Ostatnie miesiące w karierze Marcosa Alvareza to prawdziwe piekło. O wszystko, co złe, oskarża Cracovię. W ostatnim wywiadzie opowiedział, że od dłuższego czasu klub próbuje się go pozbyć za wszelką cenę, stosując nieetyczne metody i mocno ograniczając jego możliwości. Ostatni mecz w pierwszej drużynie zagrał w listopadzie 2021 r. W marcu wystąpił w trzech meczach rezerw "Pasów". Jego sprawa trafiła do FIFA.
Niemiec ma ważny kontrakt do końca tego sezonu, ale klub chce się go pozbyć jak najszybciej. Dlatego przestał mu wypłacać pensje. Zabrano mu dostęp do klubowej siłowni, sauny i kolejnych pomieszczeń. Nie może trenować z resztą zespołu.
- Żaden klub nie powinien móc przestać ci płacić tylko dlatego, że chce, żebyś odszedł. Cracovia zachowała się bardzo źle wobec mnie. Nie okazano mi za grosz szacunku. Potraktowano mnie jak śmiecia. Odmówiono mi wszystkiego. Mam nadzieję, że z pomocą Boga i sądu klub zostanie ukarany za swoje decyzje. Mam nadzieję, że długo utrzyma się zła opinia o Cracovii - mówił w wywiadzie z portalem weszlo.com.
Alvarez wskazał, że problemy zaczęły się wraz z przyjściem Jacka Zielińskiego, który zastąpił Michała Probierza. Zapewniał go, że Niemiec będzie u niego grał, jak tylko się wyleczy po kontuzji. Jednak w drodze na noworoczny trening dostał telefon, że ma zgodę na transfer. To była decyzja prezesa i dyrektora sportowego, a Zieliński dopiero z czasem zaczął im wtórować. Albo odejdzie, albo może zapomnieć o grze.
Nie sprawiał żadnych problemów, a mimo to klub ograniczał go coraz bardziej. Nie pojechał na obóz przygotowawczy. Zakazano mu treningów indywidualnych, a później z rezerwami. Cracovia nie chciała zrywać z Niemcem kontraktu. Starała się zmusić go, by to była jego własna decyzja.
- Zadzwoniłem do swojego polskiego agenta Artura Wolskiego i przedstawiłem całą sytuację. Odpowiedział mi, że rozmawiał już z Tomaszem Bałdysem i dowiedział się, że klub, nie płacąc mi, chce wywrzeć presję, żebym odszedł z Cracovii. Stwierdziłem, że teraz jest już za późno na zmianę i jeśli zostałem, zamierzam grać. Zrozumiał mój punkt widzenia, ale polecił, bym nie przewalutował pieniędzy ze złotówek na euro, jak miałem w zwyczaju, tylko trzymał polską walutę, bo klub zamierza dalej mi nie płacić, bym zrozumiał, że jestem w d***e i zechcę sam odejść. Wszystkie zakazy, które na mnie nałożono, były jedynie po to, by wyprowadzić mnie z równowagi - opisał Alvarez.
Piłkarz, w porozumieniu z prawnikiem, wystawił wezwanie do zapłaty zaległej pensji i domagał się rozwiązania kontraktu z winy klubu. Wysłał też odpowiednie dokumenty do sądu. Przestał trenować, wyjechał do Niemiec. Według prawnika w świetle prawa był wolnym zawodnikiem. Cracovia nie uznała jednak zerwania kontraktu, kazała mu wracać. Nie wrócił. Jego sporem z władzami "Pasów" zajmie się FIFA.
- Od marca nie otrzymałem żadnych pieniędzy. Cracovia złamała moją karierę. Nie mówię, że zakończyła, bo nie zamierzam jeszcze kończyć, postaram się powalczyć o powrót do gry w Niemczech, ale po 10 miesiącach bez gry będzie mi ciężko znaleźć cokolwiek. Wciąż myślę, że mogę być dobrym piłkarzem, ale nie jestem już o tym tak przekonany jak w maju. W ostatnich miesiącach przeżyłem załamanie nerwowe - zdradził.
Dług Cracovii wobec Alvareza wynosi nawet kilkaset tysięcy euro. Przepisy PZPN blokują możliwość transferu. Sam piłkarz chodzi na terapię u psychologa. Zadłużył się u przyjaciół na 100 tys. euro. Szuka planu "B", jeśli nie będzie w stanie kontynuować piłkarskiej kariery.