Od 0:2 do zmarnowanego rzutu karnego. Tylko punkt GKS-u Katowice w Legnicy

- Bardzo źle weszliśmy w ten mecz, na szczęście szybko udało nam się podnieść. Remis nikogo nie krzywdzi, ale to my mieliśmy więcej sytuacji - mówił z lekkim niedosytem zły na siebie po sobotnim spotkaniu kapitan GieKSy, Grzegorz Goncerz.

Kiedy GKS Katowice awansuje do ekstraklasy? Podyskutuj na Facebooku >>

W Legnicy zmierzyły się ze sobą zespoły, które w ostatnim czasie w pierwszej lidze tylko wygrywały (trzy kolejne zwycięstwa GKS-u, dwie Miedzi). Nic więc dziwnego, że trener gości Jerzy Brzęczek spodziewał się równie ciekawego i emocjonującego widowiska jak dzień wcześniej w Bielsku-Białej, gdzie Zagłębie Sosnowiec wygrało 5:4 z Podbeskidziem. I przed przerwą tak właśnie było! Przy padającym deszczu, na mokrym boisku, obie drużyny rozgrywały bardzo dobry mecz.

Lepiej zaczęli gospodarze. Prowadzenie dał im Mariusz Rybicki, który wykorzystał błąd bramkarza Sebastiana Nowaka (zbyt krótkie piąstkowanie po wrzutce z rzutu wolnego) i katowickiej obrony (bierna postawa) posyłając piłkę do siatki zza pola karnego. Cztery minuty później legniczanie zdobyli drugiego gola - aktywny Michał Bartkowiak świetnie dograł z prawej strony do Adriana Łuszkiewicza, a ten z bliska głową skierował futbolówkę do bramki.

Już trzy minuty później GieKSa wróciła do gry. Kontaktowego gola zdobył Grzegorz Goncerz, który zszedł z lewej strony do środka i ze znacznej odległości (blisko 30 metrów!) prawą nogą kropnął nie do obrony. Pod koniec pierwszej połowy kapitan katowickiej drużyny był bliski strzelenia piątego ligowego gola w tym sezonie, ale po dośrodkowaniu Mikołaja Lebedyńskiego uprzedził go Tomasz Midzierski, który skierował piłkę do własnej bramki. Po przerwie tempo gry nieco spadło, a wraz z upływem czasu zwiększała się przewaga katowiczan. Na prowadzenie mógł ich wyprowadzić Andreja Prokić, ale jego dwa strzały z obronił Paweł Kapsa. Potem bramkarz Miedzi popisał się udaną interwencją także po uderzeniu z dystansu Krzysztofa Wołkowicza, a chwilę później miał sporo szczęścia, kiedy po zagraniu wbiegającego w pole karne Pawła Mandrysza w piłkę nie trafił Goncerz.

Goście najlepszą okazję do zdobycia trzeciej bramki zmarnowali w 86. minucie. Nowak wybił piłkę spod własnej bramki, Hiszpan Jonathan de Amo Perez dał się wyprzedzić Lebedyńskiemu, którego na murawę powalił Kapsa. Sędzia podyktował "jedenastkę", legnicki bramkarz obronił jednak strzał Goncerza. - To był bardzo źle wykonany rzut karny - przyznał potem strzelec. Warto dodać, że kapitan GieKSy już drugi raz w tym sezonie w takiej sytuacji nie zdołał pokonać golkipera rywali (wcześniej w meczu ze Stomilem w Olsztynie).

Bohaterem bardzo emocjonującej końcówki był Oliver Praznovsky. Słowak najpierw celnie strzelił głową po dalekim wrzucie z autu Dawida Abramowicza, ale Kapsa odbił piłkę, by chwilę potem dać się ograć pod własnym polem Paulowi Batinowi. Rumun, który miał przed sobą tylko Nowaka, nie trafił jednak do katowickiej bramki i spotkanie zakończyło się remisem.

Miedź Legnica - GKS Katowice 2:2 (2:2)

Bramki: 1:0 Rybicki (18.), 2:0 Łuszkiewicz (22.) 2:1 Goncerz (25.), 2:2 Midzierski (35. samobójcza)

GKS Katowice: Nowak - Czerwiński Ż, Pielorz, Praznovsky, D. Abramowicz - Mandrysz (87. Garbacik), Kalinkowski, Zejdler Ż, Lebedyński, Prokić (62. Wołkowicz) - Goncerz (90. Sobków).

ŚLĄSK.SPORT.PL ćwierka na Twitterze. Obserwujesz? >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.