Polak stworzył potwora na igrzyska. Kibice nawet nie znają jego nazwiska

Agnieszka Niedziałek
Dla polskiego kibica Michał Winiarski to legenda reprezentacji, jeden z najlepszych siatkarzy na świecie. A dziś wschodząca gwiazda w zawodzie trenera. To Winiarski przez ostatnie 10 miesięcy poprowadził Niemców do dwóch wielkich sukcesów związanych z igrzyskami. Zdobył tym uznanie, ale tamtejsi fani nawet nie wiedzą, jak się nazywa i jakiej jest narodowości. To może zmienić tylko medal igrzysk w Paryżu.

Jesienią pierwszy od 12 lat awans na igrzyska, i to z pierwszego miejsca - mimo dwóch światowych potęg w stawce. Teraz pierwszy od 12 lat awans do ćwierćfinału olimpijskiego. Wydawać by się mogło, że mający taki dorobek trener przykuwa uwagę. Zwłaszcza jeśli to siatkarska legenda. Tak zakładałam, rozmawiając z niemieckimi fanami po ostatnim meczu ich kadry w fazie grupowej igrzysk w Paryżu. Ich słowa pokazały, że patrzyłam przez okulary z napisem Volleyland, jak nazywana jest rozkochana w siatkówce Polska. W Niemczech siatkówka jest zdecydowanie niżej na liście najpopularniejszych sportów, a Michał Winiarski - selekcjoner tamtejszej reprezentacji i twórca jej sukcesów - jest dla wielu postacią anonimową.

Zobacz wideo Czy w siatkówce jest spalony? Co Polacy wiedzą o tej dyscyplinie sportu?

Ostra konkurencja w walce o serca niemieckich fanów. Anonim Winiarski

Po ostatniej piłce piątkowego meczu grupowego z Argentyną, który dał Niemcom upragniony awans do ćwierćfinału igrzysk, wpadłam na ostatnią chwilę do strefy wywiadów. Mijałam po drodze sporo niemieckich kibiców i wtedy właśnie pomyślałam, że gdy już porozmawiam z Winiarskim i z jego zawodnikami, to warto też zaczepić fanów i dowiedzieć się, jak odbierają sukces drużyny narodowej. A przede wszystkim, jak postrzegają polskiego trenera, który zaczął pracę dwa lata temu i już przyniosła ona świetne efekty. 

- Przykro mi, nie mam pojęcia, jak on się nazywa - mówi mi z przepraszającym uśmiechem na oko trzydziestokilkuletnia Mia, której towarzyszy dwóch mężczyzn. Wszyscy ubrani w koszulki niemieckiej reprezentacji, a ona dodatkowo ma naszyjnik ze sztucznych kwiatów w narodowych barwach. Myślami byli już przy późniejszymi spotkaniu piłki ręcznej, która jest znacznie popularniejsza w ich ojczyźnie od siatkówki.

Podejście numer dwa - małżeństwo w średnim wieku, również ubrane jak przystało na zaangażowanych kibiców. - Trener? Nic nie mogę o nim powiedzieć. Byliśmy na meczu, bo udało nam się na ostatnią chwilę kupić bilety. Chcieliśmy obejrzeć coś na igrzyskach - przyznaje Adam.

Takie nastawienie dominowało wśród kilkunastu przepytanych przeze mnie osób - trafiły na mecz drużyny Winiarskiego nieco przypadkowo. Chodziło bardziej o zaspokojenie olimpijskiego apetytu. Polak co prawda był jednym z najlepszych siatkarzy świata, ale dla niemieckich fanów, których spotkałam, jest postacią całkowicie anonimową. Nikt z nich nie znał jego nazwiska, a 50-letni Hans próbował zgadywać i rzucił: - To Holender?

Wiedza na temat niemiecki kadrowiczów nie jest dużo lepsza. Kibice obecni na meczu z Argentyną, jeśli już kogoś wymieniali z nazwiska, to niemal wyłącznie największą gwiazdę - Gyorgy Grozera. Jedna osoba dodała jeszcze dobrze znanego w Polsce rozgrywającego Lukasa Kampę. Pytaniami o analizę gry czy przyczynę sukcesu zespołu nie było sensu męczyć moich sympatycznych rozmówców. 

