Statystyki są wstrząsające: 90 proc. dzieci uprawiających sport doświadcza przemocy. Krzywdzą trenerzy, rodzice i rówieśnicy. Tak dziewczynki, jak i chłopców. Psychicznie, fizycznie i seksualnie. W sportach zespołowych częściej niż w indywidualnych. Badanie przeprowadzone przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę jest przełomowe. Wyniki są alarmujące:
Badanie zostało przeprowadzone w styczniu 2024 r. O swoje doświadczenia z przeszłości pytani byli studenci trzech pierwszych lat z uczelni sportowych. W badaniu wzięło udział 693 respondentów. Rozmawiamy z jedną z jego autorek - Katarzyną Poniatowską, specjalistką ds. ochrony dzieci z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
Okazją do rozmowy było oczywiście przeprowadzenie pierwszych w Polsce badań w tym zakresie, a także publikacja na Sport.pl artykułów o Stomilankach Olsztyn - kobiecym klubie piłkarskim grającym w Ekstralidze, w którym dochodziło do nadużyć. Można je przeczytać TUTAJ.
Katarzyna Poniatowska: Zawsze, gdy natrafiam na doniesienia o tym, że w klubie lub federacji mogła zaistnieć przemoc, pojawia się niezgoda i smutek. A niestety - takich doniesień jest dużo. Pierwsze, o czym pomyślałam, to że przemoc w sporcie nadal jest tematem tabu.
- Chodzi przede wszystkim o pewną normalizację przemocy, akceptowanie jej przez trenerów, którzy często sami byli krzywdzeni w podobny sposób. Powielają schematy, których w przeszłości doświadczyli. Poza tym, oba te teksty pokazują też, że wciąż tuszuje się problemy, zamiata się je pod dywan i zamyka tylko we własnym środowisku.
- Warto zwrócić uwagę na specyfikę przemocy w sporcie, bo ona jest jednak trochę inna.
- Charakterystyczna jest choćby bardzo silna pozycja trenera. Jego relacja z dzieckiem opiera się na zaufaniu, często wymusza podległość, bo dzieci obawiają się tego, że jeżeli nie będą posłuszne trenerowi, to zniweczą swoje starania. Inwestują przecież w treningi swój czas, a ich rodzice inwestują pieniądze. Życie całej rodziny jest nieraz zorganizowane w taki sposób, by dziecko mogło trenować w określonym klubie. Czasami dzieci mieszkają same w bursach lub na przykład jeden z rodziców przenosi się z dzieckiem do innego miasta. Dochodzi do życiowych rewolucji. Dziecko czuje wówczas presję, by osiągnąć odpowiednie wyniki. Nie chce przecież, by trud poszedł na marne.
W kontekście sportu dochodzi też do wykorzystywania seksualnego dzieci. Trener, zdając sobie sprawę ze swojego autorytetu, zaczyna dziecko uwodzić. Najpierw zaczyna je faworyzować. Początkowo dziecko zazwyczaj dobrze się z tym czuje. Cieszy się, że trener poświęca mu większą uwagę. Czuje się wyróżnione. Trener zdobywa zaufanie i sympatię. Kontaktuje się w mediach społecznościowych, inicjuje kolejne rozmowy.
- O modelu uwodzenia.
- Trenerom zależy, by taka relacja pozostawała tajemnicą. Z czasem sprawca coraz bardziej ingeruje w prywatność dziecka, inicjuje rozmowy na tle seksualnym. Bardzo często pewnego rodzaju uwodzeniu lub manipulacji poddawane są nie tylko dzieci, ale też ich rodzice, którzy zostają sponsorami klubu albo w inny sposób wchodzą w przyjacielskie relacje z trenerem. Dla rodziców trener też często staje się autorytetem.
- Należałoby najpierw ustalić zasady bezpiecznych relacji między personelem a dzieckiem. Zawsze należy określić choćby zasady komunikowania się trenera z zawodnikami poza godzinami treningów i poza zawodami. W ten sposób można zapobiec wielu sytuacjom, które sprzyjają budowaniu bliższej relacji, która na pewnym etapie może zmienić się w prywatną. Powinny też istnieć choćby zasady dotyczące transportu dzieci na zawody i inne tego typu wydarzenia.
