Niedawno zastanawialiśmy się na Sport.pl, czy wśród młodych zawodników KSW nie brakuje gladiatorów, którzy łączyliby świetne wyniki, rozpoznawalność, ciekawe historie i medialność. Teraz postanowiliśmy przedyskutować sprawę z Martinem Lewandowskim, współwłaścicielem KSW. Ale interesujących wątków pojawiło się znacznie więcej.
Martin Lewandowski: Tak. I to zdecydowanie. Na ich zarobki wydamy łącznie kilka milionów złotych. To nie tylko najdroższa walka w historii KSW, ale myślę, że i w historii europejskiego MMA. To naturalny proces, bo Mamed zarabia znacznie lepiej niż w 2015 roku, a Soldić zanotował w KSW już sześć efektownych zwycięstw. Co chwila do Roberto podbija UFC, ale on nigdzie się nie wybiera, bo u nas mu dobrze.
- Nie mam takich obaw, bo jesteśmy w stałym kontakcie z nim i jego menedżerem. Roberto wie, że KSW dało mu wielką szansę, a on ją wykorzystał i dziś KSW jest jego domem. Nie ma tematu UFC. Oczywiście, że tylko federacja Dana White’a może nas przebić od strony sportowej czy prestiżu, ale większość zawodników jednak u nas zostaje. A zapewniam, że w przyszłym roku solidnie się wzmocnimy.
Ten temat wraca ostatnio regularnie - to brak świeżej krwi w KSW. Michał Materla i Mateusz Gamrot zmienili federacje, a obecne konie pociągowe KSW, czyli Szymon Kołecki, Mamed i Mariusz Pudzianowski, są już po 40. urodzinach. Jest problem czy nie ma?
- Już od pewnego czasu trwa ta zmiana pokoleniowa. Coraz częściej na naszych galach widać młodych zdolnych chłopaków, którzy medialnie wciąż muszą urosnąć, ale i tak widać ich rozwój. Podczas gali KSW 64 zobaczymy starcie Patryka Kaczmarczyka z Robertem Ruchałą. Obaj są niepokonani i jestem pewien, że w innych federacjach biliby się w walkach wieczoru.
W środowisku MMA każdy ich zna i szanuje. Ale przeciętny kibic raczej nie rozpozna.
- Bo to jest proces. Nie da się go przyśpieszyć. Oczywiście, moglibyśmy podpisać przykładowo kontrakt z Robertem Lewandowskim. Wtedy byłby to jednorazowy potężny marketingowy strzał, ale taki ruch nie budowałby sportowej federacji. My postawiliśmy na zdolną młodzież. I to młode pokolenie musi jednak zrozumieć, że dziś sam sport już nie wystarcza. Trzeba się pokazywać w mediach społecznościowych i budować zasięgi. My oczywiście staramy się ich promować, jak możemy, ale od nich też wymagamy pracy. Staramy dawać się im też platformy do pokazania się. Zostają bohaterami efektownych trailerów czy pojawiają się w studiu jako eksperci, gdy akurat nie walczą.
- Myślę, że nie ma czegoś takiego. Wiadomo, że niektórzy mogą budować swoje zasięgi tym, że są kontrowersyjni i wyszczekani, a inni tak jak Mamed czy Roberto Soldić, którzy nie szukają zaczepek poza klatką, stawiają na efektowny styl walki. Na każdy przykład trzeba patrzeć indywidualnie.
A czy pokolenie młodych zdąży zastąpić starą gwardię, czy może czekać nas bezkrólewie?
- Stara gwardia jeszcze kilka lat powalczy, a do tego czasu młodzi zdążą wejść do mainstreamu, a przynajmniej część z nich. To już się dzieje. Jeżeli Ruchała lub Kaczmarczyk w najbliższym czasie wygrają dwie, trzy walki z rzędu, to już będą na samym topie. Andrzej Grzebyk ma już 31 lat, ale najlepsze lata kariery są przed nim. 28-letni Sebastian Przybysz będzie właśnie bronił pasa. Naprawdę nie boję się o przyszłość.
Ale też warto zaznaczyć, że świat się zmienia. Kiedyś było tak, że zawodnik dostał wywiad w telewizji, to już był znany. Dzisiaj ten rynek się wypłaszczył, bo jest dużo ludzi znanych, bardzo znanych, super znanych, i tak dalej. A czasami jedna walka może komuś zbudować legendę. Ostatnie starcie Przybysza z Antunem Raciciem było epickie. I nie chodzi mi tylko o to, że Polak zdobył pas. Chodzi o styl, w jakim tego dokonał. Tak się buduje swoje pomniki. W nagrodę teraz zawalczy w walce wieczoru na gali nr. 64.
- W KSW zawsze robimy bilans naszych decyzji i analizujemy błędy. Ale to, że coś dzisiaj widzimy, nie oznacza, że mogliśmy to dostrzec kilka lat wcześniej. Są decyzje, z których jestem dumny. Fakt, że już lata temu przeszliśmy na system PPV sprawił, że uciekliśmy konkurencji. Naszym atutem też jest międzynarodowa ekspansja.
- No ale przecież w 2020 i w obecnym roku dokuczał nam COVID. Jeżeli nie sprzedajesz biletów, to bez PPV nie zrobisz gali na takim poziomie, który nas interesuje. To by się nam nie spinało. Spinałoby się, gdyby np. cała hala była dostępna dla kibiców. Ale jeżeli na gali studyjnej masz sto osób, to taka impreza się nie zwróci.
- Zobaczymy, ale w najbliższej przyszłości nie planujemy. Świat naprawdę pędzi. Już mocno wiekowi ludzi obsługują takie programy jak Skype, czy oglądają filmy na Netfliksie, dlatego gala PPV nie jest już ani przeszkodą technologiczną, ani finansową. 40 złotych za możliwość obejrzenia gali, to przy rozbiciu na kilka osób, duża tańsza rozrywka niż wyjście do kina z dziewczyną.
Na jaką walkę podczas sobotniej KSW 64 szczególnie czekasz?
- To zabrzmi banalnie, ale naprawdę każda jest dla mnie bardzo istotna. Imprezę rozpocznie starcie Adama Tomasika z debiutującym u nas Omarem Sy, więc siłą rzeczy muszę mieć debiutanta na oku, by sprawdzić, czy na pewno dobrze zainwestowaliśmy. I w każdym pojedynku znajdę coś, co mnie kręci. Gdybym miał jednak wskazać trzy starcia, to na pewno będą to walki Ruchały z Kaczmarczykiem, Pudziana z „Bombardierem" i Przybysza z Bruno dos Santosem.
- Podpisaliśmy z nim kontrakt w grudniu 2019 roku, a trzy miesiące później był COVID. On zawalczy, ale dopiero w Anglii przy pełnych trybunach. Pojedynki w Polsce na gali studyjnej go nie interesują. No i on też jest freakiem, więc trzeba mu znaleźć dobrego rywala..
Mam pomysł.
- Jaki?
[Martin sprawdza jego profil na Instagramie] - To jest piłkarz!? Nieźle. Ależ byk. Rękę ma jak kulturysta, no ale skoro sportowiec, to niezłą kondycję powinien mieć. O, jest nawet numer do menedżera. Sprawdzę temat, pomysł dobry.
A jak wygląda sytuacja z potencjalną walką Tomasza Adamka z Arturem Szpilką?
- Z Arturem sytuacja jest jasna. Mamy dżentelmeńską, słowną umowę. Artur bardzo chce zadebiutować w KSW. Jednak uważam, że nie może walczyć na gali studyjnej. To musi duża hala i pełna widownia. Wtedy promocja Szpilki może być na grubo robiona, a tylko taka ma sens.
Co do Tomka, to śmieszy mnie opinia pana Garczarczyka (uznany dziennikarz bokserski), który sugeruje, że Adamek wyśmiał propozycję KSW. Owszem, kilka lat temu, gdy poznałem Tomka podczas organizacji Polsat Boxing Night, spytałem go o ewentualny debiut w MMA. Wtedy powiedział, że nie zamierza się z nikim tarzać po macie. Ale teraz sytuacja się zmieniła. Na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy gadałem z Tomkiem z 10 razy. I cały czas podtrzymuję, że chce walczyć. To nie jest żadna bajeczka. Adamek kontra Szpilka? Bardzo proszę. Jesteśmy na to otwarci. Tylko wpierw Tomek musi spełnić swoje zobowiązania z Polsatem w sprawie walki pięściarskiej. Czas ucieka, bo zaraz będzie miał 45 lat, ale myślę, że może zdążyć zadebiutować w KSW. Jak ktoś nie wierzy, to niech spyta się Tomka.