Winiarski w połowie lipca opowiadał dziennikarzom po Memoriale Huberta Wagnera, że awans na igrzyska poprawił nieco sytuację, bo wcześniej siatkówka była trochę w Niemczech zapomniana.

- Tamtejsza olimpijska reprezentacja jest bardzo mocna. Jedzie osiem sportów zespołowych. Nie wiem, ile krajów na świecie ma tak liczna grupę przedstawicieli w sportach zespołowych - tłumaczył wtedy Polak.

Wydaje się, że dobra gra w fazie grupowej i awans do ćwierćfinału paryskiej imprezy też niewiele zmieniły pod względem popularności siatkówki w Niemczech. Na razie wyraźnie przegrywa nie tylko z piłką nożną, ale i z piłką ręczną, koszykówką i tenisem. Co mogłoby wpłynąć na wzrost zainteresowania tym sportem w Niemczech? - Złoty medal olimpijski - rzuca z uśmiechem Mia.

Trzecie podejście Winiarskiego. "Nikt na nas nie stawiał"

Winiarski jako siatkarz brał udział w igrzyskach w Pekinie i Londynie, w Paryżu debiutuje jako trener. Z reprezentacją Polski dwukrotnie odpadał w ćwierćfinale, co było rozczarowaniem. Wywalczenie biletu do stolicy Francji z Niemcami było zaś dużym sukcesem.

- Igrzyska są czymś specjalnym. Kończąc karierę zawodniczą, nie wiedziałem jeszcze, że tak szybko będzie mi dane uczestniczyć w kolejnym, trzecim turnieju olimpijskim - opowiadał prawie 41-letni szkoleniowiec.

Awans z Niemcami wywalczył jesienią w imponującym stylu - jego zespół zajął pierwsze miejsce w turnieju kwalifikacyjnym, zostawiając w tyle dwie potęgi - Brazylię i Włochy. - Nikt na nas nie stawiał i po części jest to naszą siłą. Lubimy startować z pozycji underdoga. Idziemy w dobrym kierunku i mamy dwa tygodnie, by "odpalić" - rzucił wtedy Polak.

I - mimo wymagającej grupy - Niemcy w Paryżu znów "odpalili". Z Japończykami wygrali 3:2, z Amerykanami przegrali po tie-breaku i do pierwszego od 2012 roku awansu do ćwierćfinału olimpijskiego potrzebowali wygrania dwóch setów z Argentyńczykami. Brązowych medalistów z Tokio ograli 3:0.

- Był trochę dreszczyk emocji przed tym spotkaniem. Tym bardziej jestem dumny z chłopaków, że utrzymali koncentrację do końca. Kluczowa była głowa. Skupienie się na dobrej grze, a nie wybieganie myślami do ćwierćfinału czy medali - zaznaczył "Winiar", gdy rozmawialiśmy po meczu z Argentyną.

Choć podczas meczów zdarza mu się żywo reagować na boiskowe wydarzenia, to w strefie wywiadów już nie widać było u niego ani grama emocji związanych z dużym sukcesem. Zdystansowane podejście zaleca też swoim zawodnikom. Choć pamięta również o radości.

- Po zwycięstwie głowę trzeba trzymać spuszczoną w dół, a po przegranej uniesioną do góry. Takie jest moje podejście - niezależnie od wyniku jesteśmy tacy sami. Ważne też, byśmy cieszyli się tym, co robimy. Gramy dobrze w siatkówkę, to jest najważniejsze. Mamy dobry team spirit i z tego jestem najbardziej zadowolony - wylicza mistrz świata 2014 i wicemistrz globu 2006.

Przyznaje również, że atmosfera towarzysząca igrzyskom dobrze działa na jego zespół. - Gramy pewnie, momentami nawet bardzo, bardzo dobrze. Panuje pozytywna mobilizacja - stwierdza.

Gwiazda Niemców wychwala polskiego trenera. Także za zbieranie żółtych kartek

Gdy Niemcy poprzednio rywalizowali w igrzyskach, to Winiarski - oczywiście w barwach reprezentacji Polski - brał w nich udział jako zawodnik. A w jego obecnej roli występował wtedy Vital Heynen, późniejszy trener Biało-Czerwonych. To okres pracy Belga był początkiem pozytywnych zmian w niemieckiej kadrze. Tego zdania jest m.in. Guillaume Samica, były reprezentant Francji, którego spotkałam przed paryską halą. Pod wodzą Heynena Niemcy wywalczyli m.in. brązowy medal MŚ 2014. Później - gdy trenerem był Andrea Giani - zdobyli jeszcze wicemistrzostwo Europy 2017. Ale igrzyska oglądali jedynie w roli widzów. Aż do teraz.

