Adam Kownacki: Zdecydowanie tak. To jest waga ciężka i jeden cios może wszystko zmienić. Niby wiedziałem to w teorii, ale nie wierzyłem, że tak może być. W walce z Heleniusem przekonałem się o tym na własnej skórze.
- Przegrałem jedną walkę, a niektórzy potraktowali mnie tak, jakbym nic nie osiągnął w boksie. Najpierw to trochę bolało, ale przestałem się tym przejmować, skupiłem się tylko na sobie. W internecie każdy jest mądry i ma coś do powiedzenia. W nosie mam te opinie. Zresztą nie byłem tylko krytykowany - od fanów i innych sportowców dostałem dużo wsparcia. Jedną z pierwszych osób, która się do mnie odezwała, był Artur Szpilka. Napisał sms-a, żebym nie martwił się porażką.
- Konflikt między nami był rozdmuchany przez media. Jak weszliśmy do ringu, to każdy chciał wygrać, taka jest nasza praca. Każdy chce utrzymać rodzinę. Musiało być trochę złej krwi, ale życzę Arturowi jak najlepiej. Mam nadzieję, że też się podniesie po przegranej i będzie robił to, co kocha.
- Przez kilka dni po walce nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. Później nie miałem czasu na rozmyślanie, bo wybuchła pandemia i skupiłem się na rodzinie. To był trudny okres dla wszystkich. Każdy toczył swoją walkę: jedni o życie, drudzy o biznesy. W tym czasie największe wsparcie miałem od żony i syna. Czas goi rany, ale każda porażka boli.
- Chodził mi ten pomysł po głowie, ale nie zdecydowałem się. Myślę, że psycholog nie pomógłby mi, bo mam twardy charakter i ciężko jest mnie przekonać do czegokolwiek.
- Nie było o czym rozmawiać, bo nic się u mnie nie działo. Rewanż z Heleniusem co chwila był przekładany, nie za bardzo wiedziałem, czemu tak się dzieje. Poza tym chciałem trochę odpocząć. Cały czas trenowałem i sparowałem, ale nie było walki. To był trudny czas, bo nie mogłem niczego zaplanować. Zależało mi na rewanżu z Heleniusem, bo chcę udowodnić, że porażka z nim była wypadkiem przy pracy.
- Coś było na rzeczy, gdy nie mogliśmy ustalić terminu rewanżu z Heleniusem. Wtedy wygasł mój kontrakt z Alem Hymonem i mogłem wziąć walkę u innego promotora.
- To był główny powód. Ale kiedyś na pewno stoczę walkę w Polsce, bo jestem Polakiem i kocham ten kraj. Teraz interesują mnie walki na najwyższym poziomie, a ten jest w USA. Chcę zdobyć pas mistrza świata.
- Nie, bo to ja popełniłem błąd, a nie trener. Za bardzo ruszyłem do przodu, nie posłuchałem trenera. Walkę z Heleniusem obejrzałem mnóstwo razy i mam nadzieję, że wyciągnąłem wnioski z tej lekcji. Nie chcę już wracać do tego pojedynku. Ostatni raz oglądałem go ze dwa-trzy miesiące temu, wystarczy. Skupiam się na sobie, a nie na Robercie.
- W moim boksie nie można za dużo zmieniać. Zawsze szedłem do przodu i walczyłem o swoje. Lubię tak walczyć i przynosiło to efekty. Z Heleniusem wygrywałem, dopóki mnie nie trafił. Ciosy na korpus dobrze wchodziły, więc do tego wrócę. Na pewno za mało używałem lewego prostego. W rewanżu muszę być ostrożniejszy, ale będę szedł do przodu, bo chcę go znokautować. Żartuję, że jeden rewanż już wygrałem, chodzi mi o mecz piłkarski z drużyną Tomka Adamka. Wygraliśmy z nimi podczas turnieju im. Kazimierza Deyny. Pierwszy rewanż zaliczony, teraz czas na Heleniusa.
- Jako napastnik. Strzeliłem gola, ale sędzia odgwizdał spalonego. Nie wykorzystałem też rzutu karnego, więc trochę lipa, ale najważniejsze, że wygraliśmy.
- Napisałem to dla żartu, oczywiście nie będę ważył 140 kg. Natomiast wcześniej wrzuciłem swoje zdjęcie i jedni pisali, że super wyglądam, ale były też głupie komentarze i uwagi, że znowu jestem gruby. Mam już tego dość. Mam w dupie, ile ważę. Najważniejsze, że zdrowo się odżywiam i dobrze się czuję. Ostatnio zażartowałem do trenera, że w tygodniu walki bardziej stresowałem się wagą niż walką. Teraz zacząłem to olewać. Nie wchodzę codziennie na wagę i nie sprawdzam cyferek. Liczy się to, że jestem w coraz lepszej formie. Czuję, że jestem lepszym pięściarzem niż półtora roku temu.
- To będzie coś nowego, na pewno duże przeżycie dla mnie. W Las Vegas organizowane są najważniejsze walki. Jak wygram z Heleniusem, otworzą się przede mną kolejne drzwi.
- Mam taki styl walki, że nie mogę za długo boksować. Myślę, że przede mną jeszcze dwa-trzy lata w ringu, mam trochę roboty do wykonania. Jak wygram z Heleniusem, a Wilder pokona Fury’ego, to może w przyszłym roku dostanę walkę o mistrzostwo świata. Jeśli wygra Fury, to na walkę o pas będę czekał pewnie ze dwa lata. Lubię Tysona, ale będę trzymał kciuki za Wildera. Dla mnie to walka 50/50.
- To jest smutne i przykre. Boks to jest walka, komuś może stać się krzywda. Szkoda, że nie zainwestowali pieniędzy i muszą walczyć, żeby się utrzymać. Nie kupowałem PPV na ich walki. Lepiej inwestować w nową generację zawodników i w boks olimpijski niż w dziadków.
- Nigdy nie mów nigdy, ale… Nigdy.
- Tomek potrzebuje zajęcia. Wraca do boksu dla zabicia czasu, a nie dla sukcesów sportowych. Tomek ma już dorosłe córki, ja mam małego syna, za chwilę urodzi się drugi syn. Chciałbym spędzać dużo czasu z rodziną, chodzić z synami na mecze i wspierać ich w karierach i rozwoju. Kaziu ma już za sobą pierwszy trening w klasie dla dwulatków. Mam nadzieję, że pokocha piłkę nożną.
- Tydzień po walce z Heleniusem. Nie będzie jej ze mną w Las Vegas. Pewnie będziemy non stop do siebie dzwonić.
- Interesuję się już od kilku lat, słucham dużo podcastów na ten temat. Bitcoin to jest ideologia. Tak jak kiedyś odłączono kościół od państwa, tak myślę, że za pomocą bitcoina odłączone zostaną pieniądze od państwa. Chodzi o wolny rynek. Żeby to ludzie, a nie rządy, decydowali o tym, co jest ważne. Złotówki czy dolary zawsze można drukować, a bitcoinów będzie tylko 21 milionów. Trzeba się zastanowić, na co je wydać. Myślę, że to jest fajne rozwiązanie, bo każdy jest w stanie to kontrolować. To jest przyszłość. Myślę, że moje dzieci już nie będą miały kont w banku, tylko będą korzystały z bitcoinów.