Chodzi o dwóch zawodników pierwszej reprezentacji rugby: Oscara Jégou i Hugo Auradou. To oni zostali oskarżeni o popełnienie napaści na tle seksualnym w hotelu Diplomatic w argentyńskiej Mendozie w nocy z soboty na niedzielę. To hotel, w którym reprezentacja Francji zatrzymała się przed meczami z Argentyną i Urugwajem.
Wymienieni gracze zostali zatrzymani przez argentyńską policję. Główna prokurator ds. przestępstw przeciwko nietykalności cielesnej poinformowała media, że sportowcy zostali już przesłuchani, ale dalej przebywają w areszcie. W związku z oskarżeniem najpierw został wydany krajowy i międzynarodowy nakaz ich aresztowania, a śledczy podjęli szereg działań, by zapobiec ich ewentualnemu wcześniejszemu wyjazdowi za granicę. Dodajmy, że kadra Francji 9 lipca miała lecieć do Montevideo na mecz z Urugwajem, a potem wrócić do Buenos Aires na drugi mecz z Argentyną zaplanowany na 13 lipca.
- Oświadczenie osoby skarżącej było długie i zawierało wiele szczegółów na temat przebiegu wieczoru. Pokrzywdzona została zbadana przez lekarza medycyny sądowej, który stwierdził obrażenia. To właśnie te elementy zdecydowały o wszczęciu śledztwa w sprawie przestępstwa polegającego na wykorzystaniu seksualnym i natychmiastowym tymczasowym aresztowaniu - cytuje wypowiedzi prokurator Danieli Chaler dziennik "L’Equipe".
- Jest to przestępstwo zagrożone wysoką karą i dlatego prawdopodobne było ryzyko ucieczki, tym bardziej że chodzi o dwóch cudzoziemców, którzy mieli udać się do Urugwaju - precyzowała Chaler.
Na zorganizowanej na szybko we wtorek rano konferencji prasowej Florian Grill, prezes Francuskiej Federacji Rugby (FFR), potwierdził łamiącym się głosem, personalia dwóch zatrzymanych zawodników.
- Dochodzenie jest w toku. Sami nie znamy jeszcze wszystkich szczegółów tej sprawy, bo właśnie przyjechaliśmy do Buenos Aires. Oskarżenia są jednak niezwykle poważne - przyznał Grill.
- Musimy pomyśleć też o tej młodej kobiecie. To, co się miało tam wydarzyć, jest przeciwieństwem wszystkiego, czym jest rugby, wszystkiego, co rugby buduje. Ale musimy pozwolić, aby dochodzenie się skończyło - przekazywał ze łzami w oczach prezes federacji. W ostatnich dniach problemów na głowie miał więcej.
Dla drugiej najbardziej popularnej po piłce nożnej drużynowej dyscyplinie we Francji nadszedł bowiem trudny czas. W weekend FFR przepraszała już za rasistowski film jednego ze swych kadrowiczów. Nagranie wstrząsnęło mediami i doprowadziło do wyrzucenia z kadry jego "bohatera" Melvyna Jamineta. Na filmie słychać rugbistę, który mówi: "Matka pyta mnie, czy imprezowałem? Przysięgam, pierwszego Araba, którego spotkam na drodze, walnę z główki. Mówię ci, walnę go z główki". O nagraniu, które w internecie stało się viralem, mówili nawet francuscy politycy zaangażowani w kampanię wyborów parlamentarnych, w której wiele mówiło się o imigrantach. Pisano o skandalu i domagano się kary. Jaminet szybko wydał oświadczenie, w którym przeprosił i zaznaczył, że wypowiedziane słowa "nie odzwierciedlają jego wartości ani wartości francuskiej drużyny rugby".
Po momencie skruchy do akcji ruszyli też prawnicy zawodnika. W swoim komunikacie prasowym poinformowali, że "rozważają postawienie zarzutów wszystkim osobom udostępniającym wideo". Dodali, że telefon został zawodnikowi skradziony, a wideo opublikowano bez jego zgody, co powinno znacznie zmienić podejście do tej sprawy.
W komunikacie opublikowanym z kolei przez Francuską Federację Rugby czytamy, iż ta potępia wypowiedź Jamineta, która jest "całkowicie nie do przyjęcia i sprzeczna z podstawowymi wartościami naszego sportu".
Za wyrzuconego z kadry zawodnika powołano już kolejnego. Raczej mało prawdopodobne jest, że selekcjoner Francji będzie na ostatnią chwilę ściągał kogoś, kto zastąpi oskarżonych o napaść seksualną rugbystów. Oni najbliższe spotkania swej kadry zobaczyć będą mogli tylko w areszcie.
Pierwszy mecz z mocną Argentyną Francja wygrała wysoko 28:13. Kolejne spotkania z Urugwajem i ponowny pojedynek z Argentyną schodzą jednak teraz na dalszy plan. Krótkie tournée po Ameryce Południowej długo może bowiem odbijać się Francji czkawką. - To wszystko jest katastrofalne w skutkach dla tego, co ucieleśnia i co ma ucieleśniać rugby - przyznawał w rozmowie z "L'Equipe" prezes FFR.