Wesley Hoedt i Maya Yoshida. Był też dużo młodszy, więc Hasenhuttl mógł rzeźbić jego styl gry na własne potrzeby. Austriak, choć nie buduje bliższych relacji ze swoimi piłkarzami, otoczył Bednarka szczególną uwagą, bo imponował mu ambicją i szczegółowością - przywiązywaniem uwagi do diety czy własnymi analizami, które przeprowadzał po meczach. Swego czasu Austriak prosił go nawet, by nieco odpuścił, bo przesadna analiza własnych zagrań miała doprowadzać go do obłędu. Bednarek, zdaniem trenera, przyjmował wręcz za dużo danych, co przeszkadzało mu na boisku zamiast pomagać. Hasenhuttl podchodził jednak do tego z uśmiechem - lepiej odciągać piłkarza od pracy niż go do niej zaganiać. Wzajemnie cenili w sobie szczerość. Sporo rozmawiali i często publicznie obsypywali się komplementami: Bednarek mówił, że Hansenhuttl może pracować w wielkich klubach, a on nazywał Polaka "swoim strażakiem".
Dlaczego zatem jeden z największych pożarów, odkąd został trener Southampton, postanowił go ugasić bez niego? Po meczu z Tottenhamem (1:4) według brytyjskich bukmacherów Hasenhuttl był jednym z faworytów do najszybszego zwolnienia. Lokalne media podały, że Austriak stracił zaufanie najbardziej doświadczonych zawodników Southampton. Gdy przegrywał 0:2 z Leeds, w głowach wielu kibiców mogła pojawić się myśl, czy nie prowadzi zespołu po raz ostatni. Uratował się remisem, wygrał następny mecz z Leicester, nieźle wypadł też z United (mimo porażki 0:1) i w środku tygodnia pokonał Chelsea. Plotki o zwolnieniu przycichły, a Bella-Kotchap, który zastąpił Bednarka jest jednym z najbardziej chwalonych zawodników. Wielu ekspertów wiąże poprawę gry w obronie z jego wejściem do zespołu.
- Trwa debata, czy Bednarek był ofiarą okoliczności, czy jednym ze współwinnych upadku - napisał "The Athletic". Z jednej strony w ostatnich dwóch sezonach Polak miał najwięcej przechwytów w całej lidze - 156, co należy wiązać z odważnym i agresywnym stylem gry Hasenhuttl. Z drugiej jednak, był na boisku zawsze, gdy zespół tracił gole - również w meczach, gdy Southampton przegrywało 0:9 z Manchesterem United i Leicester City. W całym poprzednim sezonie i w pierwszych meczach tego był częścią jednej z najgorszych defensyw w Premier League. Gdy w grudniu 2020 r. przedłużał kontrakt, miał 24 lata, ale Hasehuttl wciąż mówił, że to "ważny piłkarz na przyszłość". Prawdopodobnie "na przyszłość", która nigdy nie nadeszła. Bednarek zatopił się w marazmie całego Southampton. Nie został liderem całej formacji. Lepiej prezentował się z Jannikiem Vestergaardem u boku, gdy to Duńczyk dowodził. Z czasem przestał się rozwijać, jak cały zespół. Nie doszedł do poziomu, którego spodziewał się Hasenhuttl i polscy kibice wieszczący jego transfer do czołowych angielskich klubów.
Historia zatoczyła koło. Zawodnicy, na których cztery lata temu Hasenhuttl zamierzał oprzeć swoje Southampton, są dzisiaj na bocznym torze. Nie tylko Bednarek, którzy przeprowadza się do Birmingham, ale też wchodzący z nim do pierwszego składu Jack Stephens, wypożyczony do Bournemouth czy Nathan Redmond. Bednarek jest dziś Yoshidą, a w jego roli sprzed czterech lat występuje młodszy, agresywniejszy i bardziej perspektywiczny Bella-Kotchap.
Z Aston Villą stworzy związek z rozsądku. Ona zapałała miłością do kogoś zupełnie innego, ale romans z Diego Carlosem okazał się krótki. Wrócą do siebie, ale za jakiś czas. Życie nie znosi jednak pustki, a co dopiero defensywa w zespole Premier League! Szefowie klubu musieli się rozejrzeć za tymczasowym następcą Brazylijczyka. Drużyna Stevena Gerrarda jest na przedostatnim miejscu w tabeli. W pięciu meczach poniosła cztery porażki i straciła 9 goli. Rozczarowanie jest olbrzymie, bo wzmocniona latem kadra jest na tyle szeroka i mocna, że nikogo nie dziwiły plany zajęcia miejsca w górnej połowie tabeli. Niektórym kibicom marzyło się wręcz miejsce "best of the rest", czyli najlepszego z pozostałych, jak określa się w Anglii 7. pozycję - tuż za sześcioma gigantami.
W Birmingham Bednarek będzie rywalizował z trzema stoperami, którzy są w klubie od dłuższego czasu. Gerrard zawsze stosuje ustawienie z czterema obrońcami - dwoma środkowymi i bocznymi. Pewniakiem do gry na środku wciąż wydaje się Tyron Mings, który jeszcze w poprzednim sezonie był kapitanem zespołu, ale latem Gerrard uznał, że lepiej będzie, jeśli opaskę odda Johnowi McGinnowi i skupi się tylko na swojej grze. Zdaniem trenera Aston Villi, odpowiadanie za cały zespół źle wpływało na jego koncentrację. Mimo braku opaski i zniżki formy w ostatnich miesiącach, Mings pozostaje dowódcą całej defensywy. Nie jest nie do zastąpienia, ale Bednarkowi łatwiej będzie wskoczyć w hierarchii przed Ezriego Konsę i Caluma Chambersa.
- Obaj mają swoje zalety. Chambers jest bardzo dobry w rozegraniu, z kolei Konsa jest najszybszy ze wszystkich stoperów Aston Villi. Ale te atuty nie przykrywają ich braków. Obaj przeciętnie bronią i niewiele dają przy obronie stałych fragmentów gry, z których tracimy w ostatnich tygodniach wiele goli - opisuje Patrick Rowe, dziennikarz "Birmingham Mail". - Myślę, że Bednarek jest naprawdę solidnym stoperem i może dać zespołowi to, czego najbardziej mu brakuje. Właśnie tę solidność. Gdy Gerrard zaczynał u nas pracować, zaczął od poprawy defensywy i byliśmy w tym aspekcie naprawdę dobrzy. Trudno było nas zranić. Sięgnięcie po Bednarka sugeruje według mnie, że wracamy do podstaw i kosztem szybkości albo wyprowadzenia stawiamy na bezpieczeństwo - dodaje.
- Latem wokół klubu panowały świetne nastroje. Kibice liczyli na bardzo dobry sezon, ale kontuzja Diego Carlosa zmieniła sytuację. Było jasne, że musimy sięgnąć po nowego obrońcę, który załata tę dziurę. Bednarek to dobry wybór, bo nie musi przyzwyczajać się do tej ligi. Zna ją doskonale, ma doświadczenie i jest wysoki, a zespół bardzo tego potrzebuje. Ale niesprawiedliwe byłoby proszenie Bednarka, by całkowicie wypełnił pustkę po Carlosie - twierdzi Rowe. - Odczucia kibiców, wobec tego transferu są różne. Część dostrzega wartość, jaką Bednarek może wnieść, inni są rozczarowani wynikami, więc psioczą na wszystko, co się dzieje wokół klubu - uśmiecha się dziennikarz "Birmingham Mail"
Przed Bednarkiem ważne tygodnie, w których powinien wywalczyć miejsce w składzie Aston Villi, by w dobrej formie polecieć na mistrzostwa świata do Kataru. Sytuacja, w której znalazł się zespół Gerrarda już po 5. kolejce sezonu, powinna mu sprzyjać. Trener - podobnie jak w Hasenhuttl w Southampton - będzie szukał zmian i najlepszego zestawienia defensywy. Trudno jednak wskazać, kto w tym wyścigu jest faworytem: Konsa czy Bednarek.