Ledwie kilkanaście dni temu zmarł niemiecki pięściarz pochodzenia kosowsko-albańskiego Besar Nimani. 38-letni zawodnik został zastrzelony w Bielefeldzie, kiedy opuścił salon fryzjerski. Teraz świat boksu opłakuje odejście kolejnego, znacznie młodszego zawodnika. Zmarł Kanamu Sakama, który był uznawany za przyszłość azjatyckiego boksu.
O śmierci Sakamy poinformowała m.in. federacja WBC, w której rankingu młody zawodnik zajmował 15. miejsce. 16 marca ze względu na zły stan zdrowia 20-latek wycofał się z zaplanowanej walki na tokijskiej gali Korakuen Hall, gdzie jego rywalem miał być Hiroki Oki.
Młody pięściarz miał skarżyć się m.in. na wysoką gorączkę. Nie wiadomo jednak, czy te powody miały związek z jego śmiercią. Zmarł 18 marca, a powodów odejścia nie ujawniono. "Składamy najszczersze kondolencje rodzinie Sakamy w tym trudnym i bardzo smutnym czasie. Niech spoczywa w Pokoju Wiecznym" - czytamy w oświadczeniu WBC.
W 2021 roku w wieku 18 lat Sakama przeszedł na zawodowstwo. Już w tym samym roku został wybrany najlepszym debiutantem w Japonii i okrzyknięto go supertalentem. Od tamtej pory radził sobie kapitalnie i wygrał wszystkie z dziewięciu walk, a osiem z nich zakończył przed czasem. W 2023 roku wygrał swój pierwszy tytuł - młodzieżowe mistrzostwo Japonii w wadze półciężkiej. Ostatni raz Sakama walczył w grudniu 2023 roku. Pokonał Johna Paula Gabunilasa na gali w Tokio.
To nie pierwsza tragedia w japońskim boksie w 2024 roku. Miesiąc temu japońska federacja boksu poinformowała o śmierci Kazukiego Anaguchiego, który 26 grudnia w starciu z Seiyą Tsutsumi doznał poważnych obrażeń i został pretransportowany do szpitala. Po walce utracił przytomność, a lekarze wykryli w jego głowie wymagającego operacji krwiaka podtwardówkowego. Po długim pobycie w szpitalu zawodnik zmarł, a japońska federacja bada okoliczności. Raport w tej sprawie ma być gotowy do 15 kwietnia.