Wpada nam w oko regularnie co tydzień , co kolejkę ligi włoskiej uwodzi nieobecnych spojrzeniem i ustami, obowiązkowo lekko rozchylonymi w akcie teatralnego westchnienia .
Pociesznie sobie biega po boisku, Ciacha się ślinią, ogólnie jest fajnie, ale...przyszedł już czas, by ogłosić to oficjalnie, całemu światu, wszem i wobec. Drogie Panie: TAK, CLAUDIO MARCHISIO JEST PIEKNY.
Poza tym, że jest piękny, że jest piękny i (ach, byśmy zapomniały), że jest piękny, jest również piłkarzem i występuje w barwach "Starej Damy" już od ho, ho, ho (czterech lat), z czego przynajmniej trzy skrywał się na ławce rezerwowych/trybunach. Nie ma jednak tego złego, co by na zdolne ciacho nie wyszło, co od roku jest pięknym filarem Juventusu i zdobywa takie (tak, zgadłyście) piękne bramki.
W przerwach zaś między takimi golami, zwykł wraz z innymi włoskimi piłkarzami rozpieszczać ciachowe zmysły w niezwykle gorącej sesji dla Dolce&Gabbana. Tak, tej ze slipkami, olejkiem na klacie i męską szatnią. Nie, nie mamy pojęcia jak mogłyśmy o niej zapomnieć.
Umarłyśmy i jesteśmy w caludiomarchisiowym raju.
A jak już przy rozbieranych sesjach jesteśmy, nie sposób nie wspomnieć o tej dla Cosmopolitaina. Nie jest to co prawda sesja "na Bąkiewicza", ale narzekać nie będziemy. Jest klata, jest impreza.
Jak się okazuje, Claudio to kolejne z naszych ciach i czuje niewyobrażalną potrzebę dzielenia się ze światem swoimi przemyśleniami i prywatnymi fokami. Wcale nie mamy nic przeciwko, choć "siedzę sobie właśnie z Ciachami na różowej kanapie i rozmawiam o sensie egzystencji" na włoski same sobie możemy przetłumaczyć.
Słitaśna focia z ręki musi być!
Lewą rękę ma pokrytą kilkoma fantazyjnymi tatuażami, zaczynając od górnolotnego cytatu, na bliżej niezidentyfikowanych kształtach kończąc.
I tak, są piękne.
Jego profil zaś już oficjalnie podniosłyśmy do rangi ósmego cudu świata i swoje stanowisko podtrzymujemy. Na miejscu sklepikarzy turyńskich poważnie zastanowiłybyśmy się nad sprzedażą breloczków w jego kształcie jako lokalnych pamiątek.
A skoro ósmy mamy już zajęty, to jego oczy musimy obwołać dziewiątym. Te czterysta pięćdziesiąt dziewięć odcieni szarości i błękitu na jednym milimetrze kwadratowym.... to nieobecne, jakby rzucone od niechcenia spojrzenie..... To już nie jest piękne, to jest zapierające dech w piersiach.
I wszystkie navasy i torresy tego świata mogą się schować. Ach, Claudio rzuć wszystko i chodź na nas popatrzeć!
Marina