Sytuacja, w której selekcjoner ma w drużynie syna lub córkę, jest w polskim sporcie dość rzadka. W ostatnich dekadach mieliśmy przykłady trenera Huberta Wagnera i zawodnika Grzegorza Wagnera u siatkarzy, Andrzeja Niemczyka i Małgorzaty w reprezentacji siatkarek oraz Apoloniusza i Tomisława Tajnerów wśród skoczków. Teraz przyszedł czas na koszykówkę - trener Igor Milicić prowadzi w drużynie Igora Milicicia juniora i na pewno będzie z niego korzystał podczas rozpoczynającego się w niedzielę turnieju prekwalifikacyjnego do przyszłorocznych igrzysk w Paryżu.
To, że Milicić junior w Gliwicach zagra, jest oczywiste. Niespełna 21-letni i mierzący 207 cm skrzydłowy wystąpił w każdym z siedmiu letnich sparingów, będąc ze średnią 7,4 punktu na mecz szóstym strzelcem zespołu. Zdobył 11 punktów przeciw przygotowującym się do mistrzostw świata Serbom, 14 w spotkaniu z silną Turcją. Pokazał odwagę, skuteczność w rzutach z dystansu i udowodnił, że w wybrakowanej w tym momencie reprezentacji może pełnić istotną rolę.
- Przed zgrupowaniem mieliśmy kłopot z obsadą pozycji wysokiego skrzydłowego i Igor nam pomaga, szczególnie jeśli chodzi o fizyczność w walce o zbiórki - mówi selekcjoner Milicić senior. - To najważniejszy element, w którym ma nam pomóc, bo nie mamy dominującego zbierającego, więc każdy z zawodników musi coś dać, a Igora stać na skuteczną walkę nad obręczą - dodaje trener.
Nie ma co ukrywać - Milicić junior jest beneficjentem braku koszykarzy na swoich pozycjach: niskiego i wysokiego skrzydłowego. Reprezentacji z różnych względów odmówili Jeremi Sochan i Aleksander Dziewa, karierę w kadrze zakończył Aaron Cel. Każdy z nich jest graczem innym, ale łączy ich jedno – w zależności od wymaganego sposobu gry mogą występować na pozycji numer cztery. W kadrze pierwszoplanowym wysokim skrzydłowym nieco z konieczności jest obecnie Jarosław Zyskowski, rolę jego zmiennika powinien pełnić właśnie Milicić junior, który - sądząc po grze w sparingach - wygrał rywalizację o to miejsce z Szymonem Wójcikiem, synem Adama, byłego reprezentanta Polski.
- Czuję się dobrze i myślę, że spełniam swoje zadania na boisku tak, jak chcieliby tego trenerzy. Mam nadzieję, że są ze mnie zadowoleni, staram się wszystko robić na 100 proc. - mówi Sport.pl Milicić junior. - Oczywiście popełniam błędy, które czasem wynikają z braku doświadczenia, a czasem braku koncentracji. Ale staram się poprawiać, z każdym meczem oswajam się z zawodnikami, z którymi gram i przeciwko którym gram.
Milicić junior to gracz perspektywiczny i wszechstronny, nadzieja polskiej koszykówki. Jego ojciec to Chorwat, który od dawna ma polskie obywatelstwo, bo występował w wielu klubach ekstraklasy. Mama skrzydłowego kadry jest Polką, Igor junior, choć urodził się w chorwackim Rovinj, wraz z dwójką młodszych braci wychowywał się w Polsce. W ojczyźnie ojca nigdy nie występował.
- Na początku grałem w Koszalinie. Tata też tam grał, więc myślałem, że to taka naturalna kolej rzeczy, że skoro tata gra, to ja też. Później zacząłem odstawać od reszty i spodobało mi się to - śmiał się kilka lat temu Milicić junior w rozmowie z Polskikosz.pl. - Później byłem w Sopocie, tam jakoś przystopowałem, nie byłem już najlepszy w zespole, trener we mnie nie wierzył, nikt we mnie nie wierzył, ale jakoś wyszło, że pod koniec udało nam się zdobyć mistrzostwo Polski i wtedy przeniosłem się do Ulm - opowiadał.
