Osiem meczów, trzy asysty i dwa gole - pierwszy strzelony wygranym derbowym starciu z Lille, drugi wbity w prestiżowym starciu na Stade Velodrome. Po tym golu brawo biły Frankowskiemu nawet władze Marsylii. Mogą żałować, bo - jak się dowiedzieliśmy - przed sezonem chciały go u siebie. Lens było jednak szybsze. I już spija śmietankę.
"Polska krew znowu płynie w żyłach RC Lens"
Frankowski do Ligue 1 wszedł wraz z drzwiami, zaliczył dużo lepszy start niż nawet Leo Messi. "L’Equipe" po ostatnim weekendzie znów wybrał Polaka do jedenastki kolejki. To zaskakujące o tyle, że dla Polaków to dość hermetyczna liga. Reprezentantowi Polski jest jednak ciut łatwiej - Lens to miasto, które - jak słyszymy - ma kibiców o biało-czerwonych sercach.
- Myślę, że fani Lens szybko zaczną śpiewać o Frankowskim piosenki. Jeśli doceniają jakiegoś piłkarza, to wymyślają o nim przyśpiewki, by go wesprzeć i zmotywować - mówi Sport.pl Phillipe Leclerq, dziennikarz sportowy największej na północy Francji gazety "La Voix du Nord". I dodaje, że "polskość" Lens niezwykle Frankowskiemu pomoże.
Sprawa transferu potoczyła się bardzo szybko. Kiedy Polak porozumiał się z Lens, wsiadł w samolot, a po dziewięciu godzinach w powietrzu podpisał kontrakt. Po dwóch treningach już wyszedł na boisko w meczu z Rennes.
- Na pewno pomogło to, że Przemek był w środku sezonu MLS, jest znakomicie przygotowany. Trener Lens Franck Haise przed przylotem Frankowskiego odbył z nim długą rozmowę, wyjaśnił czego oczekuje. Dodał, że od razu chce na niego postawić - mówi nam agent piłkarza Mariusz Mowlik.
Frankowski przywitał się z publicznością asystami i golami. To dlatego w kibicach odżyły wspomnienia. W latach 50. w pierwszym składzie Lens grało 10 piłkarzy polskiego pochodzenia. Ile przewinęło się tu takich zawodników w całej historii klubu, nawet nie ma co liczyć. Legendami klubu zostali: Eric Sikora (najwięcej meczów w historii Lens), Stefan Dembicki (16 bramek w jednym meczu), Maryan Wisniewski (najlepszy strzelec klubu). Polaków w Lens było natomiast kilkunastu, bo oprócz wspomnianego Marxa grali tu m.in. Eugeniusz Faber, Ryszard Grzegorczyk, Roman Ogaza, Henryk Maculewicz, a kilkanaście lat temu Jacek Bąk.
Leclerq po kapitalnym początku sezonu Frankowskiego napisał tekst "Polska krew znowu płynie w żyłach RC Lens" i przypomniał dawnych klubowych bohaterów z polskimi korzeniami. Francja ma bowiem jedną z najliczniejszych w Europie polskich społeczności. W tym państwie mieszka nawet milion osób pochodzenia polskiego, z czego większość na północy w regionie Nord-Pas-de-Calais (Lens, Lille, Valenciennes).
- Ludzie są tu bardzo przywiązani do Polski, ogromna część mieszkańców miasta, czy regionu ma polskie korzenie. Szczególnie jeśli mówimy o osobach w średnim wieku. Kiedy chodziłem do liceum, w klasie było dwoje Francuzów: ja i moja siostra. Reszta była z Polski bądź z niej pochodziła. Moi sąsiedzi też pochodzą z Polski, rozmawiam z nimi po francusku, choć jak się kłócą, to zawsze przechodzą na polski - śmieje się.
Lekcje francuskiego
Ekspresowy debiut Frankowskiego przypomina zresztą ten z lat 70., kiedy do Lens trafił Joachim Marx. Po nieprzespanej nocy z podparyskiego Le Bourget odebrał Marxa dyrektor sportowy klubu Raymond Pruvost. Z napastnikiem spotkał się też trener Arnold Sowinski. - Nie jesteś kontuzjowany? Masz buty? Dobrze, bo zagrasz jutro przeciwko Olympique Lyon - przywitał Polaka. A ten nazajutrz wbił Lyonowi trzy gole.
