Iga Świątek ujawniła w listopadzie, że miała pozytywny wynik antydopingowy. W jej organizmie znaleziono śladowe ilości trimetazydyny - substancji zakazanej przed Światową Agencję Antydopingową (WADA) na poziomie 0,05 ng/ml.
W toku postępowania przed Międzynarodową Agencją ds. Integralności Tenisa (ITIA) tenisistka wykazała, że to konsekwencja przyjęcia leku z melatoniną firmy LEK-AM, jaki stosowała od dawna w związku z jet-lagiem. W efekcie Świątek została zawieszona jedynie na miesiąc.
W tym czasie polskie przedsiębiorstwo wydało komunikat, w którym wskazało: "Melatonina LEK-AM 1 mg podlega ścisłej kontroli na każdym etapie produkcji. Wykryte w zbadanych opakowaniach leku śladowe ilości zanieczyszczenia są znacznie poniżej dopuszczalnej normy, co oznacza, że w żadnym stopniu nie zagrażają zdrowiu i życiu pacjentów. Melatonina LEK-AM 1 mg jest bezpieczna dla pacjentów. (…). W związku z zaistniałą sytuacją LEK-AM jest w stałym kontakcie z Głównym Inspektoratem Farmaceutycznym (GIF). Deklarujemy pełną współpracę w celu wyjaśnienia wszelkich wątpliwości".
GIF zapowiedział jednocześnie, że przeprowadzi kontrolę w miejscu wytwarzania produktu - w Zakroczymiu pod Warszawą. Znamy już wyniki inspekcji, o których poinformowała Sport.pl firma LEK-AM. Inspektorzy nie stwierdzili wady jakościowej leku.
- Byliśmy absolutnie pewni tego, że Główny Inspektorat Farmaceutyczny w swojej kontroli potwierdzi, że nasz lek spełnia najwyższe standardy jakości i w żadnym stopniu nie zagraża zdrowiu i życiu. Bezpieczeństwo pacjentów stawiamy na pierwszym miejscu. Melatonina LEK-AM 1 mg jest lekiem bezpiecznym dla zdrowia pacjentów – przekazała Danuta Hanna Jakubowska, rzeczniczka prasowa LEK-AM.
Na początku stycznia podawaliśmy, że GIF nie ogłosił jeszcze wyników, ale wszczął procedurę wyjaśniającą w tej sprawie. Inspektorzy sprawdzili, w jakich warunkach powstaje melatonina.
"Zweryfikowali dokumentację dotyczącą procedur czyszczenia wykorzystywanych do produkcji leków urządzeń oraz przyjrzeli się instrukcjom i zapisom dotyczącym zasad przestrzegania higieny w zakładzie w Zakroczymiu – pomieszczeń, urządzeń i personelu. W żadnym z tych obszarów inspektorzy nie stwierdzili krytycznych i ważnych niezgodności" - czytamy także w komunikacie przesłanym nam przez firmę.
Czytaj także: Błyskawiczny mecz Polki w AO
Skąd więc cała sprawa Igi Świątek? To dlatego, że sprzęt laboratoryjny stosowany przez kontrolerów antydopingowych jest bardzo czuły, a normy są surowsze aniżeli te, jakim podlegają same leki. Podkreśla to także przedsiębiorstwo LEK-AM.
"Eksperci komentujący sprawę polskiej tenisistki zwracali uwagę zarówno na kwestie pojawiania się w lekach innych substancji jak również na bardzo restrykcyjne wymogi badań antydopingowych. W kontrolach antydopingowych wykrywa się dużo niższe poziomy niż wymagane bezpieczeństwem pacjentów limity" - zakończono.
4 grudnia minęła kara miesięcznego zawieszenia nałożona przez ITIA na Igę Świątek. Polska Agencja Antydopingowa (WADA) nie zdecydowała się odwoływać od wyroku pierwszej instancji do Trybunału ds. Sportu w Lozannie (CAS). To oznacza, że do 21 stycznia włącznie prawo to zyskała jeszcze WADA. Jeśli i ona nie złoży apelacji, 22 stycznia nastąpi koniec sprawy naszej tenisistki.
Komentarze (174)
Są wyniki kontroli leku Igi Świątek. Producent ogłasza
Brak kompetencji u kierownikow, brak dlugotrwalej strategi jak powinna funkcjonowac firma. Wszystkie strategie i plany dzialan, wymyslane sa na szybko bez zastanowienia sie z miesiaca na miesiac.
Preparaty slabo promowane u lekarzy, w dodatku firma jest zle postrzegana w srodowisku farmaceutycznym. Lekam nie rozlicza zobowiazan w aptekach, a jesli rozliczy to z kwartalnym opóźnieniem. Brak mozliwosci rozwoju. Zdecydowanie odradzam.
Uwaga na prezesów tej firmy! Najpierw zmuszają pracowników do przekrętów (np. do korumpowania lekarzy), a potem jak sprawa wyjdzie na jaw, wywalają pracowników dyscyplinarnie, nasyłają na nich wynajętych bandytów i straszą aż do zakończenia śledztwa. Mafia przy nich to mały pikuś...
Afera Lek-Am w telegraficznym skrócie: znana fabryka lekarstw spod Warszawy (chwali się m.in. produkcją melatoniny) dostawała miliony na badania naukowe z państwowego Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR). Miała stworzyć innowacyjne leki, ale nie miała do tego sprzętu ? w fabryce podawano więc fałszywe dane do dokumentacji projektów. Tę historię po raz pierwszy opisaliśmy jesienią 2012 r. Miesiąc temu do sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie ? na ławie oskarżonych siedzą Andrzej W. i Józef G., prezesi firmy i kilkoro ich współpracowników. Oskarżeni są o wyciągnięcie ? jak wynika z wyliczeń prokuratury ? w sumie 3,7 mln zł państwowej dotacji. Nie przyznają się do winy.