Najciekawiej zapowiadało się spotkanie w Chorzowie. Spotkanie nestorów polskiego futbolu jednak rozczarowało. Różnicy w umiejętnościach między spadkowiczem znowu broniącym się przed degradacją i beniaminkiem znowu walczącym o awans nie było.
Na boisku niewiele się działo, ale to wynik nie słabej formy piłkarzy, lecz błotnistej murawy. Zawodnikom dokuczała także niska temperatura i lekko prószący śnieg.
Przeważał Ruch. Gospodarze wypracowali znacznie więcej sytuacji strzeleckich, ale tym razem Mariusz Śrutwa nie potwierdził snajperskiej formy. - Muszę usprawiedliwić Mariusza. W takich warunkach trudno czysto uderzyć piłkę - mówił potem trener Jerzy Wyrobek. "Niebiescy" zwłaszcza w I połowie zdobyli się na akcje, po których mógł paść gol. W 35. min w idealnej sytuacji Śrutwa zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i Michał Świstak - zastępujący kontuzjowanego Kazimierza Węgrzyna - w ostatniej chwili wybił mu piłkę. Znakomitą okazję Śrutwa zmarnował w 53. min: po idealnym podaniu Ćwielonga w sytuacji sam na sam posłał piłkę w aut. Kibice docenili jednak grę doświadczonego napastnika; kiedy opuszczał murawę kwadrans przed końcem, nagrodzili go brawami.
Goście nie zdołali wypracować ani jednej stuprocentowej okazji. Sebastiana Nowaka nękali tylko strzałami z dystansu (Baran w 24., Wróbel w 59.), ale chorzowski bramkarz spisywał się bez zarzutu.
Piłkarze się nie oszczędzali, po meczu schodzili do szatni umorusani od stóp do głów. Ostrych zagrań nie brakowało. Po jednym z nich zawodnik gości Marcin Dudziński został odwieziony do szpitala z podejrzeniem wstrząśnięcia mózgu. Z powodu ostrej gry gospodarze kończyli mecz w dziesiątkę, tuż przed końcowym gwizdkiem drugą żółtą kartkę dostał Michał Smarzyński.
Prezes Krystian Rogala miał po meczu mieszane uczucia. - Przed spotkaniem byłbym z jednego punktu zadowolony, ale teraz... - kiwał głową. Rzeczywiście: Cracovia w sobotnim meczu trochę rozczarowała. Goście byli zadowoleni z remisu. - Ufff, wreszcie ten mecz się skończył. Czasem trzeba grać w takich warunkach - mówił ubłocony Marcin Bojarski. - Muszę przyznać, że zagraliśmy słabiej. Staraliśmy się, ale niewiele z tego wychodziło - powiedział. - Zasłużyliśmy na trzy punkty, goście ani razu nam nie zagrozili - podkreślał niepocieszony Piotr Mosór. Kierowana przez niego defensywa chorzowskiego zespołu spisywała się całkiem przyzwoicie. - Ruch przebudowuje, zmienia i odmładza swoją drużynę. Gdyby miał więcej fartu, mógłby nawet wygrać. To była niezła rozgrzewka przed wieczornym meczem Górnika z Wisłą - stwierdził Antoni Piechniczek
Paweł Czado
Zdaniem trenerów
Wojciech Stawowy (Cracovia)
- Po takim spotkaniu trzeba podziękować piłkarzom, że w tak trudnych warunkach walczyli przez pełne 90 minut. Nikt nikomu niczego na tacy nie położy, bo o punkty trzeba bardzo ciężko walczyć. Dzisiaj taką walkę podjęliśmy na tak trudnym terenie z drużyną bardzo zdeterminowaną, która również potrzebuje punktów. Trzeba jednak obiektywnie powiedzieć, że spotkanie nie stało na wysokim poziomie, ale nie mogło na takim stać, bo warunki na to nie pozwalały. Było bardzo dużo walki, szczególnie w środkowej strefie boiska. Wynik uważam za sprawiedliwy, bo całe spotkanie było meczem wyrównanym. Ruch miał więcej sytuacji bramkowych. Mecz zakończył się jednak podziałem punktów i choć nie jesteśmy w pełni zadowoleni, to jeśli nie można meczu wygrać, trzeba go przynajmniej zremisować. Dlatego cieszymy się z tego jednego punktuJerzy Wyrobek (Ruch Chorzów):- Potwierdzam słowa kolegi. Piłkarze Cracovii i Ruchu włożyli w to spotkanie bardzo dużo wysiłku. Na tym grząskim boisku były momenty słabe i był momenty bardzo dobre. Podobały mi się wyprowadzane przez Cracovię akcje na pełnej szybkości. My również stworzyliśmy kilka bardzo dobrych sytuacji, w tym trzy "setki". Gramy dalej.
