To był dobry mecz, pełen zwrotów akcji, a wygrana angielskiej drużyny z Holandią, bardzo ucieszyła brytyjskie media. Jednak szczególnie okoliczności odrobienia strat, stały się przedmiotem ostrych wymian. Chodziło o sytuację przy stanie 0:1, w której na bramkę Holendrów strzelał Harry Kane, a piłka poszybowała nad poprzeczką. Stopa kapitana Anglii po strzale miała kontakt z nogą Denzela Dumfriesa. Kane upadł z grymasem bólu, ale sędzia nie reagował. Karnego przyznał po interwencji VAR.
W studiu telewizji ITV o tę sytuację pokłócili się byli reprezentanci kraju, a obecnie eksperci stacji, Gary Neville i Ian Wright. - Jako obrońca uważam, że przyznanie, za to karnego, jeszcze w tak ważnym meczu to hańba. Obrońca naturalnie wystawił nogę, by spróbować zablokować strzał. To nie był dla mnie karny. To nawet nie było blisko karnego - grzmiał Neville. - Ale Gary, gdyby to było gdziekolwiek indziej na boisku, to od razu byłby faul! W dobie VAR to było lekkomyślne zachowanie - odpowiadał mu Wright. Panowie nie doszli do porozumienia, ale nie to było najważniejsze.
"Trzy Lwy" kreowały kolejne, groźne sytuacje, grały szybciej i błyskotliwiej od rywala i wygrały mecz, strzelając gola w 90 minucie. Dramaturgia, której nie powstydziłby się najlepszy reżyser.
"To niesamowite. Wszyscy zadajemy sobie pytanie: Gdzie ta drużyna ukrywała się przez ostatni miesiąc?" - pytają dziennikarze "The Mirror" nawiązując, do tego, że Anglia od początku turnieju była daleko od swojej najlepszej formy, ale dała z siebie wszystko, w kluczowych momentach turnieju, strzelając decydującego o pozostaniu na turnieju gola w doliczonym czasie meczu ze Słowacją, czy pokonując Szwajcarię w rzutach karnych, a teraz nokautując Holandię tuż przed końcowym gwizdkiem. Takie rozstrzygnięcie nawiązując do półfinału portal nazywa zresztą "pół sensacją"
Docenia też trenera Garetha Southgate'a nazywając go "geniuszem zarządzania". To w nawiązaniu, do zmian, których selekcjoner dokonał w końcówce meczu przy stanie 1:1 i ich efektu. Przypomnijmy, że za gola w 90 minucie spotkania odpowiadali rezerwowi. Strzelcem był Ollie Watkins, a asystował mu Cole Palmer. Obaj zostali wpuszczeni na boisko 9 minut przed ich akcją marzeń, a zmieniali reprezentacyjne gwiazdy: Harry’ego Kane’a i Phila Fodena, ale wyszło, że trener wiedział, co robi.
W patetycznym, doceniającym selekcjonera tonie piszą też dziennikarze "The Sun". "Przez wiele tygodni krzyczeliśmy na Garetha Southgate'a, żeby dokonał zmian. Tutaj, na Westfalenstadion w Dortmundzie, selekcjoner dokonał największej podwójnej zmiany w historii jego drużyny narodowej" - spuentowano. Ta zmiana przyczyniła się do tego, że Anglię od zdobycia pierwszego ważnego trofeum od 1966 roku dzieli jeden mecz. Podobnie było jednak na Euro 2020 i finale w Londynie. Wtedy się jednak nie udało.
"Daily Mail" oprócz tego, że zastanawia się, iż może nadszedł już czas "skończyć śmiać się z Southgate’a", to chwali Kobbiego Mainoo. Dzieciaka, który w wieku 19 lat został najmłodszym graczem, który kiedykolwiek reprezentował Anglię w półfinale ważnego turnieju. Zagrał on niemal pełne 90 minut w prestiżowym półfinałowym spotkaniu i "zaprezentował się w sposób, który przeczył jego młodemu wiekowi" - pisał wysłannik gazety na Euro. "Emanował odwagą i walecznością, a z takimi umiejętnościami powinien być przyszłością angielskiej pomocy" - czytamy. Na docenienie młodziana zdecydował się też "The Sun". Myśleliśmy, że Anglia ma tylko jeden talent pokoleniowy (Jude'a Bellinghama), ale nagle w polu widzenia pojawił się ktoś inny" - komplementowano Mainoo.
"The Guardian" zaznacza okoliczności, jakie teraz pomagają Anglii na tym turnieju i taktykę na wygrywanie. "Problem tej drużyny, w kolejnych ważnych meczach ostatnich imprez, było to, że Anglia szybko wychodziła na prowadzenie" - nieco ironizuje dziennikarz gazety, przypominając, że potem przeradzało się to w próbę obrony wyniku, co kończyło się źle. "Czy nie lepszym sposobem jest zatem obejmowanie prowadzenia dopiero na samym końcu meczu?" - uśmiecha się dziennikarz gazety.
Brytyjskie media zaznaczają też, że na trybunach podczas meczu w Dortmundzie usiadło wiele brytyjskich gwiazd. Kadrze kibicował m.in. Ed Sheerun czy Adele. Swój koncert w Londynie przerwał też amerykański zespół The Killers, który wyświetlił na wielkim telebimie ostatnie minuty meczu i cieszył zwycięstwem wraz z szalejącą publicznością.
Media przekazują, że najbardziej zaskoczył jednak Król Karol III, który już 5 minut po ostatnim gwizdku pogratulował Anglii dotarcia do finału i przesłał życzenia powodzenia przed niedzielą. Miał też na ten dzień prośbę.
"Chciałbym zachęcić was do zapewnienia sobie zwycięstwa, zanim zajdzie potrzeba strzelania w ostatniej chwili lub kolejnego konkursu karnych. Jestem pewien, że to znacznie uspokoiłoby pracę serc i obniżyło ciśnienie u naszych obywateli - przekazał humorystycznie, życząc powodzenia.
Finał z Hiszpanią Anglia zagra w niedzielę o 21.00 w Berlinie.