Liga Światowa. Siatkarze nieprzygotowani, może nawet rozwaleni psychicznie. Mnóstwo pytań do Anastasiego

Chcę usłyszeć tych, którzy odpowiadają za zespół, mają nad nim władzę. Od sztabu oczekuję informacji, jaką ma receptę na kryzys, plan personalny, czy dalej gramy tą samą wąską grupą zawodników bez rotacji. Czekam na pytania do trenerów od członków wydziału szkolenia PZPS. Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi za nie, trenerzy będą zdolni do analizy i rzeczowej rozmowy - mówi po klęsce polskich siatkarzy ekspert Polsatu Wojciech Drzyzga.

Dołącz do zabawy w Wygraj Ligę i rywalizuj z innymi prezesami wirtualnych klubów ?

Przemysław Iwańczyk: Polacy przegrali w piątek z Bułgarią 0:3, jako obrońcy tytułu nie awansowali do finału Ligi Światowej. Ich występ okazał się wracającą traumą mistrzostw świata 2010 i ubiegłorocznych igrzysk.

Wojciech Drzyzga: Występ Polaków w Lidze Światowej wymaga szczegółowej analizy. Nie mówię o tym, żeby personalnie wskazywać winnych, ale prawda jest taka, że drużyna była źle przygotowana do tej imprezy, a poszczególni zawodnicy byli bez formy. Trener Anastasi założył, że tych, którzy są w słabej formie, będzie wyciągał z dołka, pozostawiając na boisku. Koszty tego były zbyt wielkie, bo nie dość, że drużyna poniosła porażkę w rozgrywkach, to jeszcze - przypuszczam - zespół jest rozwalony psychicznie.

Przed trenerem teraz trudna droga, bo zawodników musi odbudować i fizycznie, i mentalnie. Zastanowienia wymagają także systemy gry reprezentacji, bo przecież trener "nie odkopie" nagle czterech-pięciu nowych graczy spoza obecnej kadry i nie włoży ich do składu. Można się podnieść poprzez zwycięstwa. Ale kiedy? Drużynę czeka występ w Memoriale Wagnera, a później od razu mistrzostwa Europy.

Na gorąco można mnożyć te pytania, dużo pracy przed działaczami Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

Jak ocenisz piątkowy mecz z Bułgarią?

- Do drugiej przerwy technicznej w pierwszym secie to Bułgarzy wyglądali na zestresowanych, mocno obciążonych stawką tego spotkania. A później już tylko przeważali pod każdym względem - fizycznie, w ataku, gdzie mieli nad nami niemal dwukrotnie wyższą skuteczność, także w zagrywce, choć statystyki pokazują, że jakość przyjęcia była podobna. Bloki rywali skutecznie demolowały naszych atakujących, były błędy wyborów, jakość spadała. Siła i moc były po stronie Bułgarów i koniec. Polacy walczyli, ale jakby nie wierzyli, licząc jedynie na jakiś cud. Gospodarze wręcz przeciwnie - byli głodni, chcieli potwierdzać swoją wartość, udowadniać, że to, co działo się na igrzyskach, nie było przypadkiem. Nie można więc mieć żalu, mówić, że niewiele zabrakło, zwalać na uchodzące szczęście. Mecz wyraźnie wygrała Bułgaria.

Co dalej?

- Nie tylko występ w imprezie, cały okres przygotowawczy wymaga analizy. Niewiele wiemy o rezerwowych. Że Paweł Zatorski jest gotowy do gry, wiedzieliśmy przecież już wcześniej, więc trener na pozycji libero może wybierać. Rozgrywając Fabian Drzyzga wchodząc na zmiany "nie utopił się", ale grał na tyle krótko, że trudno ocenić go jako gracza, który miałby poprowadzić grę. Wśród środkowych żadnych nowości nie ma, o przyjmujących trzeba się modlić, należy odbudować Michała Winiarskiego i Bartosza Kurka, bo tylko oni mogą pociągnąć Polaków do sukcesów. Naprawdę trudne decyzje przed trenerem, bo prawda jest taka, że kilku zawodników zaliczyło nieudany występ w tegorocznej Lidze Światowej.

Jeszcze raz powtórzę - gdyby tylko chodziło o sprawę przygotowania fizycznego, pół biedy, z tego można się wykaraskać. Jeśli nastąpiła destrukcja psychiczna drużyny, potrzeba jej imprezy, na której znów zaistnieje.

Co powinni zrobić trenerzy i działacze?

- Chcę usłyszeć tych, którzy odpowiadają za zespół, mają nad nim władzę. Od sztabu oczekuję informacji, jaką ma receptę na kryzys, jaki ma plan personalny, czy dalej gramy tą samą wąską grupą zawodników bez rotacji. Czekam na pytania do trenerów od członków wydziału szkolenia PZPS. Mam przy tym nadzieję, że nikt za te pytania nie będzie się obrażał, trenerzy będą zdolni do analizy i rzeczowej rozmowy. Nie należy wylewać dziecka z kąpielą, ale nie można też bezrefleksyjnie przejść nad tą porażką. To druga wyraźnie przegrana impreza po igrzyskach olimpijskich.

Oczywiście, Polacy pokazali walkę i zaangażowanie, wyszarpali zwycięstwa Argentynie i USA. Ale od razu trzeba zapytać, ile meczów wygrała Argentyna. Spojrzeć, jaką rewolucję przeszli Amerykanie, by przekonać się, że zwyciężyć z taką ekipą nie powinniśmy mieć żadnych problemów.

Ten samochód po igrzyskach nie został poddany należytemu przeglądowi. Mamy auto z silnikiem V8, a jedziemy na czterech cylinderkach. Nie wystarczą spojlery i fajne kolory blachy, trzeba zajrzeć do środka i pochylić się nad rzeczywistymi problemami. Żebym został dobrze zrozumiany, nie chodzi o polowanie na czarownice i rozstrzeliwanie winnych. Chodzi o znalezienie przyczyn słabej gry i wzięcie odpowiedzialności. Ja na to wszystko zwracałem uwagę już podczas poprzednich spotkań. Przykro mi, że tak się skończyło, ale nawet jeśli Polacy awansowaliby do finału, to czy problemy byłyby niewidoczne? Dla rozsądnych ludzi - nie.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.