Reprezentacja Polski kobiet w fazie grupowej igrzysk przegrała tylko z Brazylią, a ograła Kenię 3:0 i Japonię 3:1. Biało-Czerwone awansowały w ten sposób do ćwierćfinału, gdzie trafiły na reprezentację USA. Ostatni raz polskie siatkarki świętowały medal igrzysk w 1968 roku, kiedy to obroniły brąz, a więc w Paryżu stanęły przed historyczną szansą na awans do strefy medalowej.
To Amerykanki były faworytkami, ale pierwszy set meczu był dość wyrównany. Polki przegrały go jednak 22:25. Znacznie gorzej było w kolejnej odsłonie, w której Biało-Czerwone było stać na zdobycie zaledwie 14 punktów.
"Siatkarki w dzisiejszym meczu kilka razy gorzej niż piłkarze z Austrią" - pisał Wojciech Kowalczyk, porównując grę zespołu Stefano Lavariniego do porażki piłkarzy 1:3 na Euro 2024.
"Dla Amerykanek to tak jakby kolejny dzień w biurze, zero jakiejkolwiek presji i spokój widoczny gołym okiem... A u nas? Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna brak jakiejkolwiek wiary w końcowy sukces..." - dodawał Jakub Balcerzak.
W trzecim secie gra Polek się poprawiła i na początku prowadziły one nawet pięcioma punktami. W dalszej części było jednak znacznie gorzej i to Amerykanki wyszły na pewnie prowadzenie w końcówce, by finalnie wygrać 25:19, a całe starcie 3:0. Polska odpadła z igrzysk, a obrończynie złota zagrają w półfinale z Brazylijkami.
"Niestety, koniec igrzysk dla Polek" - napisał po spotkaniu Łukasz Jachimiak ze Sport.pl.
"Niestety, mam wrażenie, że Polki 'dojechały' i poczuły stawkę meczu dopiero w trzecim secie, ale jak się wypuszcza prowadzenie 10:4, to tak się kończy" - dodawał Karol Darmoros z Polskiego Radia.
"Niby wiesz, że ten zespół i tak zrobił wiele, ale kiedy jesteś mecz od strefy medalowej to chciałoby się więcej i więcej, zwłaszcza że ten dzisiejszy mecz, najważniejszy dotychczas za kadencji Lavariniego, kompletnie nam niestety nie wyszedł..." - pisał Balcerzak tuż po meczu.
"Dobry mecz Amerykanek. Polek? Cóż, nie da się wygrać bez przyjęcia, ataku, rozegrania i zagrywki" - twierdzi Krzysztof Sobczak z Radia Zet.
"To i tak najlepszy wynik Polek na Igrzyskach od 1968 roku" - pociesza Radosław Nawrot z Interii.
Oberwało się też trenerowi. "Największy żal tak na gorąco mam dziś do trenera. Stefano Lavarini za zarządzanie meczem dostaje mocną 'dwóję'. Z kompletnie niegrającą Magdą Stysiak na zmianę czekał dwa sety, a prawda jest taka, że była do zmiany może nawet w połowie partii pierwszej. Czy wynik byłby inny, trudno powiedzieć, ale Malwina Smarzek na boisku powinna się pojawić dużo szybciej" - pisał Radosław Kępys ze Sportowego Rytmu.
"Niestety Polki nie dojechały mentalnie na ten mecz. Ogromna stawka zjadła je już przed pierwszą piłką i oprócz początku trzeciego seta próżno było szukać dobrych sygnałów" - uważa Seweryn Czernek z WP SportoweFakty.