Michał Probierz został wybrany nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. Zastąpił na tym stanowisku zwolnionego kilkanaście dni temu Fernando Santosa, który prowadził drużynę narodową przez niecałe osiem miesięcy. Głównym zadaniem 51-letniego trenera jest awans na Euro 2024.
Probierz jest zatrudniony w PZPN-ie od lipca zeszłego roku, gdy objął kadrę do lat 21. Wcześniej był trenerem i wiceprezesem Cracovii, gdzie według nieoficjalnych informacji otrzymywał 120 tysięcy złotych. Teraz będzie mógł liczyć na znacznie większe zarobki.
Według wyliczeń portalu Business Insider nowy selekcjoner ma otrzymywać co najmniej 200 tys. zł miesięcznie, czyli co najmniej 2,4 miliona zł rocznie. Zaznaczono, że kwota może być "sporo wyższa". Szacunki te są oparte między innymi na kwotach, jakie dostawali poprzedni polscy trenerzy na tym stanowisku. W przypadku Czesława Michniewicza było to 180-200 tys. zł, a Jerzego Brzęczka ok. 160 tys. zł.
Więcej podobnych treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Znacznie więcej dostawali zagraniczni szkoleniowcy. Santos oraz Paulo Sousa mogli liczyć odpowiednio na 700 tys. zł miesięcznie (8,4 mln zł rocznie) oraz 300 tys. zł miesięcznie (3,6 mln zł rocznie). Należy zaznaczyć, że wszystkie kwoty są nieoficjalne. - PZPN nie ujawnia i nigdy nie ujawniał zarobków swoich pracowników - powiedzał Business Insider Tomasz Kozłowski, dyrektor komunikacji w związku.
51-latek poza wysoką pensją otrzyma także służbowe auto. Według portalu o2.pl będzie to luksusowy DS 7 Crossback E-Tense. Aby kupić taki samochód, trzeba zapłacić co najmniej 229 tys. zł. W tym wypadku Probierz góruje nad Santosem. "Fakt" przypomniał, że Portugalczyk jako selekcjoner miał do dyspozycji Peugeot 3008, ceny tego modelu zaczynają się od 136 tys. zł.
PZPN stać na takie wydatki, gdyż dysponuje potężnym budżetem. Ostatnie dane wskazują, że roczne przychody wyniosły 327 mln zł. Około 40 proc. tej kwoty pochodzi z umów sponsorskich, reklamowych i praw telewizyjnych. Duże pieniądze związkowi przynoszą także występy reprezentacji na turniejach. Za awans na Euro 2024 UEFA płaci 9,25 mln euro (ok. 43 mln zł), strata tych pieniędzy byłaby dużym ciosem dla polskiej piłki.
Na razie drużyna narodowa ma kłopoty, po pięciu kolejkach eliminacji ma tylko sześć punktów i zajmuje przedostatnie miejsce w grupie E. W październiku czekają ją dwa spotkania, z Wyspami Owczymi (12.10) oraz Mołdawią (15.10).