Winiarski, jak się łatwo domyślić, podchodzi do tego spokojnie. - Marzyliśmy o ćwierćfinale, a teraz marzymy, by go przejść - zaznacza.

Mocno podkreśla świetne funkcjonowanie w grupie zawodników, pomijając swój wkład w sukces. Gdy zwracam na to uwagę, zapewnia, że to nie kwestia skromności. - Nawet najlepszy trener nie zrobi nic, jeśli nie ma po swojej stronie zawodników. A moi wykonują naprawdę kawał dobrej roboty - podkreśla.

Nie brakuje jednak w niemieckiej drużynie tych, którzy chętnie o zasługach trenera opowiadają. Jedną z takich postaci jest wspomniany wcześniej Grozer.

- Mówi, że to nasza zasługa? To nieprawda. Razem tworzymy tę grupę. Winiarski był świetnym i mądrym zawodnikiem, jako trener też taki jest. Rozumie nas, umie do nas dotrzeć i wydobyć maksymalny poziom. Wie, co czujemy, umie dobrać odpowiednie słowa. To bystry gość i bardzo dobry szkoleniowiec - podsumowuje w rozmowie ze Sport.pl.

Sam jest zaledwie rok młodszy o Winiarskiego i zapewnia, że to bardzo pomaga. I choć czasem można odnieść wrażenie, że Polak jest dla nich jak kolega z drużyny, to słynny atakujący zapewnia, że wszyscy siatkarze darzą go dużym szacunkiem.

- Dla mnie też nie ma tu żadnego problemu z podziałem ról. Jest moim trenerem, moim szefem - zaznacza gracz, który przeżywa obecnie drugą siatkarską młodość.

Winiarski bogatą w sukcesy karierę zawodniczą zakończył w 2017 roku. Zawsze słynął z żartów robionych kolegom i innym członkom drużyny. W roli szkoleniowca również dba o dobry humor reszty ekipy, choć niemieccy siatkarze zapewniają, że potrafi wyczuć moment, kiedy jest pora na dowcipy. Młodszy o 15 lat od Grozera środkowy Anton Brehme zwraca uwagę, że Polak dobrze dobiera też obciążenia treningowe i nie katuje niepotrzebnie zawodników.

- To najlepszy trener, z jakim dotychczas pracowałem. A do tego naprawdę zabawny człowiek, który dba o atmosferę - zapewnia.

Czy takiemu szkoleniowcowi zdarza się krzyknąć na graczy? - Chyba nigdy tego nie zrobił. Przynajmniej nie pamiętam czegoś takiego. Może bywa zły - dostaje wiele żółtych kartek od sędziów. Ale to dobrze - widać, że żyje meczem razem z nami - argumentuje z uśmiechem Grozer.

Zapewne niemieccy kibice lepiej zapamiętaliby nazwisko i narodowość trenera swoich siatkarzy, gdyby ci pod wodzą "pana Winiarskiego" - jak określa go żartobliwie znający go od ponad 20 lat Samica - znaleźli się na podium igrzysk w Paryżu. Tylko czy to realne?

- Igrzyska to bardzo specyficzny turniej. Francuzi w Tokio niemal odpadli w fazie grupowej, a potem wywalczyli złoto. Argentyńczycy, którzy wtedy zdobyli brąz, teraz pożegnali się z rywalizacją na pierwszym etapie - zaznacza Samica, wicemistrz Europy 2009.

A w ćwierćfinale Niemców czeka duże wyzwanie - zmierzą się z Francuzami, czyli nie tylko gospodarzami, ale i mistrzami olimpijskimi z Tokio. Choć Winiarski już w piątek - jeszcze nie znając kolejnego rywala - twierdził, że rywal nie ma znaczenia.

- Stoczyliśmy już różne boje. A na tym etapie każdy z każdym jest w stanie wygrać - dodaje z przekonaniem Polak.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.