Ruch: Nowak - Szyndrowski, Fornalik, Mosór Ż, Cecot - Bartos, Malinowski, Błażejewski Ż (86. Wawrzyńczok), Smarzyński Ż, CZ - Loch (46. Ćwielong), Śrutwa (75. Plewko).Cracovia: Olszewski - Radwański, Skrzyński, Świstak, Baster - Bojarski, Przytuła Ż, Baran Ż (65. Czerwiec), Dudziński (46.Kolasa) - Wróbel (77. Szczoczarz), BaniaSędziował: Piotr Kotos (Wrocław). Widzów: 3000.
Stadionowy zegar na stadionie w Jaworznie stał już od trzech minut, gdy Marcin Chmiest strzelał zwycięskiego gola dla GKS Bełchatów. - Swawolna gra bramkarza i obrońców zniweczyła cały trud - denerwował się rozgoryczony trener Albin Mikulski
Napastnik GKS wykorzystał niezdecydowanie obrońców Szczakowianki, przebiegł z piłką kilkanaście metrów i pokonał bezradnego Ivo Schmuckera. - To chyba najważniejszy gol w moim życiu - cieszył się Chmiest. - Chcieliśmy się zrewanżować Szczakowiance za porażkę na własnym boisku [1:2 - przyp. red.]. Do końca wierzyłem, że wygramy - dodał. - Moi piłkarze zamiast się wzajemnie asekurować, ustawili się w jednej linii. Tak doświadczonym zawodnikom nie powinny się przytrafiać takie błędy - denerwował się Albin Mikulski.
Szkoleniowiec Szczakowianki powiedział przed meczem, że zespół, który wygra, będzie już jedną nogą w ekstraklasie. - Cały czas wierzę w awans. Jeżeli PZPN zwróci nam dziesięć punktów, które przecież wywalczyliśmy na boisku, nadal będziemy w czołówce.
Ja się dymisji nie boję. Jeżeli taka będzie wola działaczy, odejdę - podkreślał.
Zespół z Jaworzna, który jesienią był postrachem drugoligowych boisk, wiosną gra słabo. Dziwnie to o tyle, że zimą działacze Szczakowianki uregulowali większość długów wobec zawodników, powołali spółkę akcyjną, pozyskali też możnych sponsorów z branży energetycznej. - Za nami dopiero dwa spotkania. Zgrywamy się z każdym meczem. Na razie potrzeba nam spokoju - bronił kolegów Maciej Iwański.
Rozgrywający Szczakowianki był najlepszym piłkarzem swojego zespołu. To on przeprowadził akcję, po której jaworznianie zdobyli wyrównującego gola. Waleczny Iwański przebiegł z piłką pół boiska, ograł dwóch rywali i dokładnie dograł piłkę w pole karne do Huberta Jaromina.
Skrzydłowy drużyny z Jaworzna zgrał piłkę do Piotra Gierczaka, a ten strzałem z kilkunastu metrów pokonał Aleksandra Ptaka. Po chwili Gierczak mógł zostać bohaterem Jaworzna. Madrin Piegzik wrzucił piłkę jednak zbyt wysoko, by Gierczak zdołał ją skierować głową do siatki. - Zabrakło 20 cm - żałował straconej szansy.
Szczakowianka grała dobrze tylko w ostatnich 20 minutach, gdy na bramkę GKS sunął atak za atakiem, a kibice nie mogli usiedzieć na swoich miejscach.
