"Najbardziej niemożliwy scenariusz stał się faktem! Na pięć okrążeń przed końcem wyścigu Max Verstappen miał kilkanaście sekund straty na drugim miejscu, błagał o cud! I wymodlił samochód bezpieczeństwa, wyprzedził Lewisa Hamiltona na ostatnim okrążeniu i zdobył tytuł mistrza świata kierowców za sezon 2021! Nie do wiary!" - pisał w swojej relacji po GP Abu Zabi Jakub Balcerski.
W środę Verstappen pojawił się w siedzibie Red Bulla, gdzie czekało go huczne powitanie. Była to jego pierwsza wizyta w tym miejscu od triumfu w Abu Zabi. Wzdłuż drogi prowadzącej do głównego budynku ustawiło się wielu kibiców. Niektórzy z nich odpalili pomarańczowe race, co robiło ogromne wrażenie.
Jednak zanim holenderski kierowca wrócił do Europy świętowanie mistrzowskiego tytułu rozpoczął jeszcze w Abu Zabi. W sieci pojawił się film, na którym widać go śpiewającego przebój zespołu "Queen" - "We are the Champions".
Później Verstappen w wywiadzie uchylił rąbka tajemnicy z imprezy, którą spędził na jachcie do godziny 4:30 rano w poniedziałek, a jego zespół bawił się jeszcze dłużej, bo do 7 rano. - To była świetna impreza. Oczywiście, kiedy się obudziłem rano, nie było już tak zabawnie. Mogę żałować tego ostatniego drinka - powiedział podczas poniedziałkowej rozmowy na Zoomie.
- Cóż, mogę to teraz potwierdzić. Byłem na totalnym kacu. Tymczasem już we wtorek musiałem być gotowy na testy opon Pirelli - dodał holenderki kierowca.
- Jestem bardzo szczęśliwy. Pierwsza noc po tytule była niesamowicie długa. Nie spałem zbyt długo i potem nie czułem się zbyt dobrze, ale było warto. Taki rezultat to ulga dla wszystkich w zespole Red Bulla - zakończył.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Verstappen zdobył pierwszy tytuł mistrza świata w swojej karierze. Sezon zakończył z dorobkiem 395,5 punktu. Drugie miejsce zajął Lewis Hamilton, który z uwagi na utratę zwycięstwa na ostatnim okrążeniu zakończył zmagania z liczbą 387,5 punktu. Na trzeciej lokacie sezon zakończył Valtteri Bottas (226 punktów).
W dolnej części stawki 16. miejsce zajął Kimi Raikkonen, dla którego GP Abu Zabi było ostatnim występem w karierze. Robert Kubica natomiast nie uzbierał ani jednego punktu, jednak nie zajął ostatniego miejsca. Wyprzedził Nikitę Mazepina, bowiem Rosjanin ani razu nie ukończył wyścigu wyżej niż polski kierowca, choć jechał ich aż 19 (Kubica dwa).