W niemieckim Ulm, słynącym z dobrej akademii szkolącej młodzież, Milicić junior poznał się z rok młodszym Sochanem. Ich znajomość z kadr młodzieżowych zmieniła się w przyjaźń. Obaj zadebiutowali w tym samym spotkaniu w seniorskiej reprezentacji Polski - 21 lutego 2021 roku w wygranym 88:81 meczu z Rumunią show skradł Sochan, który w świetnym stylu zdobył 18 punktów, czym przyćmił dwupunktowy debiut Milicicia. Tym razem w Gliwicach Sochana jednak nie będzie - zainteresowanie będzie wzbudzał Milicić.
- Igor musi pokazać wszystkim, że stać go na to, by pomagać drużynie. Na razie to idzie w dobrym kierunku. Ma rzut z dystansu, który musi być bardziej regularny - zaznacza selekcjoner.
Milicić junior o swojej wszechstronności mówi tak: - W dzisiejszej koszykówce podział na pozycje się zaciera, każdy musi robić po trochu wszystkiego. Wysocy muszą czasem przekozłować piłkę, rozgrywający grają tyłem do kosza, środkowi rzucają za trzy. Ja urosłem do takiego wzrostu, że mogę grać jako wysoki skrzydłowy, ale pokazuję zróżnicowaną grę.
- Bardzo istotne jest też to, jak będzie pracował w USA - dodaje Milicić senior. - Tam kładzie się mniejszy nacisk na pracę indywidualną, więc on sam musi pracować nad tym, by rozwijać swoje umiejętności gry na obwodzie. Jego parametry pozwalają mu na przyzwoitą grę na skrzydłach, ale jeśli poprawi technikę, to może mieć szansę na pozycjach obwodowych.
W reprezentacji Polski Milicić ma szansę błysnąć i zbudować pewność siebie, której mogło mu trochę brakować przez ostatnie dwa lata. Po sezonie w Ulm skrzydłowy wyjechał do USA grać w akademickiej NCAA - przez rok ćwiczył w drużynie Uniwersytetu Wirginia, ale praktycznie nie grał, więc przeniósł się do Uniwersytetu Północnej Karoliny w Charlotte. Tam wystąpił w 35 meczach, średnio grał po 21 minut, zdobywał po 7,7 punktu oraz 4,1 zbiórki.
- Pierwszy rok w Wirginii to były pierwsze koty za płoty. Nie grałem, nie wykorzystywałem sytuacji tak, jak mogłem, ale to już za mną. W Charlotte się odnalazłem, zmądrzałem, dojrzałem mentalnie. Od razu po kadrze wracam do USA, to będzie dla mnie interesujący sezon - mówi Igor.
A jak to jest grać u ojca selekcjonera? - Na początku myślałem, że będzie dziwnie, może ze strony kolegów drużyny, a może tata będzie mnie traktował inaczej. Ale wydaje mi się, że wszyscy traktowani są tak samo. Nie mam żadnej taryfy ulgowej, nie czuję się też mocniej krytykowany. Po dwóch, trzech treningach poczułem się już normalnie, mamy profesjonalną relację. I myślę, że moją grą zasłużyłem na minuty, a nie nazwiskiem - podkreśla Milicić.
Kilka lat temu w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" młody koszykarz zdradził, że wśród rodzinnych marzeń jest spotkanie trójki braci w jednym klubie z ojcem jako trenerem. - To nasz ustalony pakt. Gdzieś w jakimś klubie na pewno tak będzie - mówił Igor junior. - Na pewno nie miałbym problemów z trenowaniem synów. Większy problem miałoby środowisko - śmiał się senior. Jak będzie teraz odpierał ewentualne zarzuty, że promuje syna?
- W poprzednich okienkach byłem krytykowany za to, że go nie powołałem, teraz może być odwrotnie - śmieje się selekcjoner. - Ale ja nie widzę problemu, Igor pracowitością i poziomem gry nie odbiega od standardów tej kadry, choć oczywiście wciąż musi się w reprezentacji aklimatyzować i dopiero przekonamy się, jaką jakość nam da.
Pierwsza szansa, żeby się o tym przekonać w meczach o stawkę - w niedzielę 13 sierpnia w Gliwicach. Pierwszym rywalem Polaków w turnieju prekwalifikacyjnym do igrzysk będą Węgrzy, dzień później Biało-Czerwoni zagrają z Bośnią i Hercegowiną, a w środę zmierzą się z Portugalią. Jeśli zajmą jedno z dwóch pierwszych miejsc, to awansują do półfinału, w którym zmierzą się z kimś z czwórki Estonia, Izrael, Czechy, Macedonia. Do właściwego turnieju kwalifikacyjnego w przyszłym roku awansuje tylko zwycięzca turnieju.