Reprezentacja Polski nie wyszła z grupy podczas rozgrywanych w Polsce i w Ukrainie mistrzostw Europy przed dziesięcioma laty. Teraz Franciszek Smuda wypowiedział się na temat wydarzeń z 2012 roku i wyjawia, w którym miejscu popełnił błąd. Były selekcjoner odniósł się także do sytuacji Kamila Grosickiego podczas wspomnianego turnieju.
Choć biało-czerwoni przed ostatnim grupowym meczem wciąż zachowywali szanse na awans, to porażka z Czechami sprawiła, że zespół Franciszka Smudy zakończył turniej po trzech spotkaniach. W ostatnim meczu przez 30 minut na placu gry przebywał Kamil Grosicki. Pomocnik podczas całego turnieju nie był pierwszym wyborem selekcjonera.
- On sam wie, co mnie u niego denerwowało. Denerwowało mnie to, że po stracie nie odbierał piłek, nie wracał się, nie walczył. Walczakiem nie jest do dziś. On nogi nie włoży. A to był taki mecz, że trzeba było powalczyć - powiedział Smuda w materiale Sebastiana Staszewskiego, na kanale "Po Gwizdku" na temat zawodnika występującego aktualnie w Pogoni Szczecin.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl.
Mecz z Czechami nie układał się po myśli biało-czerwonych. Po około 30 minutach gry Polacy osłabli, a przewaga gości zaczęła być coraz bardziej wyraźna. Były szkoleniowiec polskiej kadry uważa, że być może popełnił przed ostatnim meczem błąd.
- Mieliśmy cały czas emocje na tych mistrzostwach Europy. Ostatnio to się nie zdarza. Po pierwszym meczu emocji już nie ma. Nie chcę nikogo krytykować, może sam siebie skrytykuje, że nie stonowałem szatni przed meczem z Czechami. Jakbym rozdał wtedy pistolety, to by była strzelanina. Każdy chciał. Okazało się, że po 20-30 minutach powietrze zeszło - skomentował były selekcjoner reprezentacji.
- Może bym stonował zaangażowanie, power przed meczem z Czechami - zakończył obecny trener Wieczystej Kraków.
Komentarze (4)
Nieeleganckie słowa Smudy o Grosickim. Wciąż ma pretensje: Walczakiem nie jest do dziś