- Istnieje - z mojego punktu widzenia zupełnie niezrozumiałe - przekonanie, że gdy dzieci mówią, że osoba dorosła stosuje wobec nich przemoc, to kłamią. To mit! Absolutna nieprawda. Do kłamstwa dochodzi zaledwie w 2-6 proc. przypadków. Dlatego należy przyjąć, że jeśli dziecko do nas przychodzi, to najprawdopodobniej mówi prawdę. Bardzo ważna jest reakcja osoby, która powinna interweniować, gdy w klubie ktoś jest krzywdzony. Najczęściej tą osobą jest prezes lub dyrektor. Kluby sportowe często tworzą hermetyczne środowisko, w którym jedna osoba pełni wiele funkcji, więc może wydarzyć się tak, że osoba mająca interweniować sama jest sprawcą przemocy. Może też być jej trudno interweniować, gdy z oskarżonym trenerem łączą ją koleżeńskie czy przyjacielskie relacje. Procedury powinny być więc przygotowane na to, że ostatnie ogniwo w danej organizacji zawiedzie. I tutaj widzę rolę związków i federacji, które zrzeszają kluby. Wówczas to one powinny interweniować.
- Tak. PZPN ma bardzo rozbudowaną politykę, która zawiera wszystkie elementy wymagane w ustawie. Jest to przede wszystkim weryfikacja personelu, zasady bezpiecznych relacji pomiędzy personelem a dziećmi, ale też pomiędzy samymi dziećmi - po to, żeby zapobiegać przemocy rówieśniczej, która jest zdecydowanie najpowszechniejsza. Badania Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę pokazały, że aż 68,5% zawodników i zawodniczek zgadza się ze stwierdzeniem: "Co się dzieje między zawodnikami w szatni, powinno pozostać w szatni". Presja grupy na osiągnięcie wyniku również jest wysoka.
- Jako fundacja stworzyliśmy wzór polityki ochrony dzieci dla podmiotów sportowych, bo uważamy, że sport ma swoją specyfikę, więc procedura powinna być do niej dostosowana. Nie może być uniwersalna, pożyczona od niesportowych instytucji. Wzór jest dostępny na naszej stronie internetowej standardy.fdds.pl. Podobnie jak inne materiały pomocne przy tworzeniu własnych polityk ochrony dzieci. Podkreślamy, że jest to tylko inspiracja, która powinna posłużyć do własnej analizy ryzyka, w oparciu o którą należy stworzyć własne standardy. W najbliższym czasie zaproponujemy zasady budowania bezpiecznych relacji na linii rodzic - trener oraz rodzic - dziecko. Nie mamy na myśli tylko własnego dziecka, ale także inne dzieci, które biorą udział w treningach i meczach. Na podstawie warsztatów, które prowadziliśmy dla dzieci, rodziców i pracowników klubów wiemy, że rodzice też mają swój niechlubny udział w stosowaniu przemocy w klubach.
- Chodzi o dwa rodzaje presji, które rodzice nakładają na dzieci. Pierwszy to presja, którą stosują wobec własnych dzieci. Jest to związane z inwestowaniem pieniędzy czy przekładaniem na nie własnych ambicji.
- I czuje ogromną presję, bo nie chce zawieść rodziców. W takiej sytuacji najczęściej to rodzic i trener decydują, w jaki sposób dziecko ma być zaangażowane w sport. Nie tak to powinno wyglądać. Jeśli traktujemy poważnie podmiotowość dziecka, to stawiamy je w centrum. Niech samo stwierdzi, czy sport będzie rozrywką i pasją, czy będzie traktowany profesjonalnie.
- Chodzi o presję wobec innych dzieci. Zdarza się, że rodzice obwiniają je za niepowodzenia drużyny lub konkretnie swojego dziecka. Ktoś źle uderzył, źle podał, źle rozegrał, przez co zespół przegrał. Pojawia się też agresja słowna wobec przeciwników. Rodzice stosują "trash-talk", żeby rozpraszać drugą drużynę albo na przykład komentują w niewybredny sposób wygląd rywali.
- Na naszej stronie internetowej znajdują się rekomendacje dla organizatorów rozgrywek. Na każdych zawodach, wszystkich meczach, powinny istnieć zasady funkcjonowania kibiców, uwzględniające na przykład to, że nie wolno im stosować żadnej przemocy. O najważniejszych zasadach należy przypominać np. poprzez zawieszenie plakatów na trybunach albo wyświetlanie komunikatów na telebimach. Dobrze też, jeśli organizator rozgrywek zapewni sobie w regulaminie zawodów narzędzia do wyciągania konsekwencji wobec kibiców, którzy nie będą tych zasad przestrzegać. To może być wyproszenie z trybun, ale też nałożenie kar pieniężnych na klub albo wykluczenie klubu z turnieju. Poza tym - pełna zgoda. Edukacja jest najważniejsza. Wie pan, co nam przekazały dzieci, dla których prowadziłyśmy warsztaty z bezpieczeństwa w sporcie?
