Ons Jabeur (6. WTA) w poprzednim sezonie uchodziła za najgroźniejszą rywalkę Igi Świątek. Mimo iż Tunezyjka długo utrzymywała drugą pozycję w rankingu WTA, to nie udało jej się sięgnąć po ani jeden tytuł wielkoszlemowy. Najbliżej celu była 9 lipca, kiedy mierzyła się w finale Wimbledonu z Jeleną Rybakiną. Choć pierwszego seta Jabeur wygrała do 3, w kolejnych dwóch przegrała do 2 i główne trofeum trafiło do Kazaszki.
Właśnie o tym pamiętnym meczu opowiada jeden z odcinków serialu dokumentalnego "Break Point". Nic więc dziwnego, że na tydzień przed startem Wimbledonu Jabeur została zapytana, czy miała okazję go obejrzeć. Okazuje się, że tak i było to dla niej ciężkie przeżycie. - To było bardzo emocjonalne. Widziałam to już wcześniej i nie oglądałam go jeszcze raz - powiedziała Jabeur, cytowana przez brytyjskiego "Guardiana". - Nie sądzę, żebym kiedyś zrobiła to ponownie, ponieważ jest to dla mnie bardzo dojmujące i bardzo trudne do oglądania. Wspaniałe wspomnienia, ale szczególnie po finale było bardzo emocjonalnie. Ja i mój mąż płakaliśmy, kiedy to oglądaliśmy - wyznała tenisistka.
Jabeur miała jeszcze jedną okazję do zwycięstwa w Wielkim Szlemie. We wrześniu dotarła do finału US Open. Wówczas lepsza okazała się Świątek 2:6, 6:7(5). Jednak to pierwszy przegrany finał był dla 28-latnki bardziej bolesny. Dlatego też zapowiedziała chęć rewanżu. - To uczucie, które nigdy nie przemija, zawsze tam jest we mnie. Zdecydowanie chcę zmienić scenariusz tego odcinka. Może teraz się uda, zobaczymy. Dla mnie najważniejsze jest to, że czuję się zdrowa i cieszę się grą na trawie - podsumowała.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Zanim Jabeur ponownie zawita na wimbledońskich kortach, czeka ją rywalizacja w turnieju WTA 500 w Eastbourne. W pierwszej rundzie jej rywalką będzie Włoszka Jasmine Paolini (42. WTA). W zawodach nie ma już za to Jeleny Rybakiny. Pogromczyni Jabeur z zeszłorocznego finału Wimbledonu w poniedziałek postanowiła się wycofać.