• Link został skopiowany

Siatkówka. Wlazły nie chce do kadry

Po klęsce w Lidze Światowej kibice siatkarscy apelują o powrót do kadry Mariusza Wlazłego. - Nie zamierzam wracać, żeby nie zabić ducha drużyny - mówi Sport.pl lider PGE Skry Bełchatów.
Mariusz Wlazły
Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Wyborcza.pl

Startuje nowy sezon Wygraj Ligę ! Sprawdź się jako prezes klubu ?

Zamiast bronić złotego medalu w rozpoczynającym się w środę w Argentynie finale Ligi Światowej, Polska może już się skupić tylko na rozpoczynających się 20 sierpnia mistrzostwach Europy. Reprezentacja zajęła dopiero czwarte miejsce w grupie A, za Brazylią, Bułgarią i Francją, choć od dwóch ostatnich krajów jest wyżej w rankingu światowej federacji. Polacy wygrali tylko cztery mecze z USA i Argentyną, najsłabszymi przeciwnikami.

Niezadowolenie jest tym większe, że drużyna grała źle. W niczym nie przypominała zespołu, który rok temu nie dał szans Bułgarom czy Brazylijczykom. A przecież skład praktycznie się nie zmienił. W ostatniej kolejce zabrakło kontuzjowanego Michała Winiarskiego, w bułgarskiej kadrze nie było za to najlepszego zawodnika Mateja Kazijskiego.

Dlatego na selekcjonera Andreę Anastasiego spadła największa krytyka od 2011 r., kiedy objął kadrę. Większa niż po nieudanych igrzyskach olimpijskich, które zakończył z drużyną na miejscach 5.-8. Najpoważniejsze zarzuty dotyczyły złego przygotowania fizycznego oraz nietrafionych decyzji personalnych.

W poniedziałek Włoch spotkał się z szefami PZPS. "Podczas rozmowy z kierownictwem Związku selekcjoner kadry Polski przedstawił swoje wyjaśnienia dotyczące dotychczasowej gry drużyny, a także program pracy na najbliższe miesiące, który ma doprowadzić reprezentację Polski do optymalnej formy sportowej (...). Trener otrzymał poparcie kierownictwa związku w zakresie przyszłych decyzji merytorycznych i personalnych, które służyć mają poprawie jakości gry zespołu narodowego i osiąganiu wysokich wyników" - napisano w komunikacie na stronie internetowej PZPS.

Nic to nie oznacza w praktyce. Według wspólnych ustaleń Włoch musi zmienić podejście niektórych zawodników, by zamiast udzielali się sponsorsko i marketingowo, przestali gwiazdorzyć i zabrali się do solidnej pracy.

Kibice i fachowcy domagają się jednak zmian w drużynie. Chodzi przede wszystkim o dwóch zawodników - Wlazłego i Pawła Zagumnego. Ten drugi był w kadrze na ubiegłoroczną Ligę Światową i igrzyska olimpijskie, ale tylko w trudnych momentach zmieniał Łukasza Żygadłę. W tym roku poprosił o niepowoływanie go do reprezentacji. Nieoficjalnie mówi się, że miał dość oglądania spotkań z pozycji rezerwowego.

Wlazły u Anastasiego nie zagrał ani razu. - Bardzo go szanuję jako siatkarza. Ale moja idea zespołu jest taka, a nie inna i nie widzę w niej Mariusza. Nie chcę wprowadzić zamieszania do ekipy, którą buduję z graczy pełnych motywacji. Takich, którzy chcą walczyć w kadrze ze wszystkich sił - mówił Włoch w wywiadzie dla "Super Expressu".

Nieporozumienia między Anastasim a Wlazłym zaczęły się w 2011 r., kiedy Włoch zastąpił Daniela Castellaniego. Kapitan PGE Skry poprosił wówczas o niepowoływanie go do kadry na Ligę Światową. Tłumaczył, że chciał odpocząć po ciężkim sezonie. Podobnie zachowali się wówczas Daniel Pliński, Paweł Zagumny i Michał Winiarski. Selekcjoner skreślił dwóch pierwszych, a Zagumny i Winiarski wrócili do drużyny na Puchar Świata w Japonii.

Po słabym występie polskich siatkarzy w Lidze Światowej znów zaczęły się rozważania o powrocie do kadry Wlazłego. Wszystko przez to, że reprezentacyjni atakujący - Zbigniew Bartman i Jakub Jarosz - wypadli słabo. W rankingu skuteczności są bardzo nisko: Bartman zajął 27. miejsce (45 proc.), a Jarosz - 59. Daleko im choćby do takich zawodników jak Bułgar Cwetan Sokołow, Leandro Visotto, Ivan Zajcew, Nikołaj Pawłow czy nawet mało znany Argentyńczyk Bruno Romanutti. - Nieraz mówiłem, że Mariusz Wlazły jest najlepszym polskim atakującym i nie zanosi się, byśmy szybko znaleźli kogoś o podobnej klasie. Jego brak w kadrze to ogromna strata dla całej polskiej siatkówki - mówi Ireneusz Mazur, były trener reprezentacji i Skry.

Przed Polską mistrzostwa Europy, a w przyszłym roku mistrzostwa świata. Obie wielkie imprezy odbędą się w Polsce. - Jestem w zarządzie PZPS, dlatego widzę, jak wielu ludzi zajmuje się organizacją tych imprez, ile wkładają w to pracy. Ale i tak wszystko będzie postrzegane przez sukces sportowy. Nie mamy zbyt wielu wybitnych siatkarzy, dlatego wszyscy powinni pomóc reprezentacji - mówi Konrad Piechocki, prezes PGE Skry Bełchatów. Zapewnia, że jeśli będzie potrzeba, gotowy jest kolejny raz namawiać Wlazłego do powrotu do kadry.

Rok temu był już tego bliski. Anastasi przyjechał nawet na rozmowy do Bełchatowa. Selekcjoner w ciągu kilku dni miał dać odpowiedź, ale się nie odezwał. Wlazły sam pojechał na towarzyski mecz z Australią. - Chciałem grać w reprezentacji, lecz usłyszałem, że nie ma dla mnie miejsca - opowiada dziś kapitan PGE Skry.

Odpowiedzialność za całe zamieszanie wziął wówczas na siebie Mirosław Przedpełski, prezes PZPS. By wyjaśnić nieporozumienia, zorganizował nawet konferencję prasową. Wlazły zadeklarował jednak, że dopóki Włoch będzie selekcjonerem, w reprezentacji nie zagra. Zdaniem Mazura władze związku powinny spróbować pogodzić go z trenerem. - Nie jesteśmy krajem tak bogatym w siatkarskie talenty, żeby łatwo rezygnować z takiego zawodnika jak Mariusz. On na pewno nie popsuje atmosfery w kadrze, to nie ten typ człowieka. Potrzeba jednak dyplomatycznego podejścia ze strony związku, a nie łamania zawodnikowi kręgosłupa - uważa Mazur.

Wlazły o grze w reprezentacji nie chce jednak słyszeć. Przypomina słowa Anastasiego, który przed igrzyskami w Londynie mówił, że stworzył silną grupę zawodników. - Stwierdził, że mój powrót może zabić ducha tej drużyny - dodaje. Jego zdaniem trener powinien teraz być konsekwentny i pozostać przy obecnej kadrze. - W sporcie są chwile lepsze i gorsze. Gdy nie poszło nam w Lidze Światowej, powinien znaleźć rozwiązanie wewnątrz swojej grupy - kończy.

Więcej o: