Umowa Czesława Michniewicza z Polskim Związkiem Piłki Nożnej wygasa 31 grudnia, a w niedawnym oświadczeniu federacja poinformowała, że nie skorzysta z jednostronnej opcji przedłużenia. Oznacza to, że wciąż nie wiemy, kto poprowadzi reprezentację Polski w nadchodzących eliminacjach do Euro 2024. Według informacji "Przeglądu Sportowego" PZPN notuje bardzo dobre wyniki finansowe i byłby w stanie podjąć ryzyko zatrudnienia drogiego, zagranicznego trenera do pracy z kadrą.
W zeszłym roku Polski Związek Piłki Nożnej zanotował zysk w wysokości prawie 3,5 mln złotych, a wszystkie aktywa i pasywa federacji wynosiły 227 mln 286 tys. zł. PZPN ulokował również 175 mln złotych w obligacjach skarbowych banku PKO BP, co pozwala znacznie minimalizować ryzyko strat spowodowanych inflacją. W 2022 roku związek nie opublikował jeszcze wyników finansowych, ale mają one być znacznie lepsze, głównie z powodu awansu kadry na mistrzostwa świata w Katarze.
- Obecna sytuacja finansowa powoduje, że wśród ludzi zarządzających federacją toczy się zakulisowa dyskusja, ile związek jest w stanie wydać na pensję nowego selekcjonera bez narażania się na zbytnie ryzyko i na zarzuty o szastanie pieniędzmi - pisze Antoni Bujalski.
Przyjście nowego selekcjonera, ze znanym nazwiskiem wiązałoby się z wysoką pensją nie tylko dla niego, ale również dla wszystkich członków sztabu szkoleniowego. Nieoficjalnie mówi się, że Czesław Michniewicz zarabia niespełna pół miliona euro rocznie, a pensja jego poprzednika - Paulo Sousy wynosiła blisko 900 tys. euro.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Według Bujalskiego, w przypadku trenera z wyższej zagranicznej półki ""cena wywoławcza" zaczyna się od kwoty przekraczającej 2 mln euro, oczywiście bez kosztów zatrudnienia jego współpracowników, co łącznie będzie też potężnym wydatkiem". PZPN jeszcze nigdy nie wydał na trenera tak dużych pieniędzy, a wiąże się to ze sporym ryzykiem.
Nowy selekcjoner przede wszystkim musi znać realia polskiej piłki i przygotować się na zderzenie z jej rzeczywistością. - Nie od razu zmieni on mentalność zawodników i nauczy ich grać według własnej wizji - czytamy. Kiedy trenerem kadry zostawał Leo Beenhakker, przegrał pierwsze dwa mecze, a trzeci zremisował. Teraz PZPN nie może pozwolić sobie na tak trudny początek, ponieważ następne mecze reprezentacja rozegra już w eliminacjach Euro 2024 - 24 i 27 marca przeciwko Czechom i Albanii.
Zatrudnienie znanego nazwiska mogłoby być dla PZPN również szansą na pozyskanie nowych sponsorów i wygenerowanie dodatkowych środków z umów sponsorskich. Selekcjoner z topu z pewnością podniósłby prestiż związku. Do 31 grudnia na tym stanowisku pozostaje jednak Czesław Michniewicz i nadal nie wiadomo, czy związek zdecyduje się na nowego trenera.