Leclerq nie ma wątpliwości, że Frankowskiemu w Lens będzie jak w domu. Bez problemu zrobi tu zakupy w polskim sklepie, a na ulicy często będzie słyszał ojczysty język. Chociaż Polak na razie miasta za wiele nie pozwiedzał. Mieszka w Arras, oddalonym od Lens 20 km. Bliżej ma do klubowego ośrodka treningowego - mieści się on w Avion, na obrzeżach Lens.
- Przemek jest rodzinną osobą, ceni sobie spokój. I chce się skoncentrować na grze w piłkę - mówi Sport.pl Mowlik. I dodaje, że Frankowski od razu zaczął uczyć się języka. - Chodzi na lekcje, chce się komunikować najszybciej jak się da. Podchodzi do tego poważnie - zaznacza Mowlik. Na razie z kolegami z zespołu sztabem szkoleniowym dogaduje się po angielsku i zbiera pochwały.
- Bramkarz Jean-Luis Leca przekazał mi niedawno, że widzi, że Frankowski czyni sporo wysiłku, by zrozumieć i nauczyć się wszystkich zwrotów potrzebnych na boisku - dodaje Leclerq.
"Słucha, dyskutuje, zadaje pytania. Jest wielowymiarowy"
Dziennikarz twierdzi też, że w klubie chwalą Polaka. - Franck Haise mówił mi, że bardzo ceni inteligencję Frankowskiego. To, że jest tak otwarty, że słucha, dyskutuje, zadaje pytania sztabowi, ale też zawodnikom. Dodatkowo w klubie cenią też jego technikę i to, że jest piłkarzem wielowymiarowym. Pokazał, że może grać na lewej i prawej stronie, być wahadłowym, radzi sobie też w środku. Szybko rozumie i wykonuje powierzone mu zadania - mówi nam Leclerq. - Mnie się podoba, że dobrze czyta grę i dużo widzi. Dzięki temu popisuje się świetnymi podaniami, rzadko źle zagrywa - dodaje nasz rozmówca.
- Jego wszechstronność sprawia, że w tym sezonie będzie dla nas ważnym graczem - opisuje w rozmowie z klubowymi mediami dyrektor sportowy Florent Ghisolfi. Lewoskrzydłowy, prawoskrzydłowy, napastnik w systemie 3-5-2 czy 3-4-3 - on ma jakość na kilka pozycji i potwierdzał to, zanim do nas trafił.
- Do nowych boiskowych sytuacji zaadaptował się w Stanach – uważa Mowlik. – Jak wyjeżdżał z Polski, to wszyscy mówili, że jest jednowymiarowy, że szybko biega wzdłuż linii i to wszystko. Można się śmiać z MLS, ale boiskowej inteligencji i swobody na różnych pozycjach nauczył się właśnie tam. Trener Haise ma wybór w ustawianiu go na boisku i chwali, że w każdym meczu nie schodzi poniżej poziomu i wytrzymuje intensywność Ligue 1 - dodaje menadżer.
W czterech ostatnich meczach Polak zagrał po 90 minut i był kluczową postacią zespołu, przyczyniając się do zdobycia dziewięciu punktów. Lens gra widowiskowo, od początku meczu wysoko atakuje rywali, jest w czołówce strzelanych goli i - co najważniejsze - jest wiceliderem tabeli. To we Francji spore zaskoczenie.
"Franckie" najlepszym transferem lata
- Powiedzmy sobie szczerze, to był dla nas piłkarz anonimowy – przyznaje Leclerq. - Sami zastanawialiśmy się nad tym transferem, szczególnie że przychodził z Ameryki. MLS ma opinię ligi, gdzie można fajnie zarobić, zakończyć karierę, a nie podbijać świat, a on tam poszedł w dość młodym wieku. Sztab trenerski miał jednak nosa – dodaje.
"Franckie", jak mówią o nim miejscowi, został wybrany przez kibiców najlepszym transferem lata. W ankiecie przeprowadzanej na klubowej stronie zebrał ponad połowę głosów. Klub chwalił się, że pozyskanie reprezentanta Polski, "jednego z zawodników mocnej europejskiej kadry", jest wyrazem dużych ambicji i rozwijania klubu. W poprzednim sezonie RC Lens znalazło się tuż za miejscem dającym prawo gry o europejskie puchary (7. lokata w tabeli). Po tak dobrym początku sezonu trudno nie oczekiwać od drużyny czegoś więcej.
Komentarze (58)
Frankowski przyćmił nawet Leo Messiego. "Piekielne odkrycie. Będą śpiewać o nim piosenki"