GP Arabii Saudyjskiej przyniosło wiele kontrowersji. W trakcie piątkowych treningów doszło do potężnej eksplozji kilkanaście kilometrów od toru. Jak się później okazało, był to atak rakietowy bojowników Huti na placówkę firmy naftowej Aramco.
W związku z niebezpieczeństwem powtórzenia ataku władze F1 zdecydowały się zorganizować spotkanie z kierowcami oraz szefami zespołów, by przedyskutować możliwość dalszej kontynuacji programu wyścigowego. Mimo protestów wielu zawodników, władze "królowej motorsportu" postanowiły przeprowadzić GP Arabii Saudyjskiej bez większych zmian. Taka decyzja spowodowała, że na F1 wylała się fala krytyki, również ze strony kierowców. Obrońca tytułu, Max Verstappen stwierdził nawet w ironiczny sposób, że F1 ma "90 milionów dolarów powodów", by zorganizować rundę. Szefowie Formuły 1 po raz kolejny pokazali, że pieniądze są ważniejsze niż bezpieczeństwo.
Do zamieszania wokół decyzji odniósł się również szef zespołu Mercedesa. Toto Wolff przyznał, że jego zdaniem zagrożenie w Arabii Saudyjskiej jest czymś zupełnie normalnym i nie ma powodów do niepokoju. "Lubię jeździć do Tel-Awiwu. Gdy przebywasz tam przez dłuższy czas, to jesteś w stanie przyzwyczaić się do sytuacji tam panującej. Drony i pociski latają wszędzie. Tam dzieje się to w obie strony", skomentował 50-latek, dodając: "Zgodnie z moją wiedzą, od dawna nie było ataków na Arabię Saudyjską, w których zginęli cywile. Musimy zatem zrozumieć, że tutaj jest inna kultura, niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni na Zachodzie. Tu są inne wartości" – zakończył.
Szef Mercedesa przyznał również, że ma nadzieję na poprawę sytuacji w Arabii Saudyjskiej dzięki działaniom Formuły 1. "W kulturze arabskiej często dochodzi do ataków. Czy możemy zmienić sytuację w Arabii Saudyjskiej na lepsze? Uważam, że tak" – zakończył Wolff. Co ciekawe, 50-latkowi wtórował szef F1, Stefano Domenicali. "Nasze stanowisko zawsze będzie takie same. Wierzymy, że mamy pozytywny wpływ na sytuację polityczną w krajach, w których się zjawiamy. Nie możemy jednak zmienić kultury w mgnieniu oka" – dodał Domenicali.
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Mimo kontrowersji, w niedzielę najszybsi kierowcy świata stanęli do rywalizacji na torze. Najlepszy tego dnia okazał się Holender Max Verstappen, który po zaciętej walce z Charlesem Leclerkiem (Monako) jako pierwszy przekroczył linię mety. Podium uzupełnił kolega z zespołu Monakijczyka, Hiszpan Carlos Sainz. Kolejna wyścig odbędzie się 10 kwietnia, na torze w Australii.
Komentarze (3)
Szokujące słowa Toto Wolffa o ataku rakietowym przed GP w Arabii Saudyjskiej. To nie do obrony