Liga Mistrzów. Legia Warszawa - Borussia Dortmund 0:6. Dariusz Mioduski: Różnica poziomów była dramatyczna. A do tego doszły jeszcze wydarzenia poza boiskiem. Mamy duży problem

- Nie rozumiem, o co chodzi ludziom zaczynającym awantury na stadionie. Co chcą osiągnąć. Jak chcą pomóc temu klubowi. Co robią na tym stadionie. Po prostu nie rozumiem. Zarząd będzie się musiał tym zająć, jakoś na to zareagować - mówi Sport.pl Dariusz Mioduski, większościowy udziałowiec Legii.

Paweł Wilkowicz: To było bardzo nieprzyjemne powitanie w Lidze Mistrzów.

Dariusz Mioduski: Wiedziałem, że będzie trudno, ale nie że skończy się aż tak.

Co pana bardziej zabolało: to co się działo na boisku, czy na trybunach?

Ponieważ byłem podczas meczu w telewizyjnym studiu, więc to co się działo na trybunach mogłem śledzić tylko w ograniczonym zakresie. Teraz to dopiero do mnie wszystko dociera z przekazów innych osób. I jeśli to jest prawda, to musimy się poważnie martwić. A na boisku... Myślałem że będziemy w stanie powalczyć, ale różnica poziomów była dramatyczna. Obrona nam się rozsypała i pewnie to zmieniło początkowe założenia i dynamikę. Jak się domyślam, bo jeszcze z Besnikiem Hasim nie rozmawiałem, trener na końcu powziął decyzję: chłopaki pograjcie sobie bardziej otwarcie. I tak wyszło. Będzie pewnie dużo dyskusji, czy nie powinni być bardziej cofnięci. Ale gdy byli cofnięci w pierwszych minutach to też dostali 0:3. Borussia ma fenomenalnie szybkich i technicznych piłkarzy. Niczym nie zaskoczyli. Po prostu jedną rzeczą jest wiedzieć jak ich zatrzymać, a drugą to zrobić.

Tyle się mówiło w przenośni o Europie dwóch prędkości, ale w tym meczu to było dosłowne: wyszli na boisko sprinterzy w żółtych koszulkach, którzy wszystko robili szybciej niż Legia: biegali, kopali, myśleli.

Tak właśnie było. I tego mogliśmy się spodziewać. Dlatego samo boisko aż tak mnie nie martwi. Ale jeśli do tego dochodzą jeszcze poważniejsze rzeczy spoza boiska, to już mamy duży problem.

Dochodzą: atak grupy zamaskowanych osiłków na jeden z sektorów, walka gazem łzawiącym i pięściami z ochroniarzami, pozdrowienia do więzienia, itd. Jeden z napastników uciekając po tym ataku skakał ze schodów stadionu na wozy transmisyjne, a z nich na parking i złamał przy tym nogę.

Ktoś mi wspomniał o niektórych tych sprawach. Nie rozumiem, o co chodzi tym ludziom. Co chcą osiągnąć. Jak chcą pomóc temu klubowi. Co robią na tym stadionie. Po prostu nie rozumiem. Póki nie poznam szczegółów, nie jestem w stanie powiedzieć, czy grozi Legii w następnych meczach gra przy pustych trybunach. Mam nadzieję, że nie. Powtórzę: nie rozumiem, o co chodzi. Zarząd będzie się musiał tym zająć, przyjrzeć bardzo wnikliwie. Zobaczyć, co się tu dzieje i jakoś na to zareagować. Nie widzę innej możliwości. Jeśli to wszystko jest prawdą.... Ja sam widziałem tylko część. A te rzeczy o których słyszę, są niedopuszczalne. Z całego dnia z Ligą Mistrzów przyjemny okazał się tylko mecz w młodzieżowej LM. Promyk nadziei. Szczególnie, że dla mnie to jest tak ważny projekt: szkolenie, inwestycje w naszą akademię. Mecz pierwszej drużyny potwierdził: to jest jedyna droga jaką mamy, szkolić młodzież. Mamy już niezły punkt wyjścia, bo zmierzyliśmy się z mistrzem Niemiec, drużyną która prezentuje najwyższy poziom piłki młodzieżowej. Legia przegrała 0:2, ale grała naprawdę dobrze. Rywal miał dużo szczęścia, że nie stracił bramek. I to jest droga przyszłości, tam trzeba inwestować, bo to się w końcu przełoży na pierwszą drużynę. Na zespołowość, na mentalność. Koncentrujmy wysiłek na tym, a w międzyczasie musimy się starać, żeby jakoś to w pierwszej drużynie działało. Krytykować nas będzie po tym 0:6 łatwo, ale chciałbym zobaczyć inny klub z Polski który by sobie poradził lepiej.

Wielkie kluby zagrały w pierwszej kolejce tak, jakby chciały wam słabszym pokazać: Superliga natychmiast, nie macie żadnych argumentów przeciw niej. Wyniki z pierwszej kolejki rozgrywek w elicie klubów: 7:0, 6:0, 5:0, 4:0. Starcie dwóch światów.

Tak, oni nam pokazali na boisku, że te argumenty które mają w rozmowach z nami w salach konferencyjnych są prawdziwe. Przez tyle lat rosła przepaść między nami a nimi i nie wiem czy jest jakaś możliwość, żeby to zatrzymać. Być może nie ma już żadnego sposobu żeby gonić tę absolutną czołówkę. A Borussia należy do tej czołówki, to jest moim zdaniem zespół z czołowej dziesiątki na świecie. Skoro ich nie dogonimy, gońmy chociaż tych od dwudziestego miejsca w dół.

Podtrzymuje pan zdanie z wywiadu w "Sam na Sam" dwa dni przed meczem z Borussią, że Besnik Hasi ma czas do końca rundy?

Nie widzę dzisiaj jakiejś kuszącej alternatywy, dającej gwarancję zmiany na lepsze. Uważam, że skoro już trener ma ten zespół, tych zawodników na których liczył - widzieliśmy z Borussią pierwszy raz Walerego Kazaiszwilego, który trenował z Legią tylko dwa razy - to niech ma czas żeby ich poukładać. Bo piłkarsko jak na Polskę - i pewnie sporą część Europy - to jest drużyna, która może powalczyć. Tylko dajmy jej się scalić. Tyle o samej grze w piłkę. Ale są jeszcze głowy. I jeśli te głowy gdzieś odpadną, to trzeba będzie z tej sytuacji znaleźć jakieś wyjście. Dla nas, dla Legii, to nie będzie dobre rozwiązanie, takie wyjście. Bo piłkarze muszą zrozumieć, że to jest również ich zadanie, a nie tylko trenera, żeby wrócili na taki poziom, o jaki nam chodzi.

Kibice śmieją się z Legii po katastrofie w Lidze Mistrzów. Prezydent Duda komentuje [MEMY]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.