Była 14. minuta meczu. Do tego czasu gra Legii Warszawa kompletnie się nie kleiła, to goście prezentowali się lepiej, choć nie mieli 100 proc. sytuacji do zdobycia bramki. Wtedy gospodarze mieli pierwszy w meczu rzut rożny.
Z prawej strony dośrodkował Portugalczyk Josue, Tomas Pekhart nie oddał strzału, ale musnął piłkę. Ta trafiła pod nogi Rafała Augustyniaka, który potężnym strzałem z sześciu metrów pod poprzeczkę wbił gola. Zrobił to, co nie udało mu się w przegranym 1:2 meczu ligowym z Rakowem Częstochowa.
Dla Legii był to pierwszy gol z rzutu rożnego w tym sezonie! Ostatni raz z tego stałego fragmentu gry warszawianie trafili jeszcze w poprzednim sezonie - 27 maja tego roku w ostatniej kolejce ze Śląskiem Wrocław (3:1). Wtedy też dośrodkowywał Josue i też gola strzelił Augustyniak. Z tą różnicą, że wtedy trafił głową.
- Przemysław Langier z Goal.pl wyliczył, że na wszystkich frontach w sezonie 2023/24 Legia miała aż 140 rzutów rożnych, a mimo to po żadnym z nich nie potrafiła trafić do siatki - pisał Jakub Seweryn, dziennikarz Sport.pl.
Strzelony gol sprawił, że gospodarze złapali wiatr w żagle. W 30. minucie Ernest Muci pięknie podał prostopadle między dwóch obrońców w pole karne do Patryka Kuna, a ten został sfaulowany przez rywala. Sędzia błyskawicznie wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Josue. Najpierw Portugalczyk ją pocałował, a po chwili strzelił mocno w róg. Bramkarz gości Marko Marić wyczuł intencję strzelca, ale nie był w stanie sięgnąć piłki. Dla Josuego to piąty gol w tym sezonie we wszystkich rozgrywkach.
W doliczonym czasie gry tej części goście mogli strzelić kontaktowego gola. Z jedenastu metrów strzelał niepilnowany przez nikogo Dario Canadjija, ale fatalnie przestrzelił.
Warto też dodać, że działo się też przed pierwszym gwizdkiem sędziego (Hiszpan Ricardo de Burgos Bengoetxea). Kibice gospodarzy przygotowali bowiem efektowną kartoniadę. "Warszawa nigdy się nie poddaje" - taką oprawę, a w zasadzie kartoniadę przygotowali w czwartek "Nieznani Sprawcy". Tym razem obyło się bez zakazanej na stadionach pirotechniki, za co Legia już zapłaciła w tym sezonie karę - pisał Bartłomiej Kubiak, dziennikarz Sport.pl.
W drugiej połowie gospodarze byli zdecydowanie lepsi. Nie potrafili jednak podwyższyć wyniku, bo brakowało im skuteczności. A konkretnie Pawłowi Wszołkowi. To właśnie on miał dwie najlepsze sytuacje na podwyższenie prowadzenia. Najpierw w 69. minucie gospodarze zagrali piękną, koronkową akcję. Ernest Muci z łatwością minął rywala na lewej stronie, podał na 16. metr do Josuego, ten mógł strzelać, ale kapitalnie odegrał do Wszołka, który kopnął z pierwszej piłki z lewej nogi z ośmiu metrów, ale obok słupka. Wszołek aż złapał się za głowę po tej próbie. 120 sekund później ten sam zawodnik po rykoszecie i złej interwencji obrońcy strzelał z sześciu metrów, ale został zablokowany.
Goście w drugiej połowie zaprezentowali się mizernie. Nie mieli żadnej 100 proc. okazji na gola, razili niedokładnością w ataku pozycyjnym. Nie popisali się też kibice drużyny Zrinjski Mostar.
"Kibice (?) Zrinjskiego próbowali rzucić racę na sektor gospodarzy. Siatka ochronna dała radę" - napisał na Twitterze Jakub Seweryn.
Legia Warszawa pierwszy raz w tym sezonie w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy zachowała czyste konto i umocniła się na pozycji lidera grupy E. Po czterech spotkaniach ma dziewięć punktów! W drugim czwartkowym starciu w tej grupie Aston Villa podejmie AZ Alkmaar (początek o godz. 21, transmisja w Viaplay).
Warszawianie w piątej kolejce zagrają 30 listopada na wyjeździe z Aston Villą. A w niedzielę (godz. 17.30) przed własną publicznością w hicie kolejki zmierzą się z Lechem Poznań. Relacja na żywo z obu spotkań na Sport.pl oraz w aplikacji Sport.pl LIVE.