W pierwszej połowie najlepszą okazję na zdobycie gola zmarnował Ferdinand Chifon, który nie trafił do pustej bramki z pięciu metrów! - Szkoda mówić. Z metra bramkę strzelić trzeba - irytował się Mikulski.
Kilkanaście minut później Kameruńczyk opuścił boisko. Piłkarz ukrył przed trenerem, że jest chory, i zapłacił za to osłabieniem organizmu. - Bardzo chciał pomóc zespołowi, ale nie powinien się tak zachować - tłumaczył trener.
Kolejną dobrą okazję na zdobycie bramki zmarnował Robert Chudy, którego strzał głową z kilku metrów pewnie obronił Ptak.
Bramkarz GKS nie wystraszył się też strzałów z dystansu Witolda Wawrzywczka.
Goście byli bardziej skuteczni. Dariusz Pawlusiński jak juniora ograł w polu karnym Dariusza Kozubka i mocnym uderzeniem z kilku metrów przełamał ręce Schmuckerowi.
- W pierwszej połowie miałem podobną sytuację, ale przekombinowałem. Przy golu nawet nie podniosłem głowy, strzeliłem, ile miałem sił - opowiadał. - Jechaliśmy do Jaworzna po zwycięstwo. Dla nas nie ma różnicy, czy gramy u siebie, czy na wyjeździe. Chcemy ekstraklasę! - uśmiechał się Pawlusiński. Tej determinacji brakuje niestety piłkarzom Szczakowianki.
Zdaniem trenerów
Mariusz Kuras (GKS)
Bardzo się cieszę. Wygraliśmy w jaskini lwa. Szczakowianka to świetnie zorganizowany i doświadczony zespół, ale to my mieliśmy dziś więcej szczęścia.
Albin Mikulski (Szczakowianka)
Gratuluję rywalowi, zdobyć trzy punkty w Jaworznie, to duża sztuka. Graliśmy dobrze tylko w końcówce spotkania, wcześniej GKS na za dużo nam nie pozwalał.
W drugiej połowie należał nam się karny, sędzia nie zauważył ewidentnej ręki w polu karnym.
Szczakowianka 1 (0
GKS Bełchatów 2 (0)
Bramki: Gierczak (84.) - Pawlusiński (51.), Chmiest (90.)
Szczakowianka: Schmucker - Górak, Hosic Ż, Wawrzyczek - Chifon (41. Król), Czerwiec (76. Nunes Bernardo), Iwański Ż, Gierczak, Kozubek (61. Piegzik) - Jaromin, Chudy.GKS Bełchatów: Pawlusiński (78. Kaczorowski), Frolich Ż, Hinc, Berliński Ż - Augustyniak, Garguła (86. Pietrasiak), Kuranty, Popek (64. Kolendowicz) - Chmiest, Dziedzic.
Sędziował: Mariusz Podgórski (Wrocław), widzów: 2000.
Wojciech Todur
Drużyna z Bielska-Białej obecnie gra chyba najlepszą piłkę w całym regionie! Podopieczni Krzysztofa Pawlaka pewnie wygrali na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu.
Gospodarze grali słabo. Bezmyślnie i konsekwentnie większość akcji przeprowadzali środkiem boiska, bezsensownie rozgrywając piłkę w strefie, gdzie było największe zgromadzenie zawodników.
W 37. min Łukasz Błasiak wykorzystał dośrodkowanie Bogdana Pruska i pewnym uderzeniem głową posłał piłkę do siatki. Nikt mu w tym nie przeszkodził, mimo że Polar ma chyba najwyższych obrońców w II lidze.
Po przerwie Polar starał się odrobić starty, a goście spokojnie i dość pewnie bronili prowadzenia. Wrocławianie mieli jedną wymarzoną okazję do wyrównania, gdy po zagraniu Łukasza Augustyniaka Tomasz Pawlak znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, jednak Łukasz Merda w świetnym stylu obronił strzał.
Goście dobili Polar w końcówce gry. Po dośrodkowaniu Błasiaka z kilku metrów główkował Bujok - Foltyn instynktownie obronił, ale nadbiegający Bartosz Woźniak i Abel Salami mogli wybierać, który z nich z metra wpakuje piłkę do pustej bramki. Trafił ten pierwszy.
