Środkowy Effectora Kielce Mateusz Bieniek, podobnie jak cała nasza reprezentacja, poniedziałkowy mecz rozpoczął kiepsko. Po nieudanym ataku i zepsutej zagrywce opuścił boisko zmieniony przez Marcina Możdżonka. Powrócił na parkiet na drugiego seta i rozpoczął swój koncert. Pierwsze i od razu bardzo ważne punkty (atakiem i pojedynczym blokiem) zdobył tuż przed drugą przerwą techniczną, powiększając przewagę Polaków do siedmiu oczek. Przy stanie 23:19 udaną "krótką" wypracował pierwszą piłkę setową, kilka wymian wcześniej popisał się też efektowną, instynktowną obroną na dziewiątym metrze.
W trzeciej i czwartej partii, do dobrej gry na siatce, Bieniek dołożył skuteczną zagrywkę. Najpierw, asem serwisowym, poderwał swoich kolegów do odrabiania strat (na 2:4), a jego kolejna "bomba" pozwoliła nawiązać kontakt z rywalami (na 10:11). W międzyczasie dwukrotnie nie pomylił się w ataku, zdołał też wreszcie zapunktować w bloku.
Swój dorobek nasz środkowy powiększył jeszcze o kolejne dwa asy serwisowe tuż po powrocie z pierwszej przerwy technicznej w czwartej odsłonie. Decyzją komisarza zawodów został uznany za najbardziej wartościowego zawodnika meczu.
We wtorek podopieczni Stephana Antigi zmierzą się z gospodarzami imprezy Japończykami (godz. 7.15 czasu polskiego).
Polska: Drzyzga (1), Kurek (14), Bieniek (9), Nowakowski (9), Buszek (1), Kubiak (17), Zatorski (libero) oraz Łomacz, Mika (10), Możdżonek, Konarski