W zdecydowanie lepszej sytuacji po pierwszym meczu byli gracze Interu, którzy wygrali 2:0 po bramkach Mkhitaryana oraz Dzeko. We wtorek formalnie pełnili rolę gospodarzy, więc obiekt Giuseppe Meazza w większości wypełnił się ich kibicami. Natomiast fani Milanu nadzieje w odrobienie strat upatrywali głównie w powrocie do zdrowia i podstawowej jedenastki Rafaela Leao, najlepszego zawodnika ekipy Stefano Pioliego.
Formalni goście wtorkowego starcia od razu ruszyli do ataków i już w 11. minucie stworzyli sobie fenomenalną okazję do zdobycia bramki. Sandro Tonali urwał się lewym skrzydłem i wpadł w pole karne idealnie wystawiając piłkę na jedenasty metr do Brahima Diaza. Hiszpan oddał strzał z pierwszej piłki, ale świetną, instynktowną interwencją popisał się golkiper Interu, Andre Onana. Kilka chwil później klasę udowodnił również jego vis a vis - Mike Maignan - lecz sędzia boczny podniósł chorągiewkę.
W następnych minutach impet ataków Milanu nieznacznie spadł, a mecz zrobił się coraz brzydszy, choć z boiska wciąż kipiało energią. Niestety często tą złą, gdyż pojawiło się sporo fauli, a Clement Turpin, sędzia spotkania, bardzo długo zwlekał z pokazaniem żółtej kartki, mimo że kilkukrotnie miał do tego okazje. Simone Inzaghi, szkoleniowiec Interu, wściekał się i szalał przy linii boiska z powodu niektórych decyzji arbitra. Aż czternaście fauli na swoim koncie mieli gracze Milanu w pierwszej połowie - nie obejrzeli ani jednej żółtej kartki.
Za to Nerazzurri wydawali się bardzo dobrze poukładani w defensywie i poza początkowym kwadransem, szybko rozbijali ataki rywali. Lecz nagle w 37. minucie błąd popełnił Darmian i po raz pierwszy w tym spotkaniu wolną przestrzeń miał Rafael Leao. Portugalczyk wpadł w pole karne, ale jego strzał lewą nogą minął słupek bramki Onany. Podobnie jak w pierwszym kwadransie, na sytuację Milanu dobrą okazją odpowiedział Inter. Uderzeniem piłki głową po dośrodkowaniu w pole karne ze stojącej piłki popisał się Dzeko, ale Maignan ponownie fenomenalnie interweniował. Francuz udowodnił, że jest topowym bramkarzem na świecie.
Druga połowa w zdecydowany sposób odpowiedziała na to, kto jest w tym dwumeczu lepszy i zasługuje na awans do finału Ligi Mistrzów, który odbędzie w Stambule. Milan miał ogromne problemy z kreowaniem sytuacji i mimo że posiadał piłkę zdecydowanie częściej, to robił to głównie na swojej połowie i w środkowej części boiska. Inter wycofał się, zamknął swoją połowę i całkowicie kontrolował wydarzenia boiskowe, raz po raz wychodząc z kontrą.
Podopiecznym Simeone Inzaghiego udało się zadać decydujący cios w 74. minucie za sprawą duetu "LuLa" - jak Lautaro Martineza i Romelu Lukaku nazywają Włosi. Belg świetnie ochraniał piłkę w polu karnym Milanu i dograł do Argentyńczyka, który mocnym strzałem w krótki róg pokonał Maignana. "Super Mike" tym razem nie uratował swojego zespołu, a Inter mógł zacząć bukować bilety do Stambułu.
Nawet w sytuacji skrajnie niekorzystnej Milan nie potrafił rzucić wszelkich sił do ataku, aby chociaż spróbować zagrozić bramce Onany. To Inter wciąż kontrolował mecz, a Lautaro Martinez, najpierw z Edinem Dzeko, a potem z Romelu Lukaku rozbijali defensywę Rossonerich. Argentyńczyk przy zejściu z boiska otrzymał owacje na stojąco. W pełni zasłużone, gdyż strzelił jedynego gola i był najlepszym graczem na boisku.
Kapitan Interu wprowadził swoją drużynę do finału Ligi Mistrzów, który 10 czerwca odbędzie się w Stambule. Podopieczni Simone Inzaghiego zmierzą się w nim z Manchesterem City lub Realem Madryt. Ostatni raz zespół z Giuseppe Meazza w finale Champions League grał w 2010 roku. Wówczas wygrał całe rozgrywki pod wodzą Jose Mourinho.
Komentarze (16)
Nawet "Super Mike" nie pomógł. Wielki Lautaro Martinez wprowadza Inter do finału Ligi Mistrzów