Podczas startu we Włoszech, 22-latek spadł z konia i złamał nos. Ale to był dopiero początek jego koszmaru.
- Zatrzymali ambulans na mojej nodze. Wydałem z siebie wrzask - opowiadał potem Meehan. - Złamali mi nogę. A potem spychali ze mnie tę karetkę - opisuje młody sportowiec.
To jeszcze nie koniec! O, ironio - ojciec Meehana zajmuje się. . . szkoleniem przyszłych kierowców karetek!
- Mój ociec od 30 lat pracuje w służbie, uczy kierowców w Anglii i Irlandii Północnej. Nie był zbyt zadowolony, gdy usłyszał, co się stało. Moi brat i ciotunia też pracują w pogotowiu ratunkowym. To przedziwna historia, nie dałoby się jej wymyślić - podsumowuje poszkodowany.
Meehan rozciął szczękę przy upadku. Uraz wymagał założenia 27 szwów. W prawej nodze doszło do przemieszczenia kostki.
- Pierwszy podszedł do mnie starter. Krztusiłem się własną krwią. Ustawił mnie w bezpiecznej pozycji, z prawą nogą wyciągniętą do przodu.
I właśnie wtedy, wrzucając wsteczny, karetka złamała Meehanowi nogę.
- To mały, ciasny tor. Musieli zawrócić, i zrobili to na mojej nodze. Gdy krzyknąłem, wszyscy zdali sobie sprawę z tego, że ambulans stoi na mnie. Podskoczyli i zepchnęli go ze mnie.
Dżokej nie zamierza się załamywać i chce wrócić do startów. Najpierw czeka go jednak co najmniej dwumiesięczna rekonwalescencja.