Euro 2016. Zagadka 45 godzin. O tyle dłużej od Polaków będą odpoczywać Szwajcarzy

45 godzin - o tyle dłużej od polskich piłkarzy będą przed sobotnim meczem 1/8 finału odpoczywać Szwajcarzy. Spróbowaliśmy ustalić, czy to przewaga, czy wręcz przeciwnie.

Różnica wynika z rewolucji w regulaminie rozszerzonych do 24-drużynowych mistrzostw Europy. Dotychczas organizatorzy dbali, by dni przerwy rozdzielać bardziej sprawiedliwie.

Teraz Szwajcarzy skończyli ostatni grupowy mecz (zremisowany z Francją) ok. godz. 23 w niedzielę. A Polacy zeszli z boiska przed 20 we wtorek. Czyli przed spotkaniem w Saint-Étienne jedni odpoczną 136, a drudzy - 91 godzin. - Dłuższa przerwa Szwajcarów nie będzie miała znaczenia. Jesteśmy świetnie przygotowani do turnieju - obiecywał Adam Nawałka tuż po zwycięstwie nad Ukrainą.

- Gdybyśmy mieli tylko trzy dni, miałoby znaczenie, że rywale odpoczywają o dwa dni więcej. Mamy jednak cztery, więc zawodnicy zdążą się zregenerować. Zaczęli już po ostatnim gwizdku. W Marsylii przeszli odnowę biologiczną. W środę przyjechali do nich bliscy, by odetchnęli także mentalnie - dodawał nazajutrz asystent selekcjonera Jarosław Tkocz.

Ich optymizm jest oczywisty. Od zawsze trzymają się zasady, by nie używać słowa "problem" i podobnych. Trenerzy nie ujawniliby też ewentualnych urazów, które wymagają odpoczynku dłuższego niż czterodniowy. To stanowiłoby podpowiedź dla rywali - wiedzieliby, na czyje niedoleczone członki polować.

Specjaliści od przygotowania fizycznego nie odpowiadają tak zgodnie na pytanie, czy 45 godzin różnicy nie ma znaczenia. - Rywale przejdą klasyczny mikrocykl treningowy, znajdą czas na wypoczynek i pracę. Turniej ułożył im się niemal idealnie. Nasi zawodnicy w środę byli jeszcze mocno zmęczeni po Ukrainie. Największe skutki wysiłku wychodzą po ok. 24 godzinach. W czwartek może być wykonany trening o niskiej intensywności, w piątek tylko pobudzający, bo już w sobotę mecz. Nawałka może zrealizować ledwie dwie jednostki treningowe - uważa fizjolog prof. Zbigniew Jastrzębski.

Andrzej Bahr sądzi inaczej. - Gdybyśmy mieli tylko jeden dzień na regenerację, a rywale trzy, byłby to problem. Ale oba zespoły mają odpowiednio dużo czasu - uważa były trener przygotowania fizycznego Wisły Kraków.

O przygotowanie fizyczne Nawałka dbał od pierwszego dnia zgrupowania. W Juracie treningi bardziej przypominały zabawę. Piłkarze mieli odetchnąć i przygotować się do pracy na 100 proc. w Arłamowie. Tam było już zdecydowanie trudniej. Piłkarze dostali mocno w kość, czasami ćwiczyli dwa razy dziennie. Dopiero tuż przed sparingami z Holandią i Litwą obciążenia spadły.

W La Baule piłkarze przygotowują się do konkretnych meczów. Zajęcia są lekkie. Czasami składają się gierek, w czasie których udoskonalane są schematy rozegrania akcji, czasami całe wypełniają ćwiczenia rzutów rożnych i wolnych. A czasami treningów na boisku nie ma wcale. Jak w sobotę, gdy piłkarze dostali wolne i jeździli na rowerach, grali w golfa i oglądali film, i w środę, po meczu z Ukrainą.

- Teraz wewnątrz drużyny działa laboratorium. Bada się częstość skurczów serca, markery zmęczeniowe we krwi, do tego piłkarze noszą kamizelki mierzące przebiegnięty dystans. Dzięki temu dokładnie wiadomo, w jakiej są dyspozycji, jak reagują na obciążenia i jakie przygotować im treningi. Komu dokręcić śrubę, a komu dać więcej luzu - mówi Bahr.

Z badań przed Ukrainą wynikało, że Jakub Błaszczykowski i Krzysztof Mączyński powinni odpocząć. Pierwszy zrobił wszystko, by optymalnie przygotować się do turnieju, ale przesiadując w rezerwie Fiorentiny, odwykł od grania co trzy, cztery dni. Pomocnik Wisły z kolei stracił niemal całą wiosnę przez kontuzję.

Zmiany w jedenastce na wtorek sprawiają zresztą, że w niektórych miejscach boiska to Polacy zyskują przewagę. Vladimir Petković na Francję wystawił bowiem galową jedenastkę (bez jednego piłkarza). A Nawałka oszczędził - także z powodu kartek - aż czterech zawodników pewnych występu w sobotę. Łukasz Piszczek i Krzysztof Mączyński mecz przesiedzieli na ławce, Kamil Grosicki biegał 19, a Błaszczykowski 45 minut.

Najbardziej kategorycznie o 45 godzinach różnicy wypowiada się dr Jakub Chycki, który przygotowywał pod względem fizycznym Tomasza Adamka. - Przerwa ma wielkie znaczenie. Pod względem fizjologicznym lepiej mieć pięć niż trzy dni na restytucję. Trudno takie rzeczy kalkulować w drużynie piłkarskiej. Każdy gracz był w innym stopniu obciążony w ostatnim meczu, ma inne przemiany metaboliczne, inne straty energetyczne. Dlatego nie istnieją dwa takie same okresy optymalnej restytucji.

- Sztab monitoruje organizmy. Są markery mówiące, ile piłkarza dzieli od stanu optymalnego. Po meczu bada się stany zapalne w organizmie, w mięśniach, bo każdy wysiłek powoduje zmiany w ich strukturze. I trzeba to zniwelować. Poza tym chodzi o uporanie się z mikrourazami. One są zawsze i u każdego. Zawodnicy różnią się potencjałami regeneracyjnymi, generalnie wyższymi u młodszych. Ale i tak jeden potrzebuje trzech dni, inny pięciu. Potrzebna jest aptekarska dokładność w aplikowaniu odpowiedniej fizjoterapii - kończy Chycki.

Jego opinię potwierdzają słowa Michała Pazdana. Zapytany po Ukrainie, czy nie boi się, że Szwajcarzy poodpoczywają dłużej, odparł, że wręcz przeciwnie. Że woli przerwę cztero- niż sześciodniową. Że łatwiej mu utrzymać rytm, gdy granie rozdziela tylko rozruch.

Kto z kim zagra w 1/8 finału? Sprawdź sam! [WYTYPUJ]

Zobacz wideo

Ukraina - Polska. Chytry Lewandowski, Pazdan rób głębię! [MEMY]

Więcej o:
Copyright © Agora SA