W poniedziałek, chwilę po oficjalnym ogłoszeniu przenosin do Barcelony, Bravo był wniebowzięty. 31-letni chilijski golkiper właśnie wykonuje najpoważniejszy krok w swojej dotychczasowej karierze. - To temat, który nie oddala mnie od reprezentacji i meczu przeciwko Brazylii. Jestem szczęśliwy i bardzo spokojny - powiedział były już bramkarz Realu Sociedad San Sebastian. Bravo przyznał, że od kilku dni dostawał wiadomości z gratulacjami. Także od kolegów z "Txuriurdin". W Kraju Basków wychowanek Colo-Colo spędził osiem lat.
Bravo to nie tylko znakomity bramkarz. Świetny na linii, obdarzony dobrym refleksem, a przy tym sprawny i zdyscyplinowany. Na Anoeta zasłynął też nietypowymi jak na golkipera umiejętnościami. W 2010 roku w meczu 24. kolejki drugiej ligi hiszpańskiej Real Sociedad podejmował Nastic deTarragona. Tuż przed przerwą zespół "Txuriurdin" miał rzut wolny. Do piłki podszedł Bravo i pewnym strzałem pokonał Rubena Pereza. Jak się później okazało, trafienie Chilijczyka było jedynym w tym spotkaniu.
Co ciekawe, to był ostatni gol z rzutu wolnego, który strzelili piłkarze z Kraju Basków. Od ponad czterech lat żaden zawodnik z Anoeta nie pokonał wrogiego bramkarza rywali po tym stałym fragmencie gry. Czy odejście Bravo oznacza, że Real jest skazany na dalszą posuchę bramkową z rzutów wolnych?
Transfer 31-latka do Barcelony nie jest nagrodą za udany mundial. "Blaugrana" już wcześniej poczyniła odpowiednie starania w celu pozyskania alternatywy dla Marka-Andre ter Stegena. To Niemiec ma być następcą odchodzącego z Camp Nou Victora Valdesa. Wygląda jednak na to, że ter Stegen będzie miał solidnego konkurenta. Nie dość, że Bravo rozegrał w Primera Division 229 meczów, to jeszcze chwilę po ogłoszeniu transferu odważnie zadeklarował: "Zawsze, gdy przychodziłem do nowego klubu, mówili mi, że mam być drugim. A potem grałem w pierwszym składzie".
Ewentualne obawy Niemca może pogłębiać brazylijski turniej, który 22-latek ogląda w telewizji, a Bravo doskonale spisuje się między chilijskimi słupkami. Ogólny obraz jego gry postara się zepsuć w sobotnie popołudnie Neymar, największa gwiazda "Canarinhos". Raptem 22-letni wychowanek Santosu ma już 52 występy w koszulce Brazylii. Jego bilans przedstawia się imponująco - 35 goli i 22 asysty. Entuzjaści talentu "Neya" przypominają, że reprezentacyjną karierę lepiej rozpoczynał tylko wielki Pele.
W trzech meczach fazy grupowej Neymar strzelił cztery bramki. Dwukrotnie został uznany za najlepszego gracza spotkania. To efekt dubletów z batalii przeciwko Chorwacji (3:1) i Kamerunowi (4:1). Na czele klasyfikacji strzelców rozpycha się łokciami obok Leo Messiego i Thomasa Muellera. "Ney" oddał dotąd 11 strzałów, z czego 90 proc. celnych. Wykonał sześć kluczowych podań i dziesięć udanych dryblingów. Dziennikarze zastanawiają się, dlaczego lider reprezentacji Brazylii blednie, gdy obok niego biegają w ataku barcelońskie mikrusy. - Moim zadaniem jest pomoc drużynie. Muszę strzelać bramki jak wszyscy. Każdy ma jakieś obowiązki i zasady, których musi się trzymać. Ja po prostu cieszę się tym turniejem - mówił po udanym meczu z Kamerunem (4:1).
Brazylijski turniej wkracza powoli w decydującą fazę. W sobotę wychowanek Santosu stanie naprzeciwko Claudia Bravo, który od nowego sezonu będzie jego klubowym kolegą. - To będzie prawdziwe wyzwanie. Spotkamy się z bardzo trudnym, wymagającym i silnym fizycznie przeciwnikiem - powiedział przed batalią z "La Roja" Neymar. Bravo nie pozostał dłużny. - Chcemy pokrzyżować szyki Brazylii - zadeklarował. To ostatnie takie starcie. W lipcowym słońcu stolicy Katalonii przywitają się jak bracia. Tylko który z nich będzie w lepszym nastroju?
Komentarze (0)
Brazylia - Chile. Neymar i Bravo - dziś wrogowie, jutro przyjaciele
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy - napisz pierwszy z nich!