Niemożliwe nie istnieje. Niesamowity zwrot akcji w meczu faworytek do złota

Jakub Balcerski
Posłuchaj artykułu (ładuję...)
Było blisko szoku już w pierwszej kolejce rywalizacji na turnieju olimpijskim siatkarek. Holenderki mogły ograć faworyzowane Turczynki. Prowadziły już 2:0, ale ostatecznie przegrały po horrorze 2:3 (25:19, 25:19, 22:25, 22:25, 13:15).

Jeszcze w zeszłym sezonie taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. Turczynki były najsilniejszym zespołem świata i wygrywały wszystko, co było do wygrania. Najpierw zwyciężyły w Lidze Narodów, potem zostały mistrzyniami Europy, a na koniec awansowały na igrzyska. Przyjechały do Paryża w roli faworytek i miały pewnie rozpocząć turniej. Ale zaczęły go w sposób, którego nikt by nie przewidział.

Holenderki to oczywiście brązowe medalistki mistrzostw Europy i drużyna z tradycjami, ale na igrzyska awansowały jako jedne z ostatnich, dzięki pozycji w rankingu FIVB. Potrafią zagrać jak przystało na silny zespół, ale że będą tak blisko pokonania Turczynek już w pierwszym meczu w Paryżu? To było wręcz nie do pomyślenia.

Zobacz wideo Czy Iga Świątek wywalczy medal na igrzyskach olimpijskich? "Jestem o nią spokojny"

Mistrzynie Europy zostały zmiażdżone. Nie wiedziały, co się dzieje

W pierwszych dwóch setach aktualne mistrzynie Europy zostały wręcz zmiażdżone, choć zaczęło się niepozornie, od prowadzenia Turczynek. Wypracowały sobie one najpierw czteropunktową (6:2), a potem trzypunktową przewagę (10:7). Potem Holenderki miały jednak dwie kluczowe serie punktowe - najpierw od 7:10 do 11:10, a następnie od 16:16 do 21:16. Tę różnicę udało im się nie tylko utrzymać, ale też powiększyć - wygrały tę partię do 19.

W kolejnej partii Turczynki nie prowadziły już nawet przez chwilę. Już na początku seta Holenderki prowadziły sześcioma punktami (11:5) i choć ich rywalki były w stanie zbliżyć się na dwa punkty (9:11), to potem zawodniczki trenera Felixa Koslowskiego zagrały koncertowo. Osiem punktów z rzędu od stanu 11:14 to było coś imponującego. Holenderki świetnie zagrywały, broniły, a Turczynki były nie do poznania. Słabe, grające bez charakteru i niekorzystające ze swoich największych atutów - świetnych skrzydłowych z Melissą Vargas na czele. Nawet Ebrar Karakurt, znana z prób prowokacji w kierunku rywalek, tym razem została uciszona. Wynik znów brzmiał 19:25, a one wyglądały, jakby nie wiedziały, co właściwie się dzieje.

Turczynki się przebudziły. Holenderki nie wykorzystały swoich szans

Trzeci set należał jednak do Turczynek. Zaczęła go wyrównana gra z maksymalnie dwupunktową (8:6) przewagą drużyny trenera Daniele Santarelliego. Potem na chwilę na trzypunktowe prowadzenie wysunęły się Holenderki (12:15), ale o wiele bardziej pobudzone były faworytki spotkania. To był moment, kiedy Holenderki mogły myśleć o próbie zamknięcia meczu w trzech partiach, ale Turczynki się rozegrały i, będąc pod ścianą, grały bardziej intensywnie. O pozostanie w walce o zwycięstwo zawsze gra się zupełnie inaczej. Turczynki wyszły na prowadzenie czterema punktami (21:17), które potem zmalało tylko do trzech. Taką różnicą wygrały tę partię.

Jeśli komuś po dwóch setach wydawało się, że to już koniec, a po trzecim, że on Holenderek nie złamie, to później musiał przecierać oczy ze zdziwienia. W dodatku od początku czwartego seta to Holenderki grały lepiej. Gdy wyszły na pięciopunktowe prowadzenie (16:11), wydawało się, że to zawodniczki Koslowskiego wygrają tę partię, jak i cały mecz. Ale Turczynki jeszcze się przebudziły. Powoli odrabiały straty, a pięciopunktowa seria w końcówce dała im trzy piłki setowe (24:21). Wykorzystały drugą z nich i jeszcze raz wygrały do 22, doprowadzając do tie-breaka.

O włos od sensacyjnej porażki faworytek. Holenderki to wypuściły

W nim emocje też były ogromne. Lepiej zaczęły go Holenderki i prowadziły już 6:2. Potem do walki włączyły się jednak ich rywalki - gra blokiem i genialne ataki Melissy Vargas, która od poprzedniej partii stała się liderką zespołu, przyniosły Turczynkom jednopunktowe prowadzenie (7:6). Do końca gra toczyła się niemalże punkt za punkt, żadna z drużyn nie była w stanie zdobyć wyraźniejszej przewagi. Znów uaktywniła się jednak Vargas i jej atak o holenderski blok zapewnił Turczynkom dwa meczbole. Kolejny niezwykły atak Vargas pomimo problemów w przyjęciu tureckiego zespołu zapewnił im zwycięstwo po drugiej piłce meczowej. Turczynki, choć dwa sety wcześniej były o krok od sensacyjnej porażki, jednak wygrały 15:13 w rozstrzygającej partii i 3:2 w całym meczu.

Porażki z - perspektywy Holenderek - można było uniknąć i sięgnąć po wielkie, niespodziewane zwycięstwo. Siatkarki Koslowskiego prowadziły zarówno w trzecim jak i czwartym secie, ale dały się ograć. Być może nie były gotowe mentalnie przygotowane na takie zwycięstwo.

A Turcja? Straciła wiele w oczach ekspertów, choć wytrzymała trudny moment i wyrwała wygraną w niesamowitych okolicznościach. Ten zwrot akcji zapamiętamy na długo, ale problemy, z jakimi zmagały się mistrzynie Europy już na starcie olimpijskiej rywalizacji, tym bardziej.

Więcej o:

Komentarze (0)

Niemożliwe nie istnieje. Niesamowity zwrot akcji w meczu faworytek do złota

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy - napisz pierwszy z nich!

Zgłoś komentarz

Czy masz pewność, że ten post narusza regulamin?

Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę
Dziękujemy za zgłoszenie

Komentarz został zgłoszony do moderacji

Nadaj nick

Nazwa użytkownika (nick) jest wymagana do oceniania, komentowania oraz korzystania z forum.

Wpisz swój nick
Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę

Użyj od 3 do 30 znaków. Nie używaj polskich znaków, wielkich liter i spacji. Możesz użyć znaków - . _ (minus, kropka, podkreślenie).