Kostia Machnowski: Kocham wszystkich Polaków

Rodzina Kostiantyna Machnowskiego, byłego bramkarza ŁKS-u Łódź czy Legii Warszawa, musiała uciekać, gdy wybuchła wojna w Ukrainie. Zawodnik w rozmowie z portalem Legia.net opowiedział o wstrząsających chwilach w ojczyźnie, a do tego przyznał, że "kocha wszystkich Polaków".

33-letni Ukrainiec trafił do Polski w 2007 roku, zasilając wówczas Piotrcovię Piotrków Trybunalski. Drugą część sezonu 2007/08 spędził na wypożyczeniu w ŁKS-ie Łódź, natomiast od lipca 2008 roku był piłkarzem Legii Warszawa. Odszedł z niej na początku stycznia 2012 roku, wracając do ojczyzny, a dokładniej do klubu Obołoń Kijów.

Zobacz wideo Marek Papszun powrócił do tematu Legii. "To była moja decyzja"

Były bramkarz Legii Warszawa opowiedział o wojnie w Ukrainie

Po powrocie do Ukrainy Machnowski występował w klubach z Sewastopola, Sum czy Czernihowa. Są to miasta, które w ostatnich tygodniach bardzo często przewijały się w relacjach z wojny. Kilka tygodni przed najazdem rosyjskich wojsk na ten kraj 33-latek podpisał kontrakt z kazachskim klubem Akżajyk Orał.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

Bliscy Machnowskiego są zaangażowani w działania wojenne - jego brat zgłosił się do Wojsk Obrony Terytorialnej, natomiast jego rodzice pozostali w Ukrainie. Sam 33-latek przyznał, że mieszkają w odległości 160 kilometrów od Kijowa. Machnowski przed wojną mieszkał w mieszkaniu, które na szczęście ocalało, ale rakiety uderzyły kilkaset metrów od tego miejsca.

Wstrząsające relacje Konstiantyna Machnowskiego

Były bramkarz Legii Warszawa opowiedział, że jego rodzina w trakcie ucieczki z Charkowa "przeżyła piekło". Najpierw dotarła do Polski, a następnie do Kazachstanu. 33-latek zdradził, że dużą pomoc otrzymał od Jana Muchy, trenera Krzysztofa Dowhania, a także byłych i obecnych graczy Legii Warszawa.

- Miałem najbliższych w Charkowie, a każdy wie, co tam się działo. Żona, teściowa, córka przez pierwsze trzy dni nalotów mieszkali w metrze. Wiadomo jak tam było, do jedzenia tylko to, co każdy przyniósł. Po trzech dniach przenieśli się do bloku, w którym mieszkali, do piwnicy. Tam siedzieli, a do mieszkania szli się tylko umyć. Wciąż wyły syreny, trzeba było się chować. Nie mieli możliwości wyjechać, wszystko było zamknięte, z każdej strony ruscy, naloty, rakiety, bomby... Wyjechać... Na ulicę nie można było wyjść - mówił w rozmowie z Legia.net.

Ostatecznie bliscy Machnowskiego dotarli do Kazachstanu. - Chciałbym podziękować chłopakom, którzy pomagali, naprawdę wielkie dzięki. Nie tylko tym, o których wspominałem, bo miałem ogromne wsparcie, od Kuby Szumskiego, od Maćka Rybusa. Najważniejsze, że jesteśmy teraz razem. Kocham każdego Polaka za to, co dla nas robicie - dodał.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.