FIA już nie zawiera wieloletnich umów z organizatorami rajdów, kontrakty przedłuża co roku. To sprawia, że rajdy, które miewają problemy organizacyjne lub dostają ostrzeżenia ze strony Międzynarodowej Federacji Samochodowej, na wpadki pozwolić sobie nie mogą. Rajd Polski już raz żółtą kartkę z powodu niewystarczającego zabezpieczenia trasy i braku kontroli nad kibicami dostał. Po tegorocznej edycji znów sytuacja wydaje się trudna.
-Polska to fantastyczny rajd, w tym roku był bardzo trudny dla kierowców, ale tak czasami po prostu jest. Bezpieczeństwo jest jednak poważnym problemem. Doszło do kilku incydentów, które mogą sprawić, że Rajdu Polski zabraknie w przyszłorocznym kalendarzu - uważa Becks Williams z radia WRC.
Polski Związek Motorowy od miesięcy powtarzał, że bezpieczeństwo kibiców i załóg będzie priorytetem podczas 74. Rajdu Polski. Od miesięcy były publikowane informacje, stworzono 73 strefy kibica, które miały być miejscami idealnymi do oglądania rywalizacji najszybszych kierowców rajdowych świata.
- Zorganizowanie rajdu mistrzostw świata to duże przedsięwzięcie. Przy kwestiach związanych z bezpieczeństwem pracowało ponad 1500 osób. 1000 osób pełniło funkcję Safety/Marshall, było 200 policjantów, 27 karetek, wozy ratownicze, wozy strażackie. Więcej nie jesteśmy w stanie nic zrobić - mówi dyrektor rajdu Jarosław Noworól.
Mimo tak licznego zabezpieczenia tras wpadki były i to poważne. W piątek z powodu niesubordynacji kibiców, także zagranicznych, trzeba było odwołać drugi przejazd odcinka specjalnego Chmielewo. Mimo licznych próśb i prób negocjacji ze strony osób zabezpieczających trasę, duże grupy fanów nie chciały przemieścić się w bezpieczne miejsca. I to wystarczyło, by przejazdy samochodów na tym oesie się nie odbyły.
W sobotę było o włos od tragedii. W trakcie rywalizacji na odcinku pojawił się wóz strażacki. Na nagraniu umieszczonym w internecie widać, jak niewiele zabrakło do zderzenia z pędzącą po trasie rajdówką.
- Wszystkie służby były poinformowane, gdzie będą się ścigać zawodnicy, gdzie może być wzmożony ruch ze względu na kibiców i gdzie będą zamknięte drogi. Nie wiem, jak do tego doszło, że samochód straży pożarnej został przepuszczony przez policjanta, który stał na barierze. Następnie wóz strażacki dojechał do odcinka specjalnego, gdzie zdezorientowani „safeciarze” też nie wiedzieli, co się dzieje i rozpięli taśmy zabezpieczające. Nie potrafię powiedzieć, kto ponosi winę - mówił Sport.pl w niedzielę Noworól. Sprawą zajęła się policja.
Wpadek było więcej i niemal na wszystkich odcinkach. Problemem byli pijani kibice, którym podczas rajdu zdarzyło się nawet zaatakować jeden z samochodów funkcyjnych, gdy próbowano im zwrócić uwagę. Osoby pełniące funkcje „safety” nie potrafiły zapanować nad tłumem, nie zawsze pomocna była też policja.
- Wielu tzw. safeciarzy to były osoby bardzo młode, dla których to był pierwszy taki rajd. Bez kompletnego obycia i świadomości, jak niebezpieczny to sport. Część nie mówiła w żadnym obcym języku, przez co nie była w stanie nijak wpłynąć na zagranicznych kibiców - mówi Sport.pl anonimowo jedna z osób pełniących funkcję safety.
- To są takie zdarzenia, które mogą wpłynąć na decyzję FIA. Na pewno nie ułatwi to w przyszłym roku organizacji tego rajdu - dodaje Noworól.
Warto jednak zaznaczyć, że zdecydowana większość kibiców zachowywała się poprawnie, a część reagowała na niewłaściwe zachowania innych. - Dziękuję polskim kibicom, bo wiem z wielu kanałów, że oni reagowali, smsowali do Radia Rajdowego, wskazywali niebezpieczne miejsca, w których powinniśmy zadziałać. Wysyłaliśmy tam dodatkowe patrole policji i przynosiło to skutek - mówi Noworól.
Kwestie bezpieczeństwa są dla FIA ważne, ale równie istotne jest zabezpieczenie finansowe imprezy. Rajd Polski gwarancji od głównego sponsora na kolejny rok nie ma. Umowa z koncernem PKN Orlen została zawarta tylko na tegoroczną edycję. I to też może być problem dla PZMot., bo w kolejce po miejsce w kalendarzu WRC są imprezy z dobrym zapleczem finansowym.
FIA przy podejmowaniu decyzji bierze też głos kierowców, którym akurat w Polsce się podoba, a także zespołów, które mają mieszane uczucia.
- Rajd Polski jest już imprezą wszystkim dobrze znaną. Mamy opracowane schematy funkcjonowania tutaj, ale nie wszystko jest idealnie. Wiadomo, że podstawową kwestią jest bezpieczeństwo. Cieszymy się, że możemy jechać dla tylu tysięcy kibiców, ale nikt nie chce, by komuś stała się tu krzywda. Ten rajd jest w kalendarzu piąty raz, pewne rzeczy powinny być już dawno załatwione - zauważa Alain Penasse, menedżer rajdowego zespołu Hyundaia.
Nieoficjalnie fabryczne zespoły narzekają na komunikację z organizatorami rajdu, brak chęci kooperacji, czy uwzględnienia ich uwag.
Jednak dla międzynarodowych koncernów Polska jest ważnym rynkiem, a polscy importerzy chcą się przy tej okazji pokazać. Toyota Motor Poland miała imponującą strefę w Rally Fan Parku i gigantyczną reklamę na hotelu Mikołajki, a rajdowy zespół miał specjalną strefę, gdzie zapraszał fanów podczas serwisu. Hyundai też pozwalał oglądać kibicom serwis z wnętrza swojego imponującego garażu. Aktywny był też główny sponsor rajdu - Orlen, który przygotował ciekawą strefę dla kibiców, gdzie zaprezentował m.in. samochód do driftu Kuby Przygońskiego, a na kibiców czekali m.in. uczestnicy ostatniego Dakaru. Ich zaangażowanie też może mieć znaczenie dla FIA.
Decyzja w sprawie kalendarza na przyszły rok powinna zapaść na jesieni. FIA planuje w przyszłym sezonie poszerzenie cyklu o jeden rajd. Wśród kandydatów wymienia się Nową Zelandię, Turcję i Chorwację.