W środowisku mówiło się o tym głośno przynajmniej od kilku tygodni. A wszystko podgrzewał jeszcze sam Tomasz Adamek, który zaczął pojawiać się na freak fightowych galach w Polsce. Tak było niespełna miesiąc temu - na początku września w Krakowie, gdzie odbyła się gala Fame MMA 19.
Adamek po tamtej gali rozmawiał z dziennikiem "Fakt". Trochę kręcił nosem na poziom sportowy, ale nie wykluczał, że sam pojawi się w klatce, gdzie ostatnio coraz modniejsze są nie tylko walki w MMA, ale też w K-1 czy nawet boksie, czyli płaszczyźnie, w której "Góral" był przecież mistrzem świata.
- Pieniądze mam, ale nudzę się i chcę zawalczyć. To nie będzie pojedynek z jakimś topowym zawodnikiem, bo ja już swoje zrobiłem w ringu - mówił Adamek. - Podałem swoją cenę federacją freakowym, ale nikt z taką ofertą nie zadzwonił. Żyję Stanach Zjednoczonych i tam się dolarami płaci. Z każdym można się dogadać, ale muszą być konkrety - dodawał.
Te konkrety w końcu się pojawiły, bo w piątek federacja Fame MMA, która w Szczecinie organizowała drugą galę z cyklu Fame Friday Arena, poinformowała, że podpisała kontrakt z Adamkiem. - Jadąc tu jeszcze dwie godziny temu, zastanawiałem się, czy podpiszę, czy nie. Rafał [Pasternak, współwłaściciel Fame MMA] dał jednak dobry kontrakt. Mati Borek był z nami. Widzimy się w przyszłym roku - powiedział Adamek, który otworzył piątkową galę Fame Friday Arena 2.
Wciąż nie wiadomo, kto będzie rywalem Adamka, ale od kilku tygodni spekuluje się, że może nim być Mamed Chalidow. Jeżeli starcie odbędzie się na typowo bokserskich zasadach, faworytem bukmacherów bez wątpienia będzie Adamek, choć nie walczył już od 2018 roku. W boksie jednak nawet największa gwiazda MMA nie ma raczej szans z pięściarzem. Jeżeli Adamek zostanie jednak namówiony na mniejsze rękawice, znacząco urosną szansę Chalidowa - wieloletniego mistrza KSW, a także wciąż czynnego sportowca, który w czerwcu na gali KSW Colloseum 2 na Stadionie Narodowym efektownie znokautował Scotta Askhama.