Osobna historia meczów Polaru to atmosfera na Stadionie Olimpijskim. Smutno i porażająco wygląda pusty kolos, na którym zasiada garstka widzów. Przygnębiająco wypadły próby kibicowania, gdy z loży honorowej kilka razy ktoś nieśmiało próbował skandować hasło: "Polar, Polar". Sytuacja całkowicie przypominała sławną scenę z filmu Marka Piwowskiego "Rejs", gdy kaowiec grany przez Stanisława Tyma próbował uczyć uczestników wycieczki radosnego odśpiewania słów "Sto lat" na cześć kapitana statku. Zawodzenie "Polar, Polar" brzmiało równie smętnie i przygnębiająco.
Polar 0 (0)
Podbeskidzie 2 (1)
Bramki
Podbeskidzie:Błasiak (37), B. Woźniak (86).
Składy
Polar: Foltyn - Stawowy, Romaniuk, Hirsz, Boldt Ż (60. Augustyniak) - Budka Ż, Chrzanowski, Juraszek Ż, Sorbian (70. Ilków), Ogórek (57. Piątkowski) - Pawlak Ż.
Podbeskidzie: Merda - Cienciała, Piekarski, Bujok - Czak (60. B. Woźniak), Klaczka, Szyla, Agafon, Rączka (71. Żukowski) - Błasiak Ż, Prusek (80. Salami).
Sędziował: Marcin Pracz (Szczecin). Widzów: 500.
Artur Brzozowski
Przegraliśmy wysoko, choć pierwsza połowa wcale tego nie zapowiadała. Za łatwo traciliśmy gole. W RKS było więcej piłkarzy, którzy potrafią grać w piłkę. Graliśmy usztywnieni, a to chyba efekt całego zamieszania wobec klubu związanego z przerwaniem meczu z Ruchem Chorzów Chorzów z powodu ekscesów kibiców - mówił trener Jozef Dankowski.
Radomszczanie nie stracili gola już od 311 minut. W meczu z Piastem bramkarz RKS nie miał za wiele pracy. Gliwiczanie tylko raz poważnie zagrozili jego bramce, ale po akcji Roberta Sierki Rafał Andraszak z ośmiu metrów uderzył piłkę głową prosto w Krzysztofa Kozika.
Gospodarze uparli się, że zdobędą gola po przelobowaniu Jacka Gorczycy. W ten sposób bramkarza Piasta próbowali zaskoczyć Jacek Markiewicz, Jacek Berensztajn i dwukrotnie Artur Prokop.
Wysiłki RKS zostały nagrodzone w 56. min, kiedy właśnie pomocnik RKS dośrodkował w pole karne, a Filipczak ładnym strzałem głową zdobył prowadzenie. Niewiele brakowało też, żeby nie padła druga bramka dla RKS, bo szkoleniowiec chciał zdjąć z boiska Vitezslava Mooca. Kierownik drużyny pomylił jednak kartki ze zmianami i Czech został na boisku. - Chciałem grać i uciekałem na drugą stronę boiska, by trener mnie nie zmienił. Cieszę się ze swojej pierwszej bramki dla RKS - mówił Czech.
Gol padł po kolejnym dośrodkowaniu Laty z lewej strony, który znalazł w polu karnym Mooca. Ostatnią bramkę zdobył inny pozyskany zimą zawodnik - Mariusz Unierzyski. Obrońca RKS wykorzystał dokładne podanie Laty z rzutu rożnego, najwyżej wyskoczył w polu karnym i głową pokonał Gorczycę.
Bramki
n RKS: Filipczak (56), Mooc (78), Unierzyski (90+1).
SKŁADY
n RKS: Kozik - Nowak, Prokop, Unierzyski - Mooc (84. Kowalczyk), Leszczyński, Berensztajn, Markiewicz, Lato Ż (90. Dopierała) - Kukulski, Filipczak (63. Filipczak).
n Piast: Gorczyca - Kędziora, Bodzioch, Kocyba - Kaszowski, Sierka (57. Węgier Ż), Gamla, Wilk, Gontarewicz (65. Kolasiński) - Andraszak Ż, Chyła.
Andrzej Klemba