Atak na młodą arbiter z Ukrainy. Wróciła do kraju z apelem: "nie chcę traktowania jak g..."

Kacper Sosnowski
To nie był przyjemny powrót do ojczyzny i miła inauguracja pierwszoligowego sezonu. 24-letnia ukraińska arbiter została uderzona w plecy podczas meczu Polissi Żytomierz z Metalurgiem. Kilka tygodni wcześniej prosiła w mediach o szacunek dla sędziów niezależnie od wieku, płci i poziomu rozgrywek.

Dosłownie kilku minut zabrakło do tego, by po meczu walczących o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej na Ukrainie Polissi Żytomierz i Metalurga Zaporoże wszyscy mówili tylko o niespodziewanym zwycięstwie gości (2:1). Sportowe aspekty zeszły jednak na drugi plan, bo w końcówce meczu gospodarze ruszyli w stronę arbiter, domagając się karnego. Jeden z graczy pchnął sędziującą zawody 24-letnią Sofię Pryczynę w plecy. 

Ukraińskie media: haniebny atak. Zawodnik wyrzucony

Zawodnicy Polissi rzucili się na arbiter z pretensjami po tym, jak ta nie zareagowała, gdy chwilę wcześniej w polu karnym został przewrócony ich zawodnik. Gospodarze otoczyli sędzię, a pędzący w jej stronę Wadim Czerwak nie zapanował nad emocjami i pchnął ją w plecy. Pryczyna szybko pokazała mu czerwoną kartkę i wyrzuciła z boiska. Obrazki z tej sytuacji obiegły największe sportowe ukraińskie portale, pisano o skandalu "haniebnym ataku" na sędziego meczu.  

To pewnie dlatego Czerwak dość szybko opublikował post na swoich mediach społecznościowych, w którym przeprosił za swój czyn, tłumaczył go emocjami. 

"Chcę szczerze przeprosić za moje zachowanie w drugiej połowie meczu. Chodzi o bójkę, która miała miejsce na koniec spotkania. Przede wszystkim chciałbym serdecznie przeprosić arbiter, a także każdego z was, kto był świadkiem tej przepychanki. Wiem i zdaję sobie sprawę, że moje zachowanie i działania są złe. Nie miałem prawa tego robić i ulegać emocjom. Bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało i jestem gotów zrobić wszystko, by to naprawić. Liczę na wasze zrozumienie" – napisał środkowy obrońca. 

Do naprawienia winy szans jednak mieć nie będzie, nie doczeka też rozpatrzenia jego sprawy przez komisję dyscyplinarną ligi. Prezes klubu z Żytomierza po konsultacji z trenerem zdecydował się z dnia na dzień pożegnać z zawodnikiem.  

"Klub uważa takie zachowanie za niedopuszczalne, nie toleruje i nie akceptuje żadnych przejawów fizycznego wywierania wpływu na wszystkich uczestników meczu, w tym sztaby szkoleniowe lub zespoły sędziowskie" - napisano w komunikacie. "Podjęliśmy decyzję o wcześniejszym rozwiązaniu kontraktu i zakończeniu współpracy z piłkarzem" - czytamy. 

"Idź ugotować barszcz" 

Atak piłkarza na niższą o dwie głowy arbiter poruszył kibiców z jeszcze jednego powodu. Chociaż Sofia Pryczyna nie ma za sobą wielkiej kariery i jest bardzo młoda, to sędziuje mecze już od niemal osiem lat. Przed inwazją Rosji na Ukrainę dostawała już spotkania 1. i 2. ligi mężczyzn, oraz starcia w młodzieżowej lidze i spotkania o mistrzostwo kobiet. Wcześniej też sama grała w piłkę w jednym z lwowskich klubów, skąd pochodzi. Po rosyjskiej inwazji Pryczyna wyjechała z ojczyzny i podjęła tymczasową współpracę z włoską federacją. Pracowała przy meczach tamtejszych niższych lig. To wyjazd do tego kraju natchnął ją do wypowiedzenia się w kwestii traktowania arbitrów przez piłkarskie środowisko. Choć wydawać by się mogło, że na Półwyspie Apenińskim gorąca kultura kibicowania i emocje, które targają żyjącym futbolem narodem, mogą prowadzić do napiętych sytuacji, to Pryczyna, tym, co zastała i skonfrontowała z własnymi doświadczeniami, była miło zaskoczona. Kilka tygodni temu napisała o tym obszernie na Instagramie. 

 

"Nie chcę porównywać poziomu piłki nożnej, infrastruktury, zainteresowania futbolem. Chcę porównać tylko poziom nastawienia, percepcji arbitrów, kultury w społeczeństwie. To moje obserwacje zanotowane na poziomie C, D włoskiego futbolu (3 i 4 liga). We Włoszech sędzia bez względu na płeć, wiek, poziom jest postrzegany jako osoba, bardzo ważna osoba, bez której mecz się nie odbędzie, jest przyjmowany przed zawodami z szacunkiem, bez osądzania" - pisała arbiter. 

 "Oczywiście podczas meczów działo się tu wszystko: bójki, kłótnie, nieporozumienia, niezadowolenie, protesty i wszystko inne… Jednak przy tym wszystkim ani razu nie usłyszałem obraźliwego słowa w moim kierunku, czegoś w stylu 'idź ugotować barszcz'. Najciekawsze i najprzyjemniejsze było jednak to, że po rywalizacji, mimo tego wszystkiego, co się w meczu wydarzyło, zawodnicy obu drużyn, trenerzy, sztab przychodzą uścisnąć dłoń, podziękować, przeprosić, jeśli coś było nie tak, a nawet pochwalić za dobrą robotę! Tak, Włosi są bardzo emocjonalni, bardzo lubią sobie coś udowadniać, ale zawsze znają granicę. Może to tylko mój subiektywny punkt widzenia, ale chcę, aby sędziowie byli traktowani jak równy z równym, a nie jak kupa gówna" - dodała już dosadniej. "Proszę mi wierzyć, nasi arbitrzy w niczym nie ustępują arbitrom zagranicznym. Potrzebujemy tylko trochę więcej szacunku i zaufania. Też jesteśmy ludźmi" – napisała Pryczyna tuż po powrocie do ojczyzny, podczas przygotowań do nowego sezonu.  

Pod postem ukazało się sporo wyrazów wsparcia, życzenia sędziowania Ligi Mistrzów i pytania, czy z ukraińskimi graczami jest coś nie tak? Zapewne Czerwak był jedną z osób, które jej wpisu przed wznowieniem sezonu nie przeczytały.  

Więcej o: