Całe zamieszanie z Krzysztofem Piątkiem jest wynikiem dość niespodziewanie ustanowionego przez FIFA przepisu. Opublikowano go w sierpniu, na kilka dni przed początkiem zgrupowań reprezentacji. To przepis, który kluby starają się wykorzystywać, jak tylko mogą, bo wrześniowe zgrupowania reprezentacji są im nie na rękę. W Niemczech, we Włoszech, w Anglii, ale też w połowie Europy to najważniejszy moment okresu przygotowawczego do nowego, opóźnionego przez koronawirusa sezonu.
We wspominanym przepisie czytamy, że "klub ma prawo odmówić wysłania zawodnika na zgrupowanie reprezentacji w sytuacji, w której po powrocie musiałby on przejść obowiązkową, co najmniej pięciodniową kwarantannę". To dlatego władze ligi MLS nie puszczają swych graczy do Europy. Zawodnicy po powrocie ze Starego Kontynentu do Ameryki musieliby pozostać w dziesięciodniowej izolacji i nie ma od tego wyjątku.
Sytuacja w samej Europie jest jednak nieco inna. UEFA podczas sierpniowej telekonferencji zwróciła uwagę federacjom, by te same porozumiewały się z krajowymi rządami i wyjaśniały sprawę możliwej kwarantanny i obostrzeń, które mogą czekać na powracających do klubów piłkarzy. Zdecydowana większość federacji tak właśnie zrobiła. Ustaliła, że funkcjonujący w kadrze w reżimach sanitarnych piłkarze nie będą mieć żadnych problemów. Angielska FA rozesłała nawet do grających na Wyspach zawodników pisma i dokumenty informujące, że po powrocie ze zgrupowań do Anglii będą mogli funkcjonować normalnie. PZPN, wyczuwając możliwe kłopoty, też badał sprawę i wymieniał się z różnymi federacjami pismami.
- Jeszcze przed zgrupowaniem napisało do nas kilka klubów z Włoch, mających wątpliwości co do puszczania na kadrę swych graczy - tłumaczy nam Jakub Kwiatkowski, team manager i rzecznik prasowy polskiej reprezentacji. - Przesłaliśmy im pismo, które otrzymaliśmy od Włoskiej Federacji Piłkarskiej z jej wykładnią prawną tej kwestii. Wtedy temat szybko ucichł - dodaje.
Podobną wymianę PZPN przeprowadził też z DFB (federacja niemiecka). Dostał informację, że nasi sąsiedzi robią wszystko, by u nich było podobnie, choć mają większe zamieszanie z przepisami stosowanymi w poszczególnych regionach. Ze strony Herthy przed przyjazdem Piątka na zgrupowanie problemów jednak nie było. Pojawiły się później.
- Przedstawiciel Herthy dzwonił do mnie przed meczem z Holandią. To wtedy pierwszy raz chcieli, aby Piątek nie jechał na spotkanie z Bośnią i Hercegowiną. Przed zgrupowaniem kadry nie było takiego tematu, a tym bardziej nie było żadnych ustaleń związanych z wcześniejszym powrotem gracza – tłumaczy nam Kwiatkowski ze zdziwieniem przyjmujący to, co tej sprawie napisał "Kicker". Zdaniem niemieckiej gazety "władze Herthy ustaliły z władzami PZPN, że Piątek po pierwszym meczu wróci do Berlina". - Na pewno nie było takiego ustalenia - powtarza Kwiatkowski.
- To okrutne, co dzieje się za kulisami - stwierdził cytowany przez "Kicker" trener Bruno Labbadia, odnosząc się do walki z federacjami o występy piłkarzy w meczach reprezentacyjnych. Tyle, że to Niemcy nie chcieli w sprawie Piątka ustąpić.
Od Kwiatkowskiego usłyszeli trzy rzeczy: że nie ma przepisu, na mocy którego klub może zażądać powrotu zawodnika w trakcie zgrupowania, że regulacje w sprawie podróżujących piłkarzy na linii klub - rząd UEFA pozostawiła klubom, że po zakończeniu zgrupowania Piątek powróci do Berlina z Polski (w Niemczech nie obowiązują żadne restrykcje na podróże z naszego kraju). Działacze Herthy postanowili jednak szukać pomocy u przedstawicieli FIFA. O ile wyjazd do Holandii im nie przeszkadzał, to do Bośni już tak, bo po powrocie z tego kraju trzeba udać się na izolację. Po jakimś czasie do Kwiatkowskiego odezwał się zatem również przedstawiciel FIFA z prośbą o stanowisko PZPN.
- Potraktowaliśmy to bardziej jako grę Herthy, która szykuje się na piątkowy Puchar Niemiec, próbę wywarcia presji i szybszego ściągnięcia do klubu swego zawodnika - tłumaczy nam Kwiatkowski. Dodaje, że FIFA po wymianie mailowej przyznała rację Polsce i zwróciła uwagę na zdanie samego gracza. - Piątek chciał z nami lecieć do Zenicy, chciał być z kadrą - kończy Kwiatkowski.
- Ze względu na te okoliczności mecze reprezentacji we wrześniu nie mają żadnego sensu - mówił Preetz cytowany przez "Kickera". - Irytujące jest to, że nie ma jasnych przepisów w tej sprawie. Zamiast zajmować się choćby szkoleniem, to pochłaniają nas formalności związane z koronawirusem - dodawał Labbadia, któremu z powodu kontuzji czy wyjazdów na kadrę ubyło ostatnio sporo piłkarzy. Ze Słowakami (Peterem Pekarikiem i Ondrejem Dudą) oraz z Holendrami (Deyovaisio Zeefuikiem, Daishawnem Redanem i Javairo Dilrosunem) i ich federacjami Hertha się porozumiała i ściągnie ich ze zgrupowań wcześniej. Myślała, że podobnie pójdzie z Piątkiem. Na samego zawodnika też wywierano presję i nie raz dzwoniono do niego z Berlina, bardziej z pretensjami niż prośbami.
Napastnik musi liczyć się z tym, że po przyjeździe do klubu może mieć nieprzyjemności, a trener nie wystawi go na piątkowy mecz Pucharu Niemiec z Eintrachtem Brunszwik. O ile w ogóle Piątek będzie mógł w nim formalnie zagrać. "Kicker" pisze, że Hertha jest w kontakcie z berlińskim departamentem zdrowia i ustala czy piłkarz rzeczywiście będzie musiał udać się na pięciodniową kwarantannę, czy ze względu na funkcjonowanie w reżimie sanitarnym i testach, które przechodzi regularnie, będzie dostępny dla Labbadii zaraz po powrocie do klubu.
Mecz Polski z Bośnią i Hercegowiną, w którym Piątek będzie prawdopodobnie zmiennikiem Arkadiusza Milika i w Zenicy usiądzie na ławce, rozpocznie się w poniedziałek o 20.45. Relacja live na Sport.pl
Przeczytaj także:
Komentarze (17)
PZPN odpowiada na zarzuty Herthy Berlin ws. Krzysztofa Piątka
Chociaż strzel bramkę dla Polski, na pohybel dojczlandom!
Innych podróżnych nie pytają czy byli w BiH
Od zawsze
Deutschland Deutschland uber alles?!?!