Czy bieganie po trawie 22 osób można uznać za szkodliwe środowisku? Brzmi absurdalnie, ale tylko w teorii. Futbol to sport najmniej przyjazny ekologii. To nie opinia, a twarde fakty. W trakcie Euro 2020 do atmosfery dostało się 420 ton dwutlenku węgla. Tak fatalnego wyniku nie było jeszcze nigdy w historii turnieju.
"Trujący sponsorzy"
Według Ernst & Young aż 97 proc. inwestorów kieruje się indeksem ESG. To wskaźnik, który zajmuje się pozafinansowymi ocenami przedsiębiorstwa. W dużym skrócie: zwraca większą uwagę na środowisko czy społeczną odpowiedzialność.
To dlatego Nike tworzy nowe modele butów z odpadów z recyklingu, Nivea odmawia sponsorowania MŚ w hokeju rozgrywanych w Mińsku, a Żabka zasila sklepy prądem z energii słonecznej. Do tego ekologicznego trybu funkcjonowania włącza się też futbol. A za uszami ma sporo.
New Weather Institute wiosną tego roku opublikował raport podsumowujący, z kim są związane firmy, które emitują do atmosfery najwięcej dwutlenku węgla. Takich umów w biznesie sportowym odnotowano 250. Aż 57, czyli niemal co czwarta, przypada na futbol. Ze światem piłki współpracują linie lotnicze, producenci aut, czy jedna z firm, która używała oprogramowania manipulującego wynikami pomiarów emisji z układu wydechowego. A także Gazprom — od sześciu lat sponsor Ligi Mistrzów, a ostatnio też mistrzostw Europy. Gazprom, czyli jedna z grona 100 firm odpowiadających za 71 proc. światowych emisji gazów cieplarnianych (raport The Carbon Majors Database).
Ale jaka w tym wina – ktoś mógłby spytać – samego futbolu, a nie jego "toksycznych" sponsorów?
Sam mecz trudno połączyć z czymś szkodzącym środowisku. Ale już kilkanaście, czy kilkadziesiąt tysięcy osób, które na ten mecz zmierzają, z punktu widzenia ochrony środowiska wygląda zupełnie inaczej. A już zwłaszcza patrząc przez pryzmat wytwarzanego przez nich śladu węglowego.
Pokrótce: ślad węglowy to zbiór gazów cieplarnianych, które są uwalniane do atmosfery w wyniku działalności człowieka. W przypadku podróży lotniczych chodzi o spalanie paliwa. Przyjmuje się, że podczas lotu następuje emisja 100 g CO2 na kilometr przypadające na jednego pasażera. Emisje lotnicze stanowią 2,8 proc. światowych emisji gazów i stale rosną. Gazy cieplarniane w znaczny sposób przyczyniają się do zmian klimatycznych i doprowadzają do zagrożeń naturalnych (powodzi czy suszy). Ekolodzy i eksperci przypomnieli o tym ostatnio władzom europejskiej piłki.
Finały Ligi Mistrzów, czyli węgiel spalony z 734 wagonów kolejowych
Szczególnie, gdy UEFA przeniosła finał Ligi Mistrzów ze Stambułu do Porto, choć wiadomo było, że w finale zagrają dwie angielskie drużyny Chelsea i Manchester City. Ekolodzy nazwali to "zbrodnią dla klimatu". Jak obliczyło BBC, podczas lotu z Anglii do Lizbony brytyjscy fani wytworzyli około 7 mln kg dwutlenku węgla. Ale telewizja poszła dalej i podała, że przy ostatnich dziewięciu finałach LM do atmosfery dostało się około 133 mln kg dwutlenku węgla! To równowartość spalonego węgla z 734 wagonów kolejowych.
Gdyby meczowe lokalizacje dobierać z głową, można by zmniejszyć emisję CO2 nawet czterokrotnie. Jeszcze większe niezrozumienie, nie tylko wśród ekologów, wywołało Euro 2020, pierwszy raz w historii rozgrywane w 10 państwach (w zamyśle miało być ich nawet 11). Turniejem rozstrzelonym między Hiszpanią a Azerbejdżanem UEFA chciała świętować 60. rocznicę inauguracji. W konsekwencji, jak obliczyło BBC, w ciągu miesiąca 24 zespoły przeleciały ponad 118 tys. km. Podróże kibiców obliczyć było trudniej, a ekolodzy i tak cieszyli się, że z powodu pandemii koronawirusa liczba miejsc na stadionach w większości lokalizacji była limitowana, a kibiców-turystów było mniej z powodu lokalnych restrykcji sanitarnych.
I chociaż szef UEFA Aleksander Ceferin zapewnił, że więcej tak rozciągniętych lokalizacyjne mistrzostw nie będzie, to europejskie czy światowe władze w ostatnich latach robią dużo by mapę futbolu powiększać. Euro zostało zwiększone z 16 do 24 drużyn, mistrzostwa świata — z 32 do 48, a najlepiej gdyby były rozgrywane do dwa lata. Puchar Świata kobiet — z 24 do 32, Puchar Narodów Afryki z 12 do 16, Puchar Azji z 16 do 24, a nawet krótkie Klubowe Mistrzostwa Świata z siedmiu do 24 ekip. Do tego więcej meczów w klubowym wydaniu zapewniła też Ligi Konferencji UEFA, najdłuższy Pucharu Europy (286 spotkań). Linie lotnicze będą zadowolone.
Posadzimy drzewa i zrobimy "Eko Euro 2024"
Jak UEFA działa, by zniwelować krytykę ekologów dotyczącą powiększania rywalizacji i dokładania cegiełki (a raczej: solidnej cegły) do zatruwania środowiska? Możliwości ma niewiele. Ostatnio przy kilku meczach zachęcała kibiców, by w geście dbania o ekologię, ci na stadiony docierali darmowym transportem publicznym (wcześniej też często był on darmowy dla posiadaczy biletów na mecz, choć o ekologicznych korzyściach wtedy nie mówiono). Największą ekologiczną akcją UEFA pozostaje na razie obietnica zasadzenia 50 tys. drzew w każdym mieście, które było gospodarzem Euro. To pomysł ściągnięty od wielkich koncernów węglowych, które chcą zrekompensować efekt emisji gazów cieplarnianych (i podnieść ocenę ESG).
Jak idzie sadzenie drzewek? Trudno dociec. UEFA o akcji zapomniała, na pytania dziennikarzy odpowiada, że projekt zrealizowano w Amsterdamie i Baku. W grudniu 2020 r. UEFA przystąpiła też do Europejskiego Zielonego Ładu, którego celem jest osiągnięcie zerowej emisji gazów cieplarnianych do 2050 r. i przejście na odnawialne źródła energii. Organizacja ma też promować ekologiczne inicjatywy za pomocą reklam telewizyjnych i banerów pokazywanych podczas transmisji z jej turniejów. Do tego ma w planach organizację "Zielonego Euro 2024", które zaproponowali Niemcy. Będzie w nim chodziło prawdopodobnie o wprowadzenie przyjaznych dla klimatu opcji podróży długodystansowych, utworzenie funduszu klimatycznego dla lokalnych klubów, czy korzystanie podczas turnieju z odnawialnej energii elektrycznej.
Obok tych pięknych inicjatyw są też pewne zgrzyty. UEFA nie zapomniała o nowej umowie z Gazpromem. Tę z 2015 r. przedłużył już Ceferin. Pod kolejną złożył podpis jeszcze w tym roku.
"UEFA jest jak osoba na diecie, która liczy kalorie, ale przed snem je wiaderko skrzydełek z KFC" - skomentował te działania kwartalnik Blizzard.
Trawa ze stadionu dla kóz, burgery z tofu zamiast wołowiny i panele na dachu
Postawy proekologiczne będą na futbol wpływały coraz silniej. Szczególnie jeśli chodzi o przemieszczanie się. Przed wakacjami francuski parlament zagłosował za odwołaniem niektórych lotów krajowych między Paryżem a Nantes, Lyonem i Bordeaux, które można zastąpić podróżą pociągiem nie dłuższą niż 2,5 godz. To kierunek, w którym podąży także piłka.
- Nasza planeta nie wytrzyma ekspansji futbolu — prognozuje profesor Tim Walters z Okangan Collage, cytowany przez "The Guardian". - Zbliżamy się do granicy, której konsekwencje będą dotkliwe. Do 2026 r. miliony kibiców nie będą mogły już latać do Ameryki Północnej, nie będą mogły przelecieć kilku tysięcy kilometrów między miastami-gospodarzami mundialu – bo takie loty będą naruszać współczynnik śladu węglowego – tłumaczy. - Nikt nie chce, aby wakacje za granicą się skończyły, ale my też nie chcemy widzieć na naszych rękach krwi planety. Nikt nie chce być pokoleniem, które na zawsze zniszczyło ziemię, a my baliśmy się decydujących kroków, bo te sprawiały, że nasze życie będzie trochę nudniejsze lub trudniejsze — pisał Walters.
To może być proces, który potrwa dekady, ale nie trudno zauważyć, że piłka nożna na ekologię coraz bardziej zwraca uwagę. Widzieli to niedawno kibice w Londynie, podczas zeroemisyjnych derbów między Chelsea i Tottenhamem. Spurs poprosili kibiców, by ci na mecz przyjechali na rowerach, a gracze podczas spotkania używali kartonowych pojemników na wodę zamiast plastikowych. Tottenham jest zresztą obecnie najbardziej ekologicznym klubem w Premier League. Ich nowy stadion za 850 mln funtów działa na gazie neutralnym pod względem emisji dwutlenku węgla i w 100 proc. wykorzystuje energię odnawialną. Burgery z buraków i tofu są dostępne jako alternatywa dla kanapek mięsnych i burgerów wołowych. W klubie mają też bezwodne pisuary, system kubków wielokrotnego użytku i inteligentne gospodarowanie odpadami.
- To wspaniałe, co się dzieje — komentował Dale Vince, prezes Forest Green Rovers. To ekologiczny pionier futbolu. Cała żywność sprzedawana na stadionie jego klubu powstaje tylko i wyłącznie za sprawą zielonej energii i jest ona obecna w klubie wszędzie. FIFA ogłosiła drużynę grającą w League Two jako najbardziej ekologiczną na świecie.
- Tottenham i Chelsea zrobiły dobrą rzecz, zawieszając poprzeczkę na pewnej wysokości. Inni z pewnością pójdą w ich ślady – cieszył się Vince. Niektórzy już idą. Manchester City korzysta z jadalnych filiżanek do kawy, Liverpool na Anfield ma stoisko z warzywami, a we Włoszech Juventus zasadzał 200 drzew za każdą zdobytą bramkę.
W Niemczech Borussia Moenchengladbach w dniu meczu daje kibicom możliwość bezpłatnego korzystania z transportu publicznego w promieniu 300 km od stadionu.
We Francji dach zrobionego w dużej części z drewna stadionu OGC Nice jest całkowicie pokryty panelami słonecznymi. Klub ze słonecznego Lazurowego Wybrzeża sam wytwarza prąd na mecze, a nawet czasem na swej elektrowni zarabia, bo nadwyżkę energii sprzedaje miejskiemu operatorowi. Tak samo robi zresztą Ajax, który nawet ściętą trawę ze swych boisk przekazuje jako paszę dla kóz. W zamian za to dostaje kozi ser, który jedzą potem piłkarze.
Teraz czas na UEFA.