Akademicy jechali na Śląsk podbudowani wcześniejszym zwycięstwem z bydgoską Łuczniczką. Pierwsze akcje sobotniego meczu wydawały się potwierdzać wysoką dyspozycję Indykpolu. Bardzo dobrze w ataku spisywał się wyrastający na gwiazdę AZS-u Bartosz Bednorz, który raz po raz kończył piłki na skrzydłach. Co więcej, w ataku mógł się pochwalić znakomitą skutecznością, kończąc aż cztery z pięciu ataków. Mocnym punktem zespołu z Olsztyna był także Filip Stoilović. Serbski przyjmujący wprawdzie nie miał atomowego uderzenia, za to piłki bił technicznie, umiejętnie mijając jastrzębski blok. Nie było zatem zaskoczenia, kiedy premierowa odsłona meczu padła łupem przyjezdnych (25:19).
Kto jednak myślał, że w kolejnych setach zobaczy jednostronne widowisko, mocno się zdziwił. Gospodarze, którzy w przerwie letniej przeszli prawdziwą rewolucję (zmienił się nie tylko trener, ale też prezes klubu i niemal cały skład JW) szybko rozpracowali taktykę Indykpolu AZS. Momentami w ciemno ustawiali blok przed Bednorzem, który przez swojego rozgrywającego Pawła Woickiego był mocno eksploatowany. Jakby tego było mało chwalony wcześniej Stoilović zaczął popełniać proste błędy i to zarówno w odbiorze jak i ataku.
To wystarczyło by przewaga Ślązaków urosła do czterech punktów (11:15). Szkoleniowiec Indykpolu Andrea Gardini widząc nieporadność swoich podopiecznych, był zmuszony prosić o czas dla swojego zespołu. Początkowo wydawało się, że jego reprymendy przynoszą skutek bo AZS wyraźnie poprawił grę w przyjęciu. To zaś pozwoliło Woicikiemu uruchomić w ataku środkowych, którzy rzadko się mylili. Szkoda tylko, że dobra passa nie trwała długo (20:23 dla JW).
Po asie serwisowym kapitana reprezentacji Izraela - Aleksandra Szafranowicza, setbola mieli gospodarze (20:24). Sytuacja wydawała się być beznadziejna, ale akademicy nie zwalniali ręki w ataku. Najpierw kontaktowy punkt zdobył Belg Bram van den Dries, a niedługo potem Maciej Muzaj z JW przekroczył linię podczas zagrywki (22:24). Na więcej olsztynian nie było już stać, a partię zakończył serwując prosto w siatkę holenderski środkowy Thomas Koelewijn (22:25).
Akademicy z Olsztyna takim obrotem sprawy (w setach przegrywali 1:2) byli najwyraźniej zaskoczeni, ponieważ ich niemoc trwała także w trzeciej odsłonie meczu. Na pochwałę zasłużył za to Patryk Strzeżek, który w Jastrzębskim Węglu dał bardzo dobrą zmianę. Ten 25-letni atakujący, który do śląskiej ekipy trafił na początku września (poprzednio m.in. Resovia Rzeszów, belgijski VBC Waremme), nic sobie nie robił z bloku gości i z łatwością punktował. Wystarczy wspomnieć, że na skrzydłach skończył aż 7 z 11 piłek. Tak rozpędzonej drużyny gospodarzy nie byli w stanie zatrzymać zawodnicy Indykpolu, którzy ulegli 21:25.
W trzecim secie od początku trwała zacięta rywalizacja (4:4, 5:5, 6:6). Żadna ze stron nie potrafiła wypracować sobie znaczącej przewagi i nie zmieniły tego ani punkty zdobywane przez Bednorza bezpośrednio z zagrywki, ani potężne ataki w wykonaniu Strzeżka (8:7).
AZS tego dnia miał duże problemy z ustawianiem szczelnego bloku. To z kolei zasługa doświadczonego rozgrywającego gospodarzy Michała Masnego. Słowak tak umiejętnie rozdzielał piłki, że jego koledzy z zespołu nierzadko mieli przed sobą czystą siatkę. Sen z powiek spędzał akademikom także Kanadyjczyk Jason De Rocco, który zdobywał punkt raz bijąc po prostej innym razem mocno po skosie (12:12).
Kiedy w kluczowej akcji tego seta, daleko w aut zaatakował Bram van den Dries, trener Andrea Gardini dłużej nie zwlekał. Zdjął z boiska, ale jak się okazało, nie belgijskiego siatkarza, lecz bezproduktywnego przyjmującego Stoilovicia. W jego miejsce posyłał do boju Marcina Walińskiego i trzeba przyznać, że była to odważna decyzja. To dlatego, że zawodnik ten dopiero wraca do formy po kontuzji.
Na szczęście obawy okazały się bezpodstawne. Od stanu 20:22 AZS zdobył dwa punkty z rzędu. Przy pierwszym swój udział miał wspomniany Waliński, a chwilę później kolejny bezpośrednio z zagrywki dołożył Woicki. Ostatnie piłki także należały do akademików z Olsztyna, którzy wygrali 25:23.
O wszystkim musiał zatem decydować tie-break. W piątym secie AZS prowadził jeszcze przy stanie 12:11, ale potem Waliński nadział się na potrójny blok jastrzębian, a w najważniejszych momentach u gości zawodziło przyjęcie. Ostatecznie Ślązacy wygrali 14:16, a cały mecz 2:3.
Najbardziej wartościowym zawodnikiem spotkania (MVP) nie przez przypadek uznano Michała Masnego. Przypomnijmy, że siatkarze Indykpolu nie wracają jeszcze do Olsztyna. Na południu Polski zostaną aż do wtorku, kiedy to rozegrają wyjazdowy pojedynek z Cuprum Lubin.
Sety: 19:25, 25:22, 25:21, 23:25, 16:14.
Jastrzębski Węgiel: Masny (5), Muzaj (13), Boruch (8), De Rocco (16), van Lankvelt, Sobala (5), Popiwczak (libero) oraz Formela (1), Szafranowicz (7), Strzeżek (14), Gil.
Indykpol AZS: Woicki (1), Stoilović (4), Zniszczoł (10), van den Dries (28), Bednorz (17), Koelewijn (10), Potera (libero) oraz Bieńkowski, Waliński (3).
Cuprum Lubin - AZS Częstochowa 3:2 (22:25, 25:21, 17:25, 25:20, 15:9), Zaksa Kędzierzyn-Koźle - AZS Politechnika Warszawska 3:0 (25:22, 25:17, 28:26), Łuczniczka Bydgoszcz - Cerrad Czarni Radom 0:3 (17:25, 11:25, 15:25), PGE Skra Bełchatów - MKS Będzin 3:0 (25:18, 25:23, 25:15), Effector Kielce - Lotos Trefl Gdańsk 1:3 (11:25, 22:25, 25:23, 17:25), Asseco Resovia Rzeszów - BBTS Bielsko-Biała 3:0 (25:21, 25:17, 25:18).
Więcej o siatkarzach Indykpolu AZS czytaj na olsztyn.sport.pl .