Prezes Ruchu Chorzów: Nie będzie mi brakowało Górnika Zabrze w Ekstraklasie

- Od kilku sezonów jesteśmy o tej porze roku solidnym kandydatem do spadku, a potem przychodzą rozgrywki i robimy swoje. Chcemy zbudować zespół, który będzie mocniejszy od tego z minionego sezonu, a przypominam, że wiosną graliśmy w mistrzowskiej ósemce - mówi Dariusz Smagorowicz, prezes Ruchu Chorzów.

Ekskluzywne materiały i ciekawostki o Ruchu Chorzów na Facebooku >>

Ruch Chorzów od lat zmaga się z poważnymi problemami finansowymi, ale jednak wciąż stać go na zrywy i walkę o czołowe miejsca w lidze. Jak będzie w nadchodzącym sezonie? Jaki pomysł na zespół maja działacze? Czy do dojdzie do wyprzedaży kluczowych graczy? O tym i wielu innych tematach rozmawiamy z prezesem Dariuszem Smagorowiczem.

Wojciech Todur: - Zazdrościł Pan Januszowi Filipiakowi, prezesowi Cracovii, gdy po udanym występie Bartosza Kapustki w meczu z Irlandią Północną zaczęto pomnażać wartość jego ewentualnego transferu?

Dariusz Smagorowicz: - Spoglądałem na to z radością. To bardzo dobra wiadomość dla polskiej piłki, która - w dłuższym terminie - odbije się korzystanie na transferowych realiach naszej Ekstraklasy.

Dotąd polscy graczy byli często postrzegani, jako towar drugiej lub trzeciej kategorii. Nasi zawodnicy byli piłkarzami kolejnego wyboru za Chorwatami, Serbami, Czechami...

Trudno było nam osiągnąć za polskiego zawodnika kwotę odstępnego w wysokości dwóch, trzech milionów euro, co w przypadku wielu młodych zawodników z Bałkanów było normą lub nawet kwotą wyjściową.

Teraz sytuacja powoli się zmienia. Polacy grają w najlepszych europejskich klubach. Grzegorz Krychowiak, Arkadiusz Milik, Kamil Glik, Robert Lewandowski, nasi bramkarze... Przykłady można mnożyć. Ich mianownik jest jednak wspólny - to gracze na światowym poziomie, którzy robią świetną reklamę naszej piłce. Tak samo jest z Kapustką, a gorąco wierzę w to, że jego śladami pójdą kolejni.

Zdziwił się Pan na informację, że dzięki Mariuszowi Stępińskiemu Ruch Chorzów ma swojego reprezentanta na wielkiej światowej imprezie po 42 latach przerwy, czyli od mundialu w Niemczech w 1974, gdzie Polskę reprezentował Zygmunt Maszczyk

- Myślę, że ta wiadomość wielu kibiców Ruchu wręcz zszokowała. Tyle lat, tylu znakomitych piłkarzy, a jednak powołań do kadry wciąż brakowało. To super sprawa. Fajnie patrzy się na listę polskich reprezentantów, a tam w zakładce napastnicy zawodnicy Bayernu Monachium, Ajaksu Amsterdam i... Ruchu Chorzów.

Czy Stępiński może zostać na kolejny sezon w Ruchu?

- Oczywiście. Jeżeli do klubu nie wpłynie oferta, która będzie satysfakcjonowała Ruch i piłkarza, to do transferu nie dojdzie.

W trakcie trwania rundy wiosennej wydawało się, że będziecie sprzedawać kogo tylko się da, żeby zasypać dziurę w budżecie i spłacić miejską pożyczkę

- Nie twierdzę, że nie sprzedamy tego lata żadnego piłkarza. Powtarzam jednak, że to musi być korzystna oferta - tak pod względem finansowym, jak i sportowym. Proszę spojrzeć za siebie. Nie jesteśmy klubem, który sprzedaje zawodników za wszelką cenę. Dobrym przykładem jest Grzegorz Kuświk. Na pół roku przed końcem jego kontraktu otrzymaliśmy za niego ofertę w wysokości 250 tysięcy dolarów. To były bardzo dobre pieniądze, ale jednak uznaliśmy, że Kuświk będzie nam niezbędny w walce o utrzymanie w lidze. I Kuświk został, pomógł Ruchowi, a potem za darmo przeszedł do Lechii Gdańk.

Finanse klubu są bardzo ważne, ale nie może być tak, że wyprzedamy kluczowych zawodników, spłacimy swoje zobowiązania, a na koniec sezonu spadniemy z Ekstraklasy.

Tu trzeba działać z rozwagą. Część pieniędzy inwestować w nowych graczy. Część przeznaczyć na spłatę zadłużenia. To muszą być cierpliwe i precyzyjne decyzje.

Ile są dziś warci czołowi gracze Ruchu? Jeszcze kilka miesięcy temu wycenialiście Stępińskiego na minimum dwa miliony euro. Patryk Lipski miał być wart milion euro, a Kamil Mazek przynajmniej 500 tysięcy...

- Na dziś takich ofert za tych graczy nie ma. Co jednak nie znaczy, że się nie pojawią. Tak jak już mówiłem jesteśmy cierpliwi. Okno transferowe dopiero się otwiera. Wielu menedżerów, osoby, które podejmują w klubach decyzje transferowe, pochłania teraz Euro we Francji.