- Pytałyśmy te dzieci, co chcą przekazać swoim trenerom, z którymi za chwilę mamy spotkanie. Zapytałyśmy, na co powinnyśmy zwrócić im uwagę, jaki mają do nich apel. Odpowiedź była prosta: reagujcie! To najważniejsza puenta całej historii - dzieci oczekują, że dorośli, widząc ich krzywdę, zaoferują im pomoc. To jest najważniejsza potrzeba dzieci. Dopiero później mówiły o tym, by trenerzy nikogo nie faworyzowali i każdemu poświęcali uwagę. Nie uda nam się przeprowadzić psychoterapii tych osób albo całkowicie ich zmienić, ale możemy im pokazać granicę. Pokazać, że to, że są przyzwyczajone do stosowania przemocy, nie oznacza, że to jest norma i nasz klub będzie się na to zgadzał.
- Tak, niestety. Środowisko sportowe sprzyja przemocy. Po prostu.
- I przez presję, o której mówiłam. I przez tę zależność od trenerów, którzy mogą wymuszać na trenujących pewne zachowania. Również przez przedmiotowe traktowanie zawodników i oczekiwanie od dzieci, że podporządkują całe życie treningom i zawodom. Przez wciąż rzadkie zatrudnianie w klubach i akademiach psychologów sportowych. To na szczęście zmienia się na lepsze. Ale to, co się nie zmienia, to podejście do dzieci jak do profesjonalnych sportowców. Nakłanianie do stosowania diety i bardzo poważne podchodzenie do rozwoju w danej dyscyplinie. W oczach dorosłych wciąż najważniejszy jest wynik.
- Nikt tego nie podważa. Ale sposób dotarcia do tego wyniku ma ogromne znaczenie. Brakuje miejsca na zabawę nawet u najmłodszych dzieci. Widzimy to choćby po tym, że trenerzy bardzo mocno oporują przed tym, żebyśmy w politykach ochrony dzieci określili, że dziecko to każda osoba do 18. roku życia.
- Funkcjonuje niepisana zasada, że dzieci powyżej 15., czy czasami nawet 12. roku życia, mogą być traktowane inaczej niż młodsze dzieci. Czyli zaprasza się te dzieci do świata dorosłych, wymaga się od nich bezwzględnego posłuszeństwa i zapomina o tym, że wciąż potrzebują opieki ze strony dorosłych. Poza tym, nie stosujemy przemocy wobec nikogo, niezależnie od tego, czy jest to dziecko, które ma 10 lat, czy 15, czy jest to dorosły, który ma lat 30.
- Tak, prowadząc różne konsultacje dotyczące wzoru polityki ochrony dzieci, spotykamy się z przedstawicielami rozmaitych środowisk i mamy wrażenie, że bardzo często pojawia się wśród trenerów rozgraniczenie, że jeśli mowa o dzieciach do lat 15, to można treningi z nimi traktować jak zabawę i pozwalać im na więcej rzeczy. Ale powyżej tego wieku trenerzy chcą mieć przyzwolenie - i dają sobie takie wewnętrzne przyzwolenie - by wymagać od dzieci znacznie więcej. Nie na zasadzie stawiania bardziej ambitnych celów treningowych, ale na przykład poprzez stosowanie przemocy emocjonalnej. Na przykład poprzez komunikację, która zawiera groźby albo jest nacechowana bardzo krytycznie.
- Zdarza się, że trenerzy określają zasady funkcjonowania swojego klubu, których egzekwowanie odbywa się w przemocowy sposób - na przykład poprzez przekraczanie granic fizycznych dziecka. Usprawiedliwienia dla przemocy fizycznej szukają w tym, że dzieci zgadzają się na tę formę dyscyplinowania. Dzieci nie są w relacji partnerskiej z trenerem. Kiedy występuje relacja zależności, nie możemy mówić o świadomej zgodzie wynikającej z zaufania. Dziecka w żadnym przypadku nie wolno poniżać. Dorosłego także. Dlaczego zatem dajemy sobie przyzwolenie, by w taki sposób traktować dzieci? Widzimy też, że trenerzy często nie ustalają z dziećmi zasad funkcjonowania grupy. W drużynach dochodzi do tzw. fali. Młodsi zawodnicy mają być posłuszni wobec starszych i np. sprzątać za nich boisko po treningu.
- Warto zadać sobie pytanie, w jaki sposób chcemy budować ducha drużyny. Jeżeli poprzez wprowadzanie zależności między zawodnikami i wspieranie przemocy rówieśniczej, z którą obecnie mamy największy problem, to dalej stosujmy takie zasady. Ale chyba nie o to nam chodzi. Chcielibyśmy raczej zbudować ducha drużyny w oparciu o zasadę „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Nie zrobimy tego pokazując dzieciom, że ktoś ma większe przywileje od innych. Znamy przykłady, że zdolnych zawodników takie podejście odrzuca. Nie chcą funkcjonować według tych zasad. Zniechęcają się i porzucają treningi. Wiemy, że środowisko sportowe jest zamknięte i od lat funkcjonuje według określonych zasad, ale trzeba zadać sobie pytanie, czy te zasady są nadal aktualne i czy na pewno są w porządku. A może są krzywdzące?
- Jeżeli podmioty sportowe podejdą do niej poważnie, to przeprowadzą u siebie analizę ryzyka. Zastanowią się, jakie sytuacje mogą sprzyjać stosowaniu przemocy wobec dzieci i na tej podstawie stworzą szytą na miarę, czyli dopasowaną do swoich potrzeb i problemów, politykę ochrony dzieci.
- Absolutnym minimum jest weryfikacja kadry, czyli sprawdzenie jej zarówno w rejestrze przestępców na tle seksualnym, ale również w Krajowym Rejestrze Karnym, czego do tej pory nie było. Chodzi o sprawdzenie, czy te osoby nie popełniły przestępstw na szkodę dzieci. Kolejnym podstawowym warunkiem jest stworzenie zasad bezpiecznych relacji. To profilaktyka, która ma zapobiec sytuacjom, o których rozmawiamy. Jeżeli określimy, jakie zachowania są przemocą, będzie też jasne, na jakie zachowania nie ma przyzwolenia. Jeżeli dzieci dowiedzą się na przykład, że ich trener nie może się z nimi kontaktować przy użyciu prywatnych kanałów komunikacyjnych (np. czatów w mediach społecznościowych) albo nie może zapraszać ich do domu, to będą wiedziały, że te zachowania są przekraczające i powinny zapalić u nich czerwoną lampkę.
- W politykach bezpieczeństwa muszą znaleźć się również procedury interwencji umożliwiające zgłoszenia przemocy. Dziecko i każda osoba pracująca w klubie czy federacji będzie miała jasno określoną ścieżkę postępowania i informację, gdzie powinna zgłosić przypadek stosowania przemocy, komu o tym powiedzieć, co zrobić dalej. Będzie wiedziała, jakie będą kolejne kroki. Jasne musi być chociażby to, że nie można konfrontować ze sobą osoby skrzywdzonej z krzywdzącą. To wciąż się dzieje, a jest to nieodpowiedni sposób na przerwanie przemocy, który może doprowadzić do kolejnej traumy u dziecka. Jeżeli będziemy się w tych kwestiach edukować, sport może stać się bezpiecznym miejscem. Pomoże to wszystkim - łatwiej będzie też osiągnąć wyniki, na których nam zależy. Bo chyba każdy zgodzi się, że łatwiej rozwinąć skrzydła i osiągać sukcesy w środowisku, które jest bezpieczne, otwarte i przyjazne, niż wtedy, gdy boimy się przyjść na trening.
- Zdecydowanie tak, bo świadomość wśród trenerów i osób zarządzających klubami czy akademiami stopniowo rośnie. Spotykamy trenerów, działaczy, którzy mają fantastyczne podejście do dzieci i zależy im, żeby czuły się one bezpiecznie. Wiele organizacji, z którymi mieliśmy kontakt, stawia dobro dzieci na pierwszym miejscu. Dokonują szczegółowej analizy ryzyka, włączają dzieci w proces tworzenia zasad bezpiecznych relacji, przechodzą szerokie konsultacje i wreszcie - inwestują w edukację kadry. Teraz czas, by pozostali poszli ich śladami. Myślę, że jeśli zobaczą efekty - to znaczy to, że dzieci z zaangażowaniem pracują, dobrze się bawią, a za tym idą jeszcze lepsze wyniki - to też się przekonają.
Komentarze (98)
Uważaj rodzicu! Twoje dziecko nawet tutaj nie jest bezpieczne. "Aż 90 proc."
Pytanie co z tym zrobimy?
Skoro promil księży (cyt za Abelardem Gizą) dotyka chłopców i w związku z tum oskarżamy cały Kościół, dokonujemy apostazji itp to co z przemocą w sporcie? Starczy odwagi na przepędzenie sporty z naszego życia? Czy oglądamy i udajemy,że w Katarze nic złego się nie działo?