Francuzi wciąż próbują oceniać pracę Szymona Marciniaka podczas finału MŚ i doszukiwać się błędów, które wypaczyły rywalizację i były niekorzystne dla "Trójkolorowych". Były sędzia Joel Quiniou wyliczył kilka sytuacji, w których Polak mógł zachować się inaczej.
Dalej Quiniou w rozmowie z "Le Parisien" zaczyna analizować poszczególne sytuacje. Jego uwagę zwraca ocena pierwszego rzutu karnego w tym meczu, który został podyktowany po faulu Ousmane'a Dembele na Angelu Di Marii. Dla niego jest on dyskusyjny, podczas gdy Marciniak bez chwili wahania wskazał na "wapno".
- Ważne jest to, że Di Maria celowo zwalnia przed Dembele. Traci potem równowagę i nieuchronnie upada. Dla mnie rzut karny to surowa decyzja. Tutaj trzeba przeanalizować szczegóły. Zwłaszcza że VAR nie poinformował o ewentualnym błędzie, ale sam sędzia również nie poprosił o VAR. W tego typu meczu mógł obejrzeć wideo, aby być w stu procentach pewnym swojej decyzji. Nie ma skandalu, ale karny dyskusyjny - ocenił.
Drugą stykową sytuacją dla Francuza było przerwanie kontry Francji w ostatniej minucie doliczonego czasu gry do drugiej połowy. Marcos Acuna faulował Kingsleya Comana, a Marciniak natychmiast zagwizdał, wskazał na rzut wolny dla Francuzów i pokazał Argentyńczykowi żółtą kartkę. Według Quiniona nie musiał tego robić, tylko mógł puścić grę i pozwolić kontynuować potencjalnie niebezpieczną akcję.
- Sędzia zagwizdał zbyt szybko. Ta akcja mogła być niebezpieczna, biorąc pod uwagę pozycję Comana i jego dwóch pozostałych kolegów z drużyny przed nim. To jest akcja, która mogła być okazją do zdobycia bramki. Musimy dać szansę drużynie pokrzywdzonej, jeśli okoliczności pozwolą na kontynuowanie akcji. Sędzia się pospieszył - stwierdził.
Choć Qiuniou jest autorytetem sędziowskim we Francji, to nie jest krystalicznie czysty. Na swoim koncie ma szczególnie jedną kontrowersyjną decyzję, której w Bułgarii nie mogą do dziś wybaczyć. Dlatego też ocenianie Marciniaka przez niego może wydawać się niedorzeczne.
Francuz sędziował półfinał mistrzostw świata w 1994 Bułgaria - Włochy. Już wcześniej padały oskarżenia, że sędziowie próbują przepchnąć Italię do każdej kolejnej fazy turnieju. Bułgarzy obawiali się, że sytuacja powtórzy się w ich meczu. Ich obawy się sprawdziły.
Gdy w jednej akcji Emil Kostadinow dostał piłkę w polu karnym i próbował ją opanować w powietrzu, przeszkodził mu Alessandro Costacurta, który ewidentnie zagrał wystawioną ręką. Quiniou wówczas nie podyktował rzutu karnego, który należał się Bułgarom. Ci do dziś nieprzychylnie wypowiadają się o Francuzie. Szczególnie Christo Stoiczków, który wprost nazywał go złodziejem i mówił, że nigdy nie poda mu ręki.
- Marzyłem o finale z Brazylią, ale ten facet okradł mnie z marzeń. W drugiej połowie nie podyktował dla nas ewidentnego karnego. Alessandro Costacurta zablokował piłkę jak siatkarz, a on udawał, że tego nie widzi. Ręki na pewno bym mu nie podał. On nawet nie ma szans na to, żeby do mnie dotrzeć. Próbował to zrobić za pośrednictwem innych ludzi, nagrywał filmy, w których prosił o wybaczenie, ale nic z tego. Dla mnie ten człowiek tak jakby umarł. Nie istnieje. Jest złodziejem, który okradł mnie i mój naród. Niektórzy z moich kolegów mogą mu wybaczyć, ale ja nigdy tego nie zrobię - wspominał legendarny piłkarz.
Bułgaria ostatecznie skończyła mundial na czwartym miejscu, a Włosi zostali wicemistrzami świata. MŚ w USA to był ostatni międzynarodowy turniej dla Quiniou.