niewytłumaczalne ryzyko.
W Hiszpanii wyczuwa się wielką troskę o drużynę, ale bez histerii. Chcieliby, żeby złoty sen trwał, ale mają świadomość, że kiedyś i tak trzeba się przebudzić. Jeszcze sześć lat temu "La Roja" mogła stawać w jednym rzędzie z Anglią, potentatem piłki klubowej, który w futbolu reprezentacyjnym był obijany jak uczniak. Luis Aragones i Vicente del Bosque stworzyli legendę, prawdziwe futbolowe monstrum. W dodatku w pięknym opakowaniu. Iniesta z Xavim zdawali się przemierzać triumfalnie światowe areny nie w korkach, ale baletkach na stopach.
Hiszpanom trudno ukryć sympatię do Chile. Decydujący mecz o przetrwanie w Brazylii zagrają z zespołem, z którym dzielą miłość do czerwonego koloru i ofensywnej, ładnej piłki. Chilijczycy grają intensywnie, ich kapitan bramkarz Claudio Bravo mówi, że w porównaniu z mundialem w RPA drużyna dojrzała, nauczyła się gospodarować silami. Bielsa kazał biegać 90 minut, z czego ostatnie pół godziny gracze chilijscy podpierali się nosem. Dziś nie są już najmłodszą ani najmniej doświadczoną drużyną w mistrzostwach.
Vicente del Bosque nie chciał podać składu. Prasa spekuluje, że w podstawowej jedenastce wyjdzie Xavi, a nie Koke. A więc konserwatyzm selekcjonera bierze górę. Zaraz przekonamy się, czy słusznie. Do drużyny wejdzie pewnie Pedro za Davida Silvę i Javi Martinez za Gerarda Pique. Debata na temat Diego Costy nie jest zawzięta, ale wszyscy wiedzą, że stanowi on zgrzyt w tej drużynie. Costa nie pasuje do tiki-taki, selekcjoner wierzy, iż takie obce ciało wewnątrz zaowocuje niezbędnym impulsem dla drużyny. Costa łamie utarte schematy, nikt nie ma pewności, czy bardziej szkodzi swoim, czy przeciwnikom. To wszystko czysta teoria. Praktyka za chwilę.
A jeśli chodzi o pojedynek kibiców pod Maracaną, to chilijski czerwony jest co najmniej pięć razy bardziej dominujący od hiszpańskiego.
Komentarze (0)
Hiszpania - Chile. Gra o przetrwanie
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy - napisz pierwszy z nich!