Mało kto przypuszczał, że ełkaesianki będą stanie nawiązać walkę z uczestnikiem Euroligi. Mówiło się raczej o honorowej porażce, tym bardziej, że nie mogła zagrać Agata Kasprzak. Środkowa ŁKS przedostatnim treningu przed meczem nabawiła się groźnej kontuzji dłoni - była już operowana, ale zajęcia wznowi dopiero w marcu.
Gwiazdą sobotniego popołudnia była Makowska, która rozegrała najlepszy mecz w sezonie. Prawie każde jej wejście pod kosz kończyło się celnym rzutem. Najskuteczniejsza ełkaesianka znakomicie zaprezentowała się przede wszystkim w drugiej kwarcie, w której zdobyła 11 punktów. W 19 min ŁKS prowadził 36:27, a połowa punktów zdobytych przez gospodynie była dziełem Makowskiej. Następnie po rzutach Mileny Owczarek i Birute Dominauskaite przewaga gospodyń wzrosła do 14 punktów (41:27), a kibice ŁKS przecierali oczy ze zdziwienia.
W tym czasie Wisła była wręcz bezradna (wygrywała tylko na początku 12:4). Krakowianki pudłowały z dystansu (pięć razy do przerwy), podczas gdy ich rywalki w całym meczu aż osiem razy rzuciły do kosza za trzy punkty.
Po zmianie stron wszystko wróciło jednak do normy: Wisła dość szybko pozbawiła łodzianki nadziei na wygraną. Trener Koniecki postawił wyłącznie na zagraniczne zawodniczki, które zdecydowanie górowały umiejętnościami nad łodziankami. Wiślaczki szybko uspokoiły sytuację i trzecią kwartę wygrały 29:12,. W ostatniej części krakowski szkoleniowiec mógł skorzystać z rezerwowych.
Trener ŁKS Witold Bak próbował ratować sytuację wprowadzając Joannę Szymańską, ale nie przyniosło to efektu. Ełkaesianki nie dość, że nie trafiały, to na dodatek nie potrafiły zbierać piłki z tablic - (przegrały w tym elemencie 19:35).
Po meczu trener Koniecki, który prowadzi też reprezentację Polski, zapowiedział, że w nagrodę za znakomity występ Makowska otrzyma powołanie na najbliższą konsultację kadry.
ŁKS - WISŁA KRAKÓW 58:70 (21:18, 20:11, 12:29, 5:12)
ŁKS: Makowska 22, Dominauskaite 14, Arażny 7, Owczarek 6, Golemska 5, Włodarska, Stefańczyk po 2 oraz Szymańska, Kozińska.
Wisła: Perovanović 22, Smith 20, Kress, Trafimowa po 9, Skerović, Radwan po 3, Kenig, Czarnecka po 2 oraz Krawiec, Gburczyk.
Koszykarkom PZU Polfy Pabianice nie udało się sprawić niespodzianki i przegrały 21. spotkanie z rzędu z Lotosem. Mecz dwóch niepokonanych dotąd drużyn był emocjonujący tylko w pierwszej kwarcie. Pabianiczanki na początku prowadziły nawet 6:4, a po chwili 8:7. Pod koniec pierwszej kwarty gdynianki opanowały sytuację i wyszły na prowadzenie.
Losy meczu rozstrzygnęły się w drugiej kwarcie. Wprawdzie w 15 min Lotos wygrywał tylko 28:26, ale trzy minuty później prowadził już 41:26. W pabianickim zespole dobrze zagrała tylko Elżbieta Trześniewska. Według trenera PZU Polfy, Tadeusza Aleksandrowicza, jego zespół rozegrał najsłabszy mecz w tym sezonie. - W naszej grze nie było agresji. Zastraszająco niska była też skuteczności - ocenił przyczyny porażki pabianicki szkoleniowiec.
LOTOS GDYNIA - PZU POLFA PABIANICE 92:60 (22:19, 24:12, 23:18, 23:11)
Lotos: Bibrzycka 23, Dydek 19, Nolan 17, Veselovski 12, Powell 9, Troina 6, Stefanowska 4, Pawlak 2 oraz Janyga, Motyl.
PZU Polfa: Trześniewska 24, Krystofova 11, Pantelejewa, Toma, Lamparska po 6, Głaszcz 4, Perlińska 2, Iwliejewa 1 oraz Jaroszewicz, Korzeniewska.