Ruch jest po pierwszym etapie przygotowań do sezonu. Gdy ogłosiliście kadrę zespołu na obóz w Kamieniu znowu podniosły się głosy, że jesteście murowanym kandydatem do spadku

- To dobrze wróży, bo przecież rok temu było tak samo. Od kilku sezonów jesteśmy o tej porze roku solidnym kandydatem do spadku, a potem przychodzą rozgrywki i robimy swoje. Mój komentarz jest taki: chcemy zbudować zespół, który będzie mocniejszy od tego z minionego sezonu, a przypominam, że wiosną graliśmy w mistrzowskiej ósemce.

Ta budowa idzie póki co opornie. Z licznego grona testowanych w pierwszym tygodniu przygotowań piłkarzy został tylko bramkarz Jakub Miszczuk. Dwóch młodych zawodników - Jakuba Niepsuja i Adriana Purzyckiego - z miejsca podkupiły wam inne kluby

- Mamy swoje ograniczenia finansowe i tego z dnia na dzień nie przeskoczymy. Nie będziemy płacić więcej niż mamy w budżecie. Informujemy o tym na starcie rozmów transferowych wszystkich zawodników.

Nie jesteśmy klubem, w którym można się dorobić na całe życie. Jeżeli ktoś liczy na tzw. kontrakty chlebowe - to nie u nas.

Jesteśmy natomiast klubem, który daje szansę. Mamy doświadczony sztab trenerski, który nie obawia się stawiać na młodych zawodników. Tylko od nich zależy czy wykorzystają swoją szansę. W minionym sezonie

tą drogą poszli Kamil Mazek, Łukasz Moneta, Mariusz Stępiński, Patryk Lipski, Przemysław Bargiel, a wcześniej Martin Konczkowski, Maciej Urbańczyk i Michał Helik.

Proszę spojrzeć na te nazwiska. Wielu z nich jeszcze rok temu nawet nie marzyło o tym, że będą tyle znaczyć dla drużyny z Ekstraklasy. A dla nas znaczą dużo!

Pamiętam, że jak wiosną minionego roku mówiłem, że mamy zawodnika, który z powodzeniem zastąpi Filipa Starzyńskiego, to wielu niedowierzało. Gdy mówiłem, że to Patryk Lipski, to inni umierali ze śmiechu. No i kto miał rację?

Przegrywamy z konkurencją, gdy bój idzie o piłkarza, który chce dużo zarabiać tu i teraz. Taki zawodnik wybiera klub dla pieniędzy. Nawet licząc się z tym, że będzie w nim na swojej pozycji graczem nawet trzeciego wyboru. W Ruchu taki piłkarz zarobi dziś mniej, ale idę o zakład, że w przeciągu czterech, pięciu lat, to właśnie on będzie wygrany.

Realia są takie, że jesteście "klubem transferowym". Znajdujecie piłkarza, budujecie go i sprzedajecie z zyskiem. Kibiców irytuje jednak fakt, że zawodnicy Ruchu wzmacniają lokalną konkurencję. Jest szansa, że będziecie sprzedawać swoich graczy wyłącznie za granicę?

- Ale przecież tak właśnie jest. Popatrzmy... Kamil Grabara do Liverpolu. Eduards Visnakovs do Westerlo. Krzysztof Kamiński do Jubilo Iwata, Daniel Dziwniel do FC Sankt Gallen. Arkadiusz Piech do Sivassporu. W minionych latach nie sprzedawaliśmy zawodników do innych klubów Ekstraklasy. Ostatnimi byli bodaj Maciej Sadlok, Tomasz Brzyski i Artur Sobiech.

Jasne, było i tak, że nasi gracze odchodzili do konkurencji za darmo, ale na to nie mieliśmy już wpływu. Teraz pojawiły się oferty dla Mazka i Lipskiego, ale do transakcji przecież nie doszło. Jednak fakt, że nasi zawodnicy wzbudzają takie zainteresowanie, to przecież bardzo dobra wiadomość.

Za wychowaniem kolejnych utalentowanych zawodników Ruchu stoi wasza Akademia, która właśnie straciła szefa, czyli Dariusza Gęsiora. Co to oznacza dla tego projektu?

- Dalej pozostanie priorytetowy. Darek odszedł do PZPN. Zyskał szansę na dalszy rozwój. Ruch może w przyszłości tylko na tym skorzystać. Darka zastąpi wkrótce osoba blisko związana i mocno kojarzona z Ruchem.

Akademia to nasz fundament. Projekt, który dawno już wyszedł poza granice Batorego, Chorzowa, a nawet i Śląska. Będę się powtarzał, ale takie nazwiska jak Helik, Bargiel, Urbańczyk, czy Grabara to właśnie dzieci naszej Akademii. Teraz z pierwszą drużyną przygotowują się do sezonu kolejni młodzi, nowi piłkarze. To źródełko wciąż bije.

Co z przeprowadzą Ruchu na Stadion Śląski?

- To jeszcze ważniejszy projekt. Poświęcam mu każdego dnia masę czasu. Mamy cały harmonogram prac związanych z przeprowadzką. Do końca roku chcemy podpisać wiążącą umowę na korzystanie z obiektu.

Nie chcę jednak mówić na ten temat za dużo. Im ciszej, tym lepiej.

Na koniec zapytam o lokalnego rywala. Będzie Panu brakowało Górnika Zabrze w Ekstraklasie?

- Nie będzie. A już na pewno nie w najbliższym sezonie. Mam jednak nadzieję, że Górnik wróci w szeregi najlepszych, gdy Ruch będzie przeprowadzał się na Stadion Śląski, a Wielkie Derby Śląska znowu będą wtedy ozdobą całych rozgrywek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.