Joan Laporta od czerwca 2003 roku, kiedy został prezydentem Barcelony, stara się walczyć z grupą najbardziej radykalnych fanów klubu zwaną Boixos Nois, czyli "Szaleni Chłopcy".
- Musimy mniej rozmawiać, a energiczniej działać. Albo zabronimy im wchodzić na stadiony albo będziemy świadkami coraz groźniejszych sytuacji. Będziemy więc działać i nie zawahamy się użyć siły przeciwko ich agresji - zapowiada Laporta.
We wtorek przed rewanżowym meczem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, w którym Barclona grała z Bayernem Monachium, jeden z ochroniarzy katalońskiego klubu został uderzony w twarz. Lokalne media poinformowały, że atakującym był jeden z członków Boixos Nois.
Później, rzecznik prasowy monachijskiej policji poinformował, że pięcioro "kiboli" Barcelony zostało zatrzymanych w związku z agresywnym zachowaniem.
Z takimi właśnie przejawami agresji próbuje walczyć Laporta, który zaprzestał, w przeciwieństwie do wcześniejszych praktyk prezydentów klubu, rozdawania Boixos Nois darmowych biletów na mecze i zniżek na wyjazdy. Rozkazał również zlikwidować pomieszczenie, w którym "Szaleni Chłopcy" składowali na Camp Nou swoje flagi.
Reakcja była natychmiastowa - Laporta wielokrotnie był adresatem pogróżek. Boixos Nois grozili mu nawet śmiercią.
- Ta grupa prezentuje nieprawdziwą twarz kibiców Barcelony. Większość fanów klubu zachowuje się przykładnie, w odróżnieniu od tych kryminalistów - powiedział po meczu z Bayernem Laporta.
Skandal na Derbach Barcelony - czytaj tutaj o